DRUKUJ
 
o. Piotr Jordan Śliwiński OFMCap
Psioczenie
Głos Ojca Pio
 


z cyklu 12 zajęć polonusa
  
 Piszą naukowcy, że Quin Shi Huangdi, cesarz chiński, twórca dynastii Quin, który wsławił się wieloma wspaniałymi dziełami, był pomimo wszystkich osiągnięć zwykłym tyranem. Miał podobno w wielu miejscach swego królestwa umieścić napisy: Wszystko w porządku. Odważniki i miary są ujednolicone. Mężczyźni są dobrymi mężami, rodzice są szanowani. Wszędzie tam, gdzie wieje wiatr, ludzie są zadowoleni. Widać propaganda to nie nowy pomysł, a i billboardy miały swoją prehistorię. Chiński cesarz –  jak widać – chciał mieć święty spokój w cesarstwie, więc starał się wpoić swoim podwładnym jasne przekonanie, że ogólnie jest dobrze.
 
Dziś mamy nieco mniej komfortową sytuację. Media i opinia publiczna żywią się skandalami, tragediami, tym, co czarne, złe, źle pomyślane, kiepsko wymarzone. Zdarza się słyszeć ciągle o jakiejś grupie w Polsce, że jest do czegoś niedostosowana: a to do Europy, a to do pewnych standardów, a to do chrześcijańskich wartości, a to do nowego wszechideału powszechnej i bezwarunkowej tolerancji, a to do myślenia patriotycznego, i tak w kółko. Funkcję umacniania naszej dumy i poczucia, że jesteśmy dobrzy, muszą spełniać redakcje sportowe. Polska miłość do zwycięzców sportowych gali będzie rosła odwrotnie proporcjonalnie do wyścigu wrogich epitetów w różnych radiach, dziennikach czy telewizjach.
 
Boję się jednak, że tak jak propaganda sukcesu chińskiego cesarza czy bliższe nam miraże zbudowania drugiej (ludowej – oczywiście) Polski prowadzą (czy też mają prowadzić...) do podobnych efektów – do społecznej śpiączki. Bo jak jest bardzo dobrze, to nic nie trzeba zmieniać, a jak jest tak źle, że aż strasznie, to też nie warto się trudzić, gdyż można na siniakach skończyć, żadnych zmian nie widząc. W zamian można, ba, nawet wypada, psioczyć na kogoś lub na coś, a w zależności od zapatrywań politycznych, społecznych, moralnych lub religijnych zawsze się znajdzie ktoś psioczenia godny, lecz tyle i nic więcej. Potem spokój, telewizor i chwila wzlotu z Małyszem, siatkarzami, pływakami, pięcioboistkami czy młodą tenisistką.
 
Spsioczenie wszechobecne to stan niespecjalnie nowy, aczkolwiek niebezpieczny, gdyż doprowadza do trwałej ślepoty na to, co najważniejsze. Tak było w czasach, gdy święty Paweł pisał do Koryntian, z których jedni psioczyli na Apollosa, inni na Pawła, inni na Kefasa albo kogoś jeszcze innego, chwaląc przy tym jedynie swoich liderów, przewodników, rzekomo najlepszych. Przez to psioczenie zaciemniało się ich widzenie, że ani jeden, ani drugi, ani oni sami jako wspólnota nie mogliby funkcjonować, ba, istnieć bez Chrystusa. W końcu Paweł zapytał o Tego, który jest istotny: Czy Chrystus jest podzielony? Czyż Paweł został za was ukrzyżowany? Czy w imię Pawła zostaliście ochrzczeni? (1Kor 1,13).
 
Otóż to – psioczenie musi prowadzić do podziału, do oddzielenia się psioczącego od innych albo w wypadku równoczesnego występowania kontrpsioczenia do budowania coraz wyższych murów.
 
Taka postawa nie dotyczy bynajmniej li tylko sfery publicznej, ale i kościelnej. Proboszcz ludzi wkurza, organista denerwuje, kazanie się nie podoba, spowiednik frechowny, purpurat nieżyciowy i to wszystko warte jest psioczenia, ale ni rozmawiania, ni aktywności. Wiele razy odpowiadam na skargi pod adresem takiego czy innego duchownego – pogadaj z nim, to twój pasterz, masz prawo z nim rozmawiać, powiedzieć, co cię boli. A jak nie przyjmie? Może od razu będzie trudno, ale widząc życzliwość i troskę, przyjmie, jeśli nie za pierwszym razem, to za kolejnym.
 
Trzeba zatem częściej narzucać sobie konieczność życzliwego słuchania innych ludzi i krytycznego siebie samego. Słuchać, aby najpierw zrozumieć, a nie od razu ocenić, spsioczyć. A nuż ktoś w inny sposób wyraża to, co i nam jest drogie? Jeden z kapucynów, pozytywnie przegryziony harcerskim duchem, pozdrawia często wszystkich: Czuj duch! Proponuję inne pozdrowienie-zachętę, o wydźwięku anty-psioczeniowym: Słuchaj duch! Cierpliwie!
 
o. Piotr Jordan Śliwiński OFMCap