DRUKUJ
 
Jan Pospieszalski
Moherowe obywatelskie państwo
Przewodnik Katolicki
 


 
 Kiedy kilkanaście lat temu na przejściu granicznym miedzy Austrią a Włochami pojawiły się pierwsze autokary z pielgrzymką Rodziny Radia Maryja, włoskie stacje telewizyjne były przygotowane.
 
Dziennikarze z kamerami i reporterzy radiowi dostali „przeciek” od służb granicznych, że dzieje się coś niecodziennego, bo niekończący się sznur autobusów z polskimi pielgrzymami już kilka godzin wcześniej zaszokował celników wjeżdżając z Czech do Austrii. Blisko dwadzieścia tysięcy uczestników jednorazowo przekraczających granicę jako zdyscyplinowana, dobrze organizacyjnie przygotowana społeczność, nawet dla oswojonych z manifestacjami reporterów była czymś niezwykłym. Łakome sensacji media relacjonując pielgrzymkę, tłumaczyły ten fenomen specyficznym polskim katolicyzmem, umiłowaniem Papieża Polaka, popularnością, jaką się cieszy w naszym kraju.
 
Żaden z komentatorów nie dostrzegł, że ma do czynienia z ruchem mającym również swoje społeczne oblicze. Marginalizowana i nieobecna w przestrzeni publicznej na co dzień wspólnota powiedziała światu: „Ja jestem! „My jesteśmy!!!” - uśpiony olbrzym dał o sobie znać. O tym, że polskie media nie poświęciły temu wydarzeniu więcej uwagi, nie muszę polskiemu czytelnikowi przypominać.
 
Inicjatywy chrześcijańskie czy partyjne?
 
W zalewie niechętnych, często wrogich komentarzy opisujących toruńską rozgłośnię, aspekt społeczny pojawia się rzadko, a jeżeli, to w kontekście zaangażowania politycznego. Słuchaczy - Rodzinę Radia Maryja - zazwyczaj przedstawia się jako rezerwuar elektoratu rozdzierany przez prawicowe partie, którego dysponentem jest „sprytny polityczny gracz” - ojciec dyrektor. Próba upartyjnienia w opisie tej wspólnoty i politycznej interpretacji społecznego żywiołu katolików nie jest tylko publicystycznym uproszczeniem. Dostrzegam tu potworny kłopot, przed jakim stanęli raczej liberalnie i progresistowsko nastawieni ludzie mediów.
 
Zaangażowanie społeczne to cecha rozpoznawcza współczesnego społeczeństwa obywatelskiego. Niedoścignionym ideałem dla tęskniących za europejskimi standardami postępowców jest popularność NGO (w żargonie dziennikarskim: „en-dżi-ous”), czyli organizacji pozarządowych. Społeczeństwo obywatelskie i jego forma aktywności jako tzw. trzeci sektor kojarzy się dziennikarzom raczej z ekologami, Zielonymi, stowarzyszeniami feministek czy różnej maści ruchami na rzecz walki z dyskryminacją. Dobrą prasę mają też fundacje, najlepiej z europejsko brzmiącymi nazwami, np. Fundacja Szumana, Adenauera czy Case. Owszem, dostrzega się także wolontariat, ale głośno o nim przy okazji Dnia Uchodźcy lub wiosennego sprzątania świata. Zaangażowanie społeczne słuchaczy Radia Maryja i katolików w ogóle nie mieści się w tym opisie, najprościej więc uporać się z nim, przypinając łatkę upolitycznienia - a jak wiadomo polityka raczej jest brudna, a już na pewno podejrzana.
 
Dokładnie tym samym tropem podążają komentatorzy hiszpańskich mediów, relacjonujący madrycką demonstrację katolików sprzed miesiąca. W stolicy Hiszpanii na placu Kolumba 30 grudnia - w święto Świętej Rodziny - miała miejsce wielka manifestacja „Na rzecz rodziny chrześcijańskiej”. Zorganizowała ją stołeczna archidiecezja we współpracy z hiszpańskimi organizacjami obrony życia oraz ruchami i stowarzyszeniami kościelnymi. Około półtora miliona katolików wyszło na ulice Madrytu w obronie tradycyjnej rodziny. Rodzice z małymi dziećmi, często w wózeczkach, dali wyraz swojemu zaniepokojeniu zmianami prawa, nowymi pomysłami zrównującymi w przywilejach związki homoseksualne, ułatwieniami w przeprowadzaniu rozwodów i klimatem przyzwolenia dla aborcji.
 
W relacjach głównych mediów początkowo starano się pomniejszyć liczbę uczestników, następnie, kiedy dane szacunkowe policji przedostały się do publicznej wiadomości, próbowano opisać manifestacje jako polityczny atak opozycji na rząd. To także okazało się nietrafione, ponieważ handlarze gadżetów i emblematów partii opozycyjnych, zwabieni łatwym zyskiem, rozstawili stragany, ale się przeliczyli. Partyjne flagi nie cieszyły się zainteresowaniem - demonstranci mieli ze sobą kościelne chorągwie i baloniki z nazwami swoich stowarzyszeń i ruchów pro life. Była to już trzecia w ostatnich latach potężna demonstracja katolików w Hiszpanii.
 
Czy fakt, że obywatele skłonni są poświęcić niedzielę (wielu manifestantów przyjechało setki kilometrów z odległych miast Hiszpanii), to wystarczający dowód społecznego zaangażowania? Czy na tej podstawie możemy mówić o katolickim społeczeństwie obywatelskim? Madrycka manifestacja nie miała tylko charakteru spotkania modlitewnego, choć modlitwy tam nie zabrakło. Obywatele w trosce o wspólnotę i kształt życia publicznego, czyli w trosce o własne państwo, przybyli, aby wyrazić swoje zdanie.
Czy silne w Polsce środowiska katolickie to też społeczeństwo obywatelskie?
  
 
strona: 1 2