DRUKUJ
 
Enrico Marinelli
Papież alpinista
Wydawnictwo Rafael
 



z Enrico Marinellim, osobistym ochroniarzem Jana Pawła II, rozmawia Malwina Terlecka
 
 Ochroną Papieża zajmował się Pan od 1 maja 1985 roku, wcześniej strzegł Pan bezpieczeństwa innych osób, zajmujących  ważne stanowiska państwowe. Czy istnieje różnica między ochroną np.  polityków a  ochroną Papieża?
 
Awans na tę  służbę otrzymałem ze względu na moje wcześniejsze doświadczenie zawodowe -  walka z terroryzmem, utrzymanie porządku publicznego w wielkich miastach, takich jak Rzym, organizacja różnych biur i komend oraz inne śledztwa na najwyższym szczeblu ważności w państwie. Dokładnie 1 maja 1985 roku, ponieważ państwo włoskie otrzymało poważne informacje, że Papież ponownie jest w niebezpieczeństwie, że coś może grozić Jego życiu, zostałem wybrany, aby objąć to ważne, odpowiedzialne stanowisko, które dla mnie było wielką radością. 5 maja 1985 roku spotkałem po raz pierwszy Papieża, który w widoczny sposób potrafił czytać w duszy ludzi , również mojej i zgodnie ze zwyczajem pozdrowił mnie bardzo serdecznie, pobłogosławił mnie i dodał na koniec: „zobaczy Pan, że wszystko będzie dobrze.”  
 
Wciąż jednak pytam o różnicę... czy istnieje różnica między ochroną Papieża, a tymi, których strzegł Pan przed niebezpieczeństwem, zanim objął Pan stanowisko dyrektora Głównego Inspektoratu Bezpieczeństwa Publicznego przy Watykanie?
 
Chronić innych polityków jest łatwiej, ponieważ ochrona znajduje się dużo bliżej osoby chronionej.  Papież, ten Papież wyjątkowy, jedyny, wymagał takiej organizacji pracy, która pozwalałaby mu na kontakt z ludźmi, na wykonywanie jego roli pasterskiej. Jan Paweł II nigdy nie zgodziłby się na to,  by cokolwiek przeszkadzało  mu w tym kontakcie, w  dotykaniu, spotykaniu ludzi, wiernych.  Wymyśliliśmy pewien sposób ochrony Papieża, który polegał na zorganizowaniu koncentrycznych sfer trzydziestu, czterdziestu wejść. Wszyscy ludzie, którzy przybywali na spotkanie z Papieżem byli bardzo szczegółowo kontrolowani, w ten sposób nikt nie mógł wnieść nawet broni.
 
Ochrona Papieża to bardzo odpowiedzialne zadanie, jednak już same obcowanie z  Nim, to coś, co zobowiązuje. Czy tak bliski kontakt z Janem Pawłem II wpłynął na Pana życie i Pana relacje z ludźmi?
 
Papież szukał kontaktu z ludźmi, chciał tego kontaktu, obdarzał ludzi przyjaźnią i to zacieśniało więzi między nami. Dużym ułatwieniem w zorganizowaniu służby i wypełnieniu zadania ochrony Papieża było dla mnie to, że pochodziłem z rodziny katolickiej, z rodziny wierzącej.
Z jednej strony żyłem z poczuciem ogromnego obowiązku, ale z drugiej miałem, uspokajającą  mnie, pewność, że nawet gdybym popełnił jakiś błąd, Papież nie zdenerwowałby się na mnie.  Wokół Papieża było zawsze kilka osób, kilku agentów, którzy próbowali być niewidzialni, bo ten Papież nie był papieżem dla policjantów, dla możnych tego świata, ale dla ludzi biednych, ubogich. Urodził się w tej waszej ukochanej Ojczyźnie i  był przeznaczony do tego, aby zrewolucjonizować Kościół, całkowicie oddać się służbie ludowi Bożemu.  Papież tego uczył podczas swojej działalności pastoralnej, wizyt w parafiach, wizyt w diecezjach włoskich i podczas podróży międzynarodowych. 
 
Jana Paweł II chyba bardzo doceniał fakt, że Pan i pańscy współpracownicy staraliście  się być niewidoczni dla niego...
 
Wszyscy staraliśmy się być niewidzialni, nie ubieraliśmy się często w mundury itd., ponieważ uważałem, że to w pewien sposób obrażało świętość osoby Papieża , dlatego próbowaliśmy się ograniczać w naszych interwencjach, jak najmniej reagować, również dlatego, że byliśmy przekonani, że nikt nie zastawił na Papieża żadnej pułapki, bo odkrylibyśmy ją.  Za to wszystko Papież był nam bardzo wdzięczny. Zawsze, kiedy wracaliśmy do Watykanu, pozdrawiał nas, ściskał mi rękę  i obarczał mnie odpowiedzialnością, żebym  przekazał  wszystkim  moim współpracownikom podziękowania Papieża.
 
Wdzięczność, którą okazywał Wam Papież, często przywołuje Pan w swoich wspomnieniach...
 
Już mówiłem, że ten Papież był jedyny, wyjątkowy, zachował swoje pochodzenie, swoje korzenie, swoją prostotę.  Obdarzał przyjaźnią wszystkich tych, którzy na to zasługiwali w taki sam, równy, sposób, dlatego moja praca była częścią wielkiej mojej sympatii względem Papieża. Jan Paweł II miał serce górala, góral kocha góry, swoją ziemię, dlatego można dobrze zrozumieć, że Papież w odróżnieniu od innych osobistości, które myślą, że mają władze na tym świecie, miał ten zwyczaj po każdej naszej służbie mówić „dziękuję”. To było związane z Jego charakterem. To człowiek, który uznawał innych ludzi za swoich braci.  
 
Czy zdarzało się, że Papież bał się o swoje bezpieczeństwo?
 
Nie, nigdy. Papież nigdy nie okazał żadnej troski o swoje bezpieczeństwo. My się  o to troszczyliśmy. Tak było w Agrigento, kiedy Papież zaczął mówić spontanicznie. Przestał  wtedy czytać przygotowane przemówienie i zaczął spontanicznie mówić podniesionym głosem przeciwko mafii. Mafia jest organizacją przestępczą, bardzo niebezpieczną. Jan Paweł II przypomniał przestępcom, że pewnego dnia będzie miał miejsce Sąd Boży. Mówił: „żałujcie, nawróćcie się póki jest czas.” Wtedy rzeczywiście bardzo się przejąłem tą sytuacją, bo wiedziałem, jak mogą zareagować Ci, do których Papież przemawiał.  Mogli zareagować natychmiast i zastrzelić Go. W tym wypadku, jak zawsze, pomogła nam Boża Opatrzność. 
 
Jakim piechurem był Jan Paweł II?
 
Był góralem, ja wtedy byłem szczuplejszy, młodszy, a mimo to nie nadążaliśmy za nim i tak jak piszę w książce, gdy Papież zaczynał chodzić po tych stromiznach, zarezerwowanych jakby dla kozic, my podnosiliśmy oczy ku niebu i mówiliśmy: „święta Matko Boska, niech już się zatrzyma, niech robi więcej przerw.” Chcieliśmy  trochę odpocząć i mieć więcej sił. Wspinał się świetnie, był Bożym alpinistą.
 
Malwina Terlecka jest dziennikarką Radia Niepokalanów