DRUKUJ
 
Tomasz Budzyński, Urszula Jagiełło
Z ciemności do światła
Ruah
 


To jest taki moment zakochania, a później jest czas trudnej miłości.
 
Później jest czas bardzo trudnej miłości. Istnieje bowiem demon i trzeba z nim podjąć walkę. Jak mówi św. Paweł: „Nie walczymy przeciwko człowiekowi, ale przeciwko demonowi. Nie przeciwko ciału i krwi, ale przeciw siłom zła na wyżynach niebieskich”. To jest walka chrześcijańska.
 
A jednak na „Lunie” nie jest zupełnie ciemno. Natalia pisała, że muzyka „Luny” kojarzy jej się z zachodami słońca, z podróżami, więc z czymś bardzo przyjemnym, radosnym. Też miałam takie wrażenie, słuchając tej płyty, że w warstwie muzycznej jest ona pogodna. Trudne słowa, z którymi trzeba się zmierzyć, nie dołują, jest pocieszenie. I to też odzwierciedla refren w „Trenie”, który tam włączyłeś. Śpiewasz dla pocieszenia „jak ciepły deszcz”, ale zaraz za tym jest „jak zwiastun burz”, czyli zapowiedz walki.
 
Zgadza się.
 

TOLKIEN
 
W Twoich tekstach było zawsze wiele odwołań do Tolkiena. Czy na „Lunie” już ich nie ma? Wyrosłeś z Tolkiena?
 
Ale nie ma z czego wyrastać. To jest dzieło głęboko chrześcijańskie. Pokazuje ofiarę z życia. Istota zupełnie skazana na zagładę, podejmuje się tego, idzie w śmierć. Co ciekawe ta misja nie została powierzona Gandalfowi czy Aragornowi, czyli herosom, mądrym silnym i doświadczonym; tylko takiemu niepozornemu hobbitowi, komuś kto nie ma ani sił, ani rozumu. Mało tego – za nim idzie Sam, który już nie ma żadnego interesu w tej wyprawie. Może wrócić do domu w każdej chwili, jednak idzie. To jest książka o najpiękniejszych wartościach. Zrobiła kiedyś na mnie bardzo duże wrażenie i jestem pod jej wpływem do dziś. Jak śpiewam piosenkę „Umieraj”, to staje mi przed oczami fragment z Tolkiena, jak Rohan idzie z odsieczą na „Ostatnią bitwę” i Theoden mówi swoim rycerzom, że oni jadą na odsiecz, ale jadą też na śmierć. On mówi, że „my nie wrócimy do domu, ale staniemy do walki”. Dla mnie wspaniały jest ten moment, kiedy on przejeżdża przez szpaler jeźdźców, uderza mieczem w ich włócznie i krzyczy: „Dead!”... Theoden to prawdziwy mężczyzna!
 
Dał im odwagę do walki.
 
Zginął, ale natchnął taką siłą swoich rycerzy, że wygrali. Wydawało się, że ta bitwa jest beznadziejna, a przyszło zwycięstwo. Najważniejszym zadaniem było pokonać strach i przekonanie, że my jesteśmy tylko ludźmi, a ten czarnoksiężnik, Nazgul, ma taką straszliwą moc... Co jest jego bronią? Jego bronią jest tylko strach. Tylko to. Armia Theodena pokonała strach i to jest największe zwycięstwo. Demon, szatan, Nazgul, niszczy nas nie swoją realną mocą, ale przez nasz strach. Diabeł trzyma nas w swoim więzieniu przez strach przed śmiercią i on nam interpretuje życie. Chrystus mówi do Piotra: „Idź po wodzie!”, a demon mówi: „Człowieku, jak możesz iść po wodzie, przecież umrzesz, utopisz się!”. To jest niewola złego ducha. Kiedy armia Theodena krzyczy „Śmierć!”, okazuje się, że śmierci nie ma! To, że nasze ciało zginie, jest w tym momencie bardzo mało ważne. Theoden zginął, jego ciało umarło, ale jego dusza była żywa jak nigdy wcześniej.
 
Najczęściej jednak boimy się śmierci ciała.
 
Śmierć ciała to jeszcze jest pikuś, ale diabeł nas i tym chce straszyć. Choć Jezus mówił: „Wy się nie martwcie o tych, którzy mogą zabić wasze ciała. Bójcie się tego, co może duszę wtrącić do piekła”. Chrystus mówi: „Chodź po wodzie!” i trzeba zrobić ten krok w przepaść. Okaże się, że nie ma śmierci, nie ma przepaści. Można iść po wodzie. My widzimy przed sobą śmierć, a Jezus widzi życie. Mówi: „Idź po wodzie, wejdź w swoją śmierć”. Tak mówi? Ale nie można się utopić z Chrystusem. Nie ma innej osoby w historii, która by tak mówiła do ludzi.
 
Myślisz, że sami możemy zrobić ten krok w przepaść?
 
Według mnie bez Chrystusa nie można tego w ogóle zrobić, bo człowiek jest za słaby. Musi patrzeć na Chrystusa.
 
Ale można wejść w takie trudne wydarzenie, sytuacje ciemności albo śmierci i wyjść z niczym, nie doświadczyć zmartwychwstania.
 
Może nie, a może tak. Mnie się wydaje, że jeżeli człowiek próbuje z odwagą wejść w taką sytuację, czeka go tam zwycięstwo.
 
Też pisałeś, jak Tolkien, bajki dla swoich dzieci?
 
Nie. Moje obrazy i moje piosenki to są bajki dla moich dzieci. Moja córka z kolei bardzo dużo pisze. Nawet kilka bajek dziennie. Wystarczająco dużo, jak na jeden dom.
 
Jesteś dla nich bardzo inspirujący...
 
Dzieci są wszystkiego świadkami. Jak widzisz nasze mieszkanie jest bardzo małe. Ja maluję u Niny w pokoju. Wszystko widać. Dzieci ciągle mi kibicują. Siedzą na kanapie z tyłu i mówią: „O, to dobrze, to słabo, to jest piękne tato!”. I jak one popatrzą, to ja już wiem, że coś jest dobre, albo do kitu. Dzieci nie kłamią.
 
 
strona: 1 2 3 4 5