DRUKUJ
 
ks. Grzegorz Ryś, Sławomir Rusin
Pielgrzymki, które stworzyły Europę
List
 


Średniowieczne społeczeństwo myślało religijnie. Dzisiaj historycy nie zawsze to rozumieją albo nie chcą rozumieć, szukają więc jakiegoś drugiego dna w takich wydarzeniach, jak np. przyjazd Ottona III do Gniezna. Mówi się, że cesarz chciał budować jedność europejską, nikt nie wierzy w to, że mógł po prostu przyjść na pielgrzymkę do grobu Wojciecha. Jaki władca idzie na pielgrzymkę? Wydaje się to naiwne. Zapominamy, że Wojciech był osobą znaną w Europie, znajomym cesarza, a ten miał świadomość, że modląc się u grobu męczennika, wypełnia bardzo ważną funkcję społeczną, dzisiaj powiedzielibyśmy - państwową. To był jego sposób budowania - tu wracamy do Goethego - średniowiecznej Christianitas. Pielgrzymka nie była tu tylko pretekstem, była równie ważna jak rozmowy z Chrobrym. Wtedy nikt nie miał co do tego wątpliwości, dzisiaj pojawiłyby się domysły, o co tak naprawdę chodzi cesarzowi. To trochę tak, jak z ostatnią pielgrzymką Jana Pawła II do Krakowa. Żaden z dziennikarzy pytających komentatorów o powód wizyty Papieża nie wierzył, że przyjeżdża on konsekrować Bazylikę Bożego Miłosierdzia. Każdy dopytywał się: „Atak naprawdę, po co przyjeżdża?". „Poświęcić kościół" – padała odpowiedź. „To wiemy, ale tak na serio, to po co?". Nikt nie był w stanie uwierzyć, że za poświęceniem tej bazyliki kryje się potężny przekaz, niezwykle ważna ewangelia.
 
Można powiedzieć, że Jan Paweł II podczas pielgrzymki do Santiago de Compostela też budował europejską jedność. Wzywał wówczas: „Europo, obudź siebie samą, odkryj swoje początki, odkryj swoje korzenie".
 
To był tzw. akt europejski, bardzo ważne wezwanie. Słowa te padły w konkretnym czasie, jeszcze przed zburzeniem muru berlińskiego. Papież użył wtedy pojęcia Nowej Europy. Kiedyś poproszono mnie, żebym przeanalizował je w jego tekstach. Dla Jana Pawła II Nowa Europa była po prostu Europą zjednoczoną.  Posługiwał się  obrazem dwóch płuc Europy: wschodniego i zachodniego, co ciekawe - zrobił to zanim odniósł go do Kościołów katolickiego i  prawosławnego.  Miał ogromne poczucie bólu Europy rozdartej murem berlińskim i wszystkimi konsekwencjami II wojny światowej. Szukał hasła jednoczącego Europę, a dla niego dążenie do jedności było zawsze szukaniem tożsamości. Jedność budowana jedynie na podstawie doraźnej umowy politycznej będzie krucha, natomiast jeśli zbuduje się ją na odkrytej wspólnie tożsamości, będzie trwała. Później ciągle o tym przypominał.
 
A te korzenie i ta tożsamość to...
 
Przede wszystkim kultura. Papież był przekonany o jej ogromnej sile. Kultura Grecji i Rzymu „przetworzona" przez chrześcijaństwo. Dochodzimy tu do sporu dotyczącego kształtu preambuły Konstytucji Europejskiej. Jego uczestnicy mówią o dwóch triadach, pierwsza to: Grecja, Rzym, chrześcijaństwo, druga: Grecja, Rzym, oświecenie. W wypadku tej drugiej triady nie da się nie zauważyć powstającej w dziejach Europy wyrwy czasowej, która zaczyna się od upadku Rzymu, czyli od V w., a kończy w XVII w. Mamy zatem pewien niebyt, który trwa tysiąc dwieście lat. Żaden historyk nie zgodzi się - niezależnie od tego, jakie ma przekonania religijne - że można opisać dzieje Europy bez historii chrześcijaństwa. Nie da się tego zrobić, ponieważ pojęcie Europy jako odrębnego bytu kulturowego jest dziełem chrześcijaństwa, wraz z nim się rodzi. Kultura starożytna nie była kulturą europejską, świat antyku to nie świat Europy, ale basenu Morza Śródziemnego. Wokół niego budowano poczucie wspólnoty: „Nasze Morze", „Morze wewnętrzne" - mówiono. Ono było miejscem, wokół którego koncentrowały się wszystkie ważne zjawiska kulturowe. Niektórzy do dziś tkwią w przekonaniu, że nic się nie zmieniło. Pewien włoski historyk w książce „Wielka księga Graala" pisze, że Celtów nigdy nie było, bo nie pasują do jego obrazu Europy. Jako Włoch jest przekonany, że wszystko, co w kulturze wartościowe, pochodzi ze świata śródziemnomorskiego. Nawet król Artur, Rycerze Okrągłego Stołu, cały etos rycerski, tak typowy dla średniowiecznej Europy, jego zdaniem też się tu zrodził. Pomija przy tym tak podstawowe fakty, jak ten, że w Irlandii, w Newgrange, istnieje świątynia, starsza o 500 lat od Wielkiej Piramidy w Gizie.
 
To dzięki chrześcijaństwu następuje przesunięcie centrum, dzięki niemu Europa zaczyna myśleć o sobie w kategoriach jedności. Jeśli ktoś uważa, że  chrześcijaństwo nie jest elementem współtworzącym Europę, popełnia po prostu historyczny błąd.
 
ks. dr hab. Grzegorz Ryś
historyk Kościoła, mediewista, profesor Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Dyrektor Archiwum Krakowskiej Kapituły Katedralnej na Wawelu.
 
strona: 1 2 3 4 5