DRUKUJ
 
o. Mirosław Pilśniak OP, Marta Wielek
Grzech nie jest najważniejszy
List
 


To może lepiej się nie zastanawiać, tylko po prostu posłusznie wypełniać nakazy i zakazy Kościoła?
 
To, o czym mówisz paraliżuje sumienia! W prawie kanonicznym znajduje się domniemanie, że dziecko przed ukończeniem siódmego roku życia nie jest zdolne do korzystania z rozumu praktycznego, czyli nie jest zobowiązane do przestrzegania przepisów kościelnych. Umie ocenić swoje zachowanie tylko w oparciu o nakazy i zakazy rodziców. Jeśli mama czegoś zabrania, dziecko przewiduje, że jeśli to zrobi, spotka się z karą lub niezadowoleniem matki. Gdy człowiek dorasta i zdobywa umiejętność korzystania z rozumu praktycznego, staje się zdolny do samodzielnego osądu. Niestety bywa tak, że całkiem dorośli ludzie pozostają na etapie rozwoju sumienia dziecka. W ocenie swoich uczynków używają tylko kategorii: wolno - nie wolno, księża pozwalają- księża zabraniają. Uważają, że jeśli księża na coś pozwolą, to automatycznie stanie się to dobre. Dopóki jednak zabraniają, to znaczy, że jest to złe. W takim przypadku trudno w ogóle mówić o jakimś sumieniu. To nie jest osąd sumienia, tylko czysto zewnętrzna ocena, wynikająca z nieuformowanej dziecinnej wiedzy na temat dobra i zła.
 

Czy zawsze mam postępować tak jak podpowiada mi sumienie?
 
Zasada wiary - czyli reguła, która określa moją odpowiedzialność przed Bogiem - mówi, że zawsze jestem zobowiązany postępować zgodnie ze swoim sumieniem. Dzisiaj jednak sumienie często mylone jest z dobrym samopoczuciem związanym z jakimś czynem. Kiedy niektórzy mówią: “postąpiłem zgodnie z własnym sumieniem", oznacza to tylko tyle, że zrobili coś, czego bardzo chcieli. Bardzo często ludzie powołują się na swoje “sumienie" wtedy, gdy wprost łamią przykazania. Dotyczy to zwłaszcza zagadnień etyki seksualnej. W rzeczywistości jednak stają się zakładnikami swojego niezobiektywizowanego “widzimisię". Ono często prowadzi ich do zła, którego w rzeczywistości nie chcą.
 

Co robić, jeśli moje sumienie nie wyrzuca mi czegoś, o czym wiem z nauczania Kościoła, że jest grzechem?
 
Należałoby wtedy zadać sobie pytanie: co się stało, że moje rozeznanie straciło smak przykazania? Zacznij szukać przyczyny tego rozdźwięku pomiędzy nauczaniem Kościoła a twoim sumieniem. Poczytaj na ten temat, porozmawiaj z kimś, zdobądź wiedzę, przemyśl swoją przeszłość... Z szacunku do swojego sumienia nie lekceważ tego dysonansu, bo zrobisz z niego bezużyteczne narzędzie wyrażania twoich pragnień.
 

Z pewnych grzechów więc nie spowiadamy się, ponieważ sumienie nam ich nie pokazuje. A z jakich jeszcze powodów nie wyznajemy wszystkich przewinień? Ze wstydu? Z nieświadomości?
 
Myślę, że każda z tych rzeczy może być powodem. Zacznijmy od wstydu. Czasem się zdarza, że ktoś przychodzi do spowiedzi i mówi: “Popełniłem grzech, ale wstydzę się go wypowiedzieć". Takie bezpośrednie wyznania są jednak rzadkością. Najczęściej ludzie w takiej sytuacji zachowują się jak biblijny Adam - próbują się ukryć z grzechem; tak go wyznać, by ksiądz go nie zauważył. Wstyd jest też często znakiem nieakceptowania jakiejś części swojego życia, np. seksu... Jak sobie z tym wstydem poradzić? Przede wszystkim trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, co się faktycznie za tym wstydem kryje. Z czego wynika tak silna bariera przed wyznaniem danego grzechu? Czego się tak naprawdę obawiamy? Dopiero potem możemy próbować ten wstyd jakoś przełamywać.
 
Jeśli natomiast chodzi, o grzechy, których sobie jeszcze nie uświadomiliśmy, nie odkryliśmy w sobie, to zdałbym się całkowicie na Ducha Świętego. Bywa tak, że - ni stąd ni z owąd - zaczynamy myśleć o naszym postępowaniu w zupełnie nowy sposób. Zaczynamy dostrzegać w tym, co uważaliśmy za bezpieczne i dobre jakieś zło. Jedynym uzasadnieniem tego zjawiska jest to, że Bóg działa bezpośrednio na nasze sumienie. W miarę pogłębiania wiary, odkrywa przed nami kolejne obszary, których dotąd nie braliśmy pod uwagę w naszym rachunku sumienia. Pan Bóg ujawnia nam kolejne pokłady naszej grzeszności, żeby nas pomału z nich uzdrawiać.
 
Trzeba się na to otworzyć, ale trzeba też uważać, by nie drążyć sumienia dla swojej własnej perfekcji. Taka droga jest pułapką koncentrowania się na sobie, a nie na Panu Bogu. Spowiedź jest Dobrą Nowiną o uzdrowieniu mojego serca, a nie opowieścią o ciemności mojego grzechu.
 
z o. Mirosławem Pilśniakiem rozmawiała Marta Wielek
     
 
strona: 1 2 3 4