DRUKUJ
 
Bartłomiej Dobroczyński
Zbawienie, czyli wszystko albo nic
List
 


 Na czym polega ta strategia?
 
W buddyzmie pytanie o stan ostateczny, jest pytaniem o naturę Buddy - i w tych przypowieściach często jest ono punktem wyjścia. I kiedy uczeń pyta o to mistrza, to wtedy on może odpowiedzieć „cyprys na końcu ogrodu", „klucha", lub trzepnąć ucznia wachlarzem po głowie. Oczywiście, uczeń nic z tego nie rozumie, często czuje się upokorzony, oszukany, albo wystawiony na jakąś dziwną próbę - i zasmucony odchodzi. Podobnie zresztą, jak bogaty młodzieniec, któremu Jezus zalecił: idź sprzedaj wszystko, co masz i rozdaj ubogim (…) a będziesz miał skarb w niebie (Mk 10, 21). On także nie poczuł się usatysfakcjonowany tym, co usłyszał, spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony (Mk 10,22).
 
Takie na pozór tylko nonsensowne historie, mające przybliżać naturę ostatecznej rzeczywistości podobnie jak koany, występują nie tylko w buddyzmie, ale także i w chrześcijaństwie Zachodnim, w obrębie tradycji katolickiej. Wystarczy otworzyć „Legendy dominikańskie" i wtedy zdumiony czytelnik natyka się na przykład na opowieść o tym, jak to do starszego spowiednika przychodzi młody zakonnik prosząc o radę i zwierza mu się, że od pewnego czasu ma cudowne widzenia Matki Boskiej, ale obawia się, czy aby nie zwodzi go sam szatan, który przecież, jak wiadomo, może przybrać postać „anioła światłości". I co na to ów starszy i bardziej doświadczony zakonnik? Otóż radzi mu coś, co dla „zwykłego chrześcijanina" jest równoznaczne bluźnierstwu, albo profanacji! Mówi „napluj na Nią". Zdumionemu zaś tłumaczy: „Jeżeli to jest rzeczywiście Ona, to - jako istota na wskroś cicha i pokorna - zniesie tę zniewagę bez trudu i nie zniknie. Jeśli to szatan, to jego pycha nie pozwoli mu na zostawienie takiej obelgi bezkarnie i natychmiast porzuci on «przebranie» i z wściekłością objawi swoją prawdziwą naturę, ukazując się w postaci wspaniałej i straszliwej".
 
 Czy człowiek współczesny może nie pragnąć zbawienia?
 
Wydaje się, że dzisiaj z tym jest problem. Jezus w pewnym sensie przewidział taką sytuację, bo -jak mówi Pismo - pytał przecież: Czy Syn Boży znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie? (Łk 18,8). Czyżby zdawał sobie sprawę, że kiedyś zbawienie może ludzi zupełnie nie interesować, i być dla nich nieatrakcyjne?
 
 Dziś nie ma zapotrzebowania na lepsze życie po śmierci?
 
Wydaje mi się, że problem jest głębszy. Zapotrzebowanie na „lepsze życie" - tutaj, czy gdzie indziej, w tzw. innym świecie - nie jest mniejsze niż kiedyś, ale nadzieja na jego spełnienie - tak. Naukowcy mówią, że od ponad pół wieku istnieje gatunek „człowieka bez nadziei", człowieka, który już nie czeka na zbawienie, nie spodziewa się jakichś pośmiertnych gratyfikacji, czy „happy endów", szczęśliwych zakończeń rodem z Hollywoodzkich produkcji. Gdy spojrzymy na to, co dziś za zbawieniem przemawia a co nie, to przeciw przemawia prawie wszystko. W ludzkim środowisku kulturowym istnieje niewiele czynników stymulujących wiarę a dużo ją osłabiających. Poza tym, żyje się dziś bardzo szybko i bardzo intensywnie - człowiek nie ma czasu zastanawiać się nad takimi sprawami. Wstaję o szóstej rano, pracuję cały dzień, wracam do domu o północy, kładę się spać i znów wstaję o szóstej… W weekend robię to wszystko, czego nie zdążyłem zrobić w tygodniu: piorę, sprzątam, chodzę na zakupy. O zbawieniu może pomyślę jak będę umierał. Poza tym świat proponuje konkurencyjną ofertę: zamiast czekać na szczęście, które ma nastąpić kiedyś, możesz być szczęśliwy już tutaj.
 
 Mamy raj na ziemi?
 
Gdybyśmy traktowali nadzieje dawnych mistyków bardzo dosłownie, literalnie, to porównując ich opisy ze współczesnymi możliwościami technologicznymi moglibyśmy powiedzieć, że żyjemy w raju. Gdyby św. Augustyn mógł pójść do kina czy skorzystać z Internetu, gdyby przekonał się, że bez problemów można słuchać wszystkich rodzajów muzyki, to by myślał, że jest w raju. Każda z tych rzeczy była dla niego niewyobrażalna. Dziś można wsiąść do samolotu, znaleźć się na drugim końcu świata, można postawić stopę na Księżycu.
 
Mistrz Eckhart, wielki niemiecki mistyk i dominikanin z XIV wieku, w swoich kazaniach mówi, że w głębi duszy mistyka jest „obecne to, co było tysiące lat temu i co będzie za tysiąc lat podobnie też to, co jest za morzami". A więc twierdzi, że mistyk może poznawać „wszystkie rzeczy w prawdzie, żadna nie jest przed nią zakryta". Co by zatem pomyślał gdyby mu umożliwiono kontakt z wyszukiwarką w rodzaju „Google"? Albo pokazano trójwymiarowe kino, gry komputerowe, telefon komórkowy, albo telewizję?
 
 
strona: 1 2 3 4