DRUKUJ
 
s. Monika Hoffmann MChr
Miłość siłą misjonarskich serc i rąk
Profile
 


Rio de Janeiro z całym bogactwem swojej natury, a uwierzcie, iż naprawdę miasto, które nazywa się Cudownym (Cidade Maravilhosa) jest w istocie śliczne, roślinność, jakże różna od tej, którą mogłam oglądać w moim kraju. Nie można nie wspomnieć o Corcovado –figura Chrystusa Zbawiciela – teraz uznana za VII Cud Świata. Ogromna, która zdawałoby się, iż obejmuje otwartymi ramionami całą Brazylię. Wszyscy potrzebujemy tego miłosiernego objęcia Boga.
 
Trzeba powiedzieć, iż Rio to też miasto skrajności, można zacząć od dzielnic "opływających złotem" – pod tym, kryje się wszystko... nie sposób wymienić, wyliczyć, jak można zapewnić sobie "bezpieczne" życie tu na ziemi, przechodząc przez biedaków śpiących na ulicach w papierowych "domach" i zatrzymując się na favelach (czyli najbiedniejszej części Rio de Janeiro). I to właśnie favele jako pierwsze zwróciły moją uwagę. Gdy po raz pierwszy postawiłam moja nogę na riowskim lotnisku i trzeba było mi poczekać tam póki ktoś nie zjawi się po mnie i nie zabierze do nowego domu, zaraz po odebraniu bagażu wyszłam przed lotnisko, by wzrokiem "dotknąć" nieba, które tu zdaje się być bliżej nas...
 
Gdy już doświadczałam pierwszej mojej podróży po ulicach Rio to widziałam tylko miliony maleńkich światełek okalających Cidade Maravilhosa. Było to pierwsze jak na ten czas moje "spotkanie" z favelą, biedą, która tu zdaje się być okrutniejsza... później już właściwie na każdym kroku możesz jej doświadczyć, ale możesz też udać, żeś "niewidomy" - czasem tak chyba żyje się łatwiej.
 
A to, co mnie dotyka najwięcej, to swoista bieda dzieci, jakże często niczemu niewinne...i wiedz Czytelniku, że jak widzę z autobusu jadąc do szkoły, śpiące w południe, w istocie gorące południe(40stopni) na ulicach dzieci długo jeszcze ciągnę za nimi wzrokiem, nie mogąc pojąć, ni zrozumieć...różne powstają pytania: czy nie powinny być w szkole, gdzie są ich rodzice, czy jadły dziś obiad?!!! Dlaczego nie mogą wieść normalne, dziecięce życie - takie jak ich rówieśnicy?!!! To są pytania, które na dziś dla mnie zostają bez odpowiedzi, tylko smutek zalewa serce... choć -
 
- Bezradność jest nieraz bolesna... Jednak dla nas chrześcijan nie ma sytuacji beznadziejnych. Zawsze można coś, choćby dla jednego dziecka....!!!
 
Napiszę jeszcze coś może o niewolnictwie dzieci w Brazylii, choć może nie mówi się o tym otwarcie to ono niestety ma miejsce, istnieje i często nie robi się w tym kierunku nic by zapewnić tym dzieciom normalne życie, zabiera się im dzieciństwo zmuszając od najmłodszych lat do ciężkiej, niewolniczej pracy. Można by zacząć choćby od tych, którzy od małego stoją na ulicy i żebrzą... Zmuszani właściwie przez rodziców, którzy często bardzo młodzi i zdrowi szukając łatwego zarobku wykorzystując do żebraniny swoje dzieci, pozbawiając ich tym samym dziecięcych zabaw, radości, a nade wszystko domu i miłości... dzieci ulicy. Wzrastając w ten jakże niegodziwy sposób często nie wiedzą, że można żyć inaczej, chciałoby się powiedzieć "normalnie", ale cóż mogłoby oznaczać to dla takiego dziecka, które od 2-go roku swego życia siedzi z wyciągniętą, maleńką rączką, na chodniku...
 
Widziałam dzieci, które chodzą z drewnianą skrzyneczką i szczotką do butów – "pucybuty", rozpaczliwie poszukujący klientów, by móc zarobić choć kilka reali.
Księża i siostry pracujący na Południu Brazylii, w interiorze (poza miastem) opowiadali o dzieciach, które wykorzystuje się do wypalania węgla drzewnego, pracują już od 12 roku życia.
 
 
strona: 1 2 3