DRUKUJ
 
ks. Bogdan Giemza SDS
Spotkanie z
 


2. Żródła kryzysów
 
Stwierdzając, że trudności w rozwoju modlitwy są czymś normalnym, mógłby ktoś fałszywie sądzić, że wobec tego wszystko dzieje się z dopustu Bożego i naszym zadaniem jest tylko bierne czekanie na Bożą łaskę pociechy i bliskości. Taki wniosek byłby błędny. Dlatego trzeba chociaż pokrótce powiedzieć o przyczynach trudności. Św. Ignacy Loyola w “Ćwiczeniach duchownych” (cyt. dalej: CD) wymienia trzy powody. Znajdujemy je w regułach o rozeznawaniu duchów (CD 322). Można powiedzieć, że są to trzy kryteria rozeznawania trudności na modlitwie.
 
Pierwsze źródło ma miejsce w nas. Jest to opieszałość, lenistwo lub niedbalstwo w modlitwie i dlatego oddala się od nas radość bliskości Boga, a przychodzą trudności i strapienia duchowe. O. Emanuel Działa OP nazywał taką postawę “opóźnieniem w drodze”. Chodzi w nim o ludzi, którzy na drodze duchowej nie są w tym miejscu, gdzie mogliby już być. Wina w tych przypadkach leży po stronie człowieka. Skala opóźnień jest rozległa i dlatego też wina człowieka może być różna. Reflektując nad stanem naszej modlitwy, trzeba wciąż badać nasze zaangażowanie w niej, naszą troskę o właściwy klimat służący życiu modlitwy. Bez tego, łatwo możemy się usprawiedliwiać i przypisywać Bogu lub okolicznościom stan naszego serca i ducha.
 
Drugi powód jest z woli Boga, który “chce nas wypróbować, na ile nas stać i w jakim stopniu postępować będziemy w Jego służbie i oddawaniu Mu chwały bez tak wielkiego obdarowania pociechami i bez [tak] wielkich łask” (CD 322). Niekiedy w modlitwie koncentrujemy się na doznanych pociechach duchowych i uważamy je za owoc, którego należy wciąż poszukiwać. Tracimy wtedy z oczu właściwy cel modlitwy i szybko popadamy w “duchowe marzenia” lub zniechęcamy się do dalszej drogi. Jesteśmy w tym podobni do dziecka, które otrzymawszy jakiś prezent, bierze je szybko w swoje dłonie, zapominając o dawcy i o wdzięczności. Niebezpieczeństwo zatrzymania się na “pociechach” w modlitwie jest jednym z ważniejszych i niebezpiecznych w rozwoju modlitwy. Tomasz Merton mając to na uwadze daje takie rady w odniesieniu do duchowych pociech na modlitwie: “Najzdrowszą reakcją na te objawy jest wewnetrzny wstręt do przyjemności i podniecienia, jakie im towarzyszą. Zdawaj sobie sprawę, że one nie przynoszą ci rzeczywistej korzyści ani trwałego zadowolenia i nie objawiają ci nic niezawodnego o Bogu czy o tobie samym. Nie dają ci prawdziwej siły, tylko chwilowe złudzenie świętości. A w miarę nabywania doświadczenia spostrzeżesz, jak bardzo cię mogą zaślepiać i jak są zdolne oszukiwać cię i sprowadzać na błędne drogi”.
 
Trzeci powód kryzysów wg św. Ignacego jest również zamierzony przez Boga, który w takim stanie ducha “daje nam poznanie i uświadomienie sobie, żebyśmy mogli wewnętrznie odczuć, że sami ze siebie nie możemy ani uzyskać, ani zatrzymać wielkiej pobożności, mocnej miłości, łez ani żadnej innej pociechy duchowej, ale że to wszystko jest darem i łaską Boga, naszego Pana. [Chodzi o to], żebyśmy nie panoszyli się w cudzym gnieździe i nie doprowadzili naszego umysłu do jakiejś pychy lub próżnej sławy, przypisując sobie samym pobożność lub innego rodzaju pocieszenia duchowe”(CD 322). W modlitwie najważniejszy jest Bóg. To On jest Zapraszającym i Gospodarzem modlitewnego spotkania. On też winien być w centrum naszej modlitwy. Nasze ludzkie doświadczenie pokazuje jednak, że niekiedy łatwo zapominamy o tym. Wydaje się nam, że modlitwa to nasza inicjatywa. Niektórzy mówią: “modlę się, bo chcę i kiedy chcę”. Trudności w modlitwie przypominają nam właściwy porządek.
 
Człowiek zawsze był narażony - jak zauważa Amadeo Cencini - na niebezpieczeństwo rzutowania na Boga własnych potrzeb, tworzeniem obrazu Bogu na miarę ludzkich oczekiwań i pragnień. Rzutuje to również na modlitwę i poczucie nieobecności Boga, braku reakcji z Jego strony na nasze prośby i wołania w modlitwie.  “Jest to doświadczenie ‘przerwy’ - pisze A. Cencini - jako obszaru milczenia i nieobecności Boga, tego Boga, który nie pozwala odnaleźć się tam, gdzi Mu wyznaczyliśmy spotkanie, Boga, który wymyka się temu subtelnemu szantażowi osoby modlącej się, pragnącej i oczekującej wysłuchania, po to, aby dać nam do zrozumienia, iż to nie my mamy Go doświadczać, lecz to On wystawia na próbę człowieka, szuka go i prowokuje, nie zaspokajając jego małych pragnień właśnie dlatego, aby nauczył się pragnąć zgodnie z pragnieniami Bożymi”.
 
3. Potrzeba duchowego rozeznawania i kierownictwa duchowego
 
Częstotliwość i naturalność kryzysów w modlitwie z jednej strony, z drugiej strony zaś złożoność problemu skłaniają do następnej istotnej uwagi w odniesieniu do omawianego zagadnienia: konieczność duchowego rozeznania i potrzeba kierownictwa duchowego. “Jeśli ktoś przesiębierze coś wielkiego, musi znać niebezpieczeństwa, jakie go oczekują, musi ocenić siły, jakimi dysponuje, musi nauczyć się poznawać drogi i stosować środki, jakie pomoga mu tych niebezpieczeństw uniknąć. Zgodnie z tym winniśmy też postępować przy uprawianiu medytacji” (Johannes B. Lotz).
 
Na potrzebę duchowego rozeznawania i kierownictwa duchowego wskazują mistrzowie życia duchowego. Rozwój ruchów religijnych i coraz liczniejszy udział w rekolekcjach ignacjańskich sygnalizują wielkość i znaczenie tych spraw. Reguły rozeznawania duchów podaje św. Ignacy w “Ćwiczeniach duchownych” (CD 313-336). Z racji dostępności komentarzy do tych zagadnień, pomijam dalsze omówienie zagadnienia.
 
 
strona: 1 2 3 4