DRUKUJ
 
o. Mirosław Pilśniak OP, Marta Wielek
Grzech nie jest najważniejszy
List
 


“Moralne eksperymenty"?!
 
Jest taka zabawna zasada - jej autorstwo niesłusznie przypisywane jest Ojcom Kościoła - która głosi, że najlepszym sposobem na zwalczenie pokusy jest jej ulec. To jest oczywiście żart, ale on pokazuje, że człowiek, który zawsze dąży do jakiegoś dobra, może czasem gruntownie się pomylić, wybierając drogę jego realizacji. Dopiero po jakimś czasie odkrywa, że nie tego szukał. Można więc powiedzieć, że na drodze takich eksperymentów, człowiek dowiaduje się, co jest rzeczywiście dobre, a co może być dla niego zgubne. Najlepiej byłoby, by nabierał tej wiedzy poprzez dobre czyny, najczęściej jednak zawdzięcza ją swoim pomyłkom.
 
Jakiś czas temu, w zimie, podczas opadów deszczu ze śniegiem jechałem samochodem z prędkością może 30-40 km/h. W pewnym momencie zmieniłem pas, żeby móc skręcić w prawo. Znalazłem się nagle na nierozjeżdżonym śniegu. Zupełnie straciłem panowanie nad pojazdem i o mało nie uderzyłem w stojące na skrzyżowaniu samochody. Ocalałem i zdobyłem nowe doświadczenie moralne: Aby nie złamać przykazania “nie zabijaj", musisz brać pod uwagę także to, że warunki otoczenia zmienią się szybciej niż zdążysz na to zareagować.
 

Czyli doświadczenie moralne jest zbieraniem wiedzy o tym, co jest dobre, a co złe, na podstawie tego, co się przeżyło?
 
Tak, to jest uzupełnianie - nazwijmy to - teoretycznej wiedzy moralnej o praktyczne rozwiązania. Jest ono wzbogacane także przez doświadczenie moralne innych osób, które przekazują nam spostrzeżenia ze swoich moralnych eksperymentów: “Nóż trzymaj w ten sposób", “nie koncentruj się na swoich grzechach". Do tej sfery należy także nasze wychowanie otrzymywane w domu i szkole.
 
Jest też w sumieniu trzeci element, nazywany irracjonalnym. Nie należy go jednak mylić z nieracjonalnym. Chodzi o światło Ducha Świętego, czyli nasze wewnętrzne przekonanie, że Pan Bóg oczekuje od nas właśnie tego działania. Ten element sumienia jest bardzo widoczny w subtelnych wyborach między jednym dobrem a innym, np. w wyborze powołania. Decyzja o kapłaństwie wymusza rezygnację z ogromnej ilości dobra, które dokonałoby się na drodze małżeńskiej. Najczęściej taką decyzję podejmujemy opierając się właśnie na wewnętrznym przekonaniu, że Duch Święty nakłania mnie do zrealizowania takiej, a nie innej wersji mojego życia. Zatem, jeśli mówię, że moje sumienie mi coś podpowiada, to znaczy, że dany uczynek skonfrontowałem z wiedzą moralną, doświadczeniem i światłem Ducha Świętego. Na podstawie tego rozpoznania, oceniam go jako dobry lub zły.
 

A jeśli to, co odczytam jako natchnienie Ducha Świętego, jest niezgodne na przykład z nauczaniem Kościoła?
 
Jeśli twoje sumienie działa prawidłowo, powinno skonfrontować twoje subiektywne przekonanie z pozostałymi elementami sumienia, także z nauczaniem Kościoła w danej sprawie...
 

A może moje sumienie jest bardziej wrażliwe na natchnienia Ducha Świętego niż instytucja Kościoła i moje “subiektywne przekonanie" wyprzedza nauczanie Magisterium?
 
Jeśli ktoś tak bardzo uprzedza swoim poznaniem naukę Kościoła, to powinien porozmawiać o tym ze swoim biskupem. On podzieli się tą wiedzą z innymi biskupami zebranymi na synodzie. Ci przekażą ją papieżowi, a ten może ogłosi nowy dogmat wiary. Wówczas ten wynalazek czyjegoś sumienia będzie z całą pewnością zgodny z wolą Bożą.
 
A na poważnie: rozeznając między dobrem a złem, człowiek musi uwzględnić także te kryteria, które nie pochodzą od niego samego. To jest doświadczenie wielu świętych, na przykład siostry Faustyny. Ona absolutnie nie rezygnowała z tego co widziała. Przyjmowała jednak posłusznie wolę przełożonych, którzy ograniczali jej możliwość głoszenia nauki o Bożym miłosierdziu. Właśnie dzięki temu, że nie nadużywała swojej wolności, ale poddała się pod ocenę Magisterium, możemy dzisiaj powiedzieć, że jej nauczanie stało się bogactwem Kościoła.
 
 
strona: 1 2 3 4