DRUKUJ
 
ks. Zbigniew Kapłański
Język nawrócenia to język miłości
Droga
 


Użyjmy tu porównania: pierwszym zadaniem lekarza, do którego zgłasza się chory, jest diagnoza: odróżnienie rodzaju choroby, nazwanie jej i potem opracowanie planu leczenia. Lekarz nie ma prawa stwierdzić, nawet poparty wieloma autorytetami medycznymi, ekonomicznymi czy politycznymi, że np. od dziś gruźlica nie jest chorobą. Chorobą ciała jest to, co szkodzi ciału, chorobą ducha - to, co degraduje godność człowieka jako dziecka Bożego. Człowiekowi nie wolno samemu określać, co jest grzechem, a co nim nie jest - byłoby to przypisywanie sobie praw Pana Boga. Orędzie Ewangelii i nauczanie Kościoła dość przejrzyście określają zło i dobro, a zadaniem człowieka jest przykładanie swoich zachowań do tych kryteriów. Gdy już mamy za sobą uporządkowanie nauki o grzechu to łatwiej zrozumieć dwa warunki ważności Sakramentu Pokuty i Pojednania: żal za grzechy i postanowienie poprawy.
 
Jeśli przez akceptowanie złych myśli i spojrzeń, nieopanowane zniecierpliwienie, pożądliwe marzenia, bezmyślnie wypowiedziane słowa i tym podobne zachowania poniżam swoją godność, to łatwiej mi żałować i z większą gorliwością opracuję konkretne kroki prowadzące do zmiany postaw.
 
Warto też zauważyć, że większość grzechów, jakie dostrzegamy w swoim życiu, zaczyna się w głębi serca ludzkiego.
Nie wystarczy zatem stwierdzić, że przekleństwo pojawiło się na moich ustach, trzeba zadać pytanie - dlaczego, czy jestem zbyt zmęczony, bo nie umiem odpoczywać, czy nie mam odwagi zwrócić uwagi komuś, kto źle postępuje i ogarnia mnie bezsilność, czy po prostu nie ćwiczę opanowania.
Nie wystarczy zauważyć, że zaniedbałem modlitwę, trzeba zastanowić się nad pytaniem czy źle organizuję czas, mam niewłaściwą hierarchię wartości czy wręcz lekceważę Pana Boga - a to już dużo poważniejsza sprawa.
 
Po takich odkryciach moim zadaniem jest ułożenie konkretnego planu pracy. Gdy podczas Spowiedzi Świętej zadaję pytanie: "Jak będziesz walczył z tym grzechem?" - zwykle spotykam się ze zdziwieniem. A przecież wszyscy wiemy, że praca nad postawami człowieka wobec innych ludzi i wobec wydarzeń jest zwykle długa i wymaga cierpliwości. Niech to będzie chociaż na początek przepraszanie Pana Boga w sercu za każde niewłaściwe słowo, za każdą próbę ominięcia prawdy. Na zakończenie przytoczę zdanie pewnego grabarza, który w najostrzejszy mróz miał wykopać grób i w wybranym miejscu rozpalił ognisko: "Z tą ziemią jest jak z duszą ludzką: wiele godzin musi się na niej palić ogień Bożej Łaski, aby się dało kopać głębiej".
 
Wdzięczność w drodze do nawrócenia
 
Wiemy, że człowiek jest całością, jednością, nie można po części służyć Panu Bogu, a po części z Niego drwić, jeśli lekceważymy Jego wolę, to decydujemy, że On nie ma racji. Przerażające jest uświadomienie sobie, że "zapłatą za grzech jest śmierć" (Rz 6, 23). Spojrzenie na siebie w świetle Bożej Miłości nazywamy rachunkiem sumienia. Rachunek sumienia to nie jest jedynie zestawienie win. Musimy "wyjechać z tej koleiny duchowej", bo przecież każde odłączenie się od Boga jest oderwaniem się od życia.
 
Myślę, że najciekawszą propozycję rachunku sumienia pozostawił Kościołowi święty Ignacy Loyola, założyciel jezuitów. Zauważa, że wszystko, co myślimy lub mówimy o Panu Bogu powinno się zaczynać od wdzięczności, a zatem najpierw powinienem dziękować Panu za wszystko, czym mnie obdarował, za dar życia, za otwarcie drogi do zbawienia, za piękno świata i wszystkich ludzi, którym cokolwiek w życiu zawdzięczam, ale również za dary, które przegapiłem, które zlekceważyłem albo wręcz zmarnowałem.
W świetle Bożej dobroci każdy grzech pojawi się jako niewdzięczność, ale jednocześnie może zrodzić pragnienie wdzięczności.
 
Ks. Zbigniew Kapłański
   
 
strona: 1 2 3