DRUKUJ
 
s. Anna Bałchan, Magdalena Janiak
Ocenę zostawmy Bogu
Przewodnik Katolicki
 


Skoro jednak nie ukrywamy, że prostytucja jest problemem, to czy nie da się temu profilaktycznie zaradzić?
 
- Jeżeli cofniemy się do Starego Testamentu, to zauważymy, że problem prostytucji był od zawsze (choćby doświadczenie Sodomy i Gomory). Jest coś, co zwykło się nazywać „tajemnicą nieprawości”, czyli wybieramy pewne rzeczy, które wydają się nam słuszne i dobre w danym momencie. Niektóre osoby prosto z domu dziecka idą do agencji. Są jednak i takie, które tej drogi nie wybrały. To znaczy, że musiał się znaleźć jakiś element, który popchnął ich w tym kierunku, pokazał pewną myśl.
 
Seksbiznes wiąże się z ogromnymi pieniędzmi. Często są to machiny międzynarodowe trudniące się w zdobywaniu kobiet. Całkowicie wstrzymać tego nie możemy, ale możemy pomagać wybierać. Potrzebne są jednak pieniądze po to, by ten człowiek mógł zacząć normalnie funkcjonować w społeczeństwie. Ludzie muszą mieć możliwość godnie zarabiać na swoje życie. Jeśli nie ma alternatyw, nie ma wyboru.
 
Wynika z tego, że winne jest państwo…
 
- Rzeczywiście, sytuacja społeczna w kraju wcale nie pomaga kobiecie. I to nie ma nic wspólnego z jakimś chorym feminizmem. Wystarczy wyobrazić sobie ofiarę przemocy domowej lub takiej, która doświadczyła procederu prostytucji. Jak taka kobieta ma wynająć mieszkanie? Przeciętna pracownica supermarketu zarabia kilkaset złotych i nie stać jej na podstawowe utrzymanie. Nie ma dziś prawa, żeby pomóc takim czy innym osobom, ale to nie znaczy, że go nie będzie. Nie można siedzieć cicho, trzeba działać. To jest nasz kraj, nasze społeczeństwo. Nie mamy dużego wpływu na to, co dzieje się w Afryce. Owszem, możemy się pomodlić za tych ludzi i podzielić się groszem, ale bezpośrednio pomóc im nie możemy. Zacznijmy więc od dołu, od swojego środowiska. Ja mam wpływ na to, co jest wokół mnie, na ludzi, z którymi przebywam czy też pracuję. Każdy z nich ma swoje talenty i wykształcenie. Razem możemy działać, bo wspólnie się uzupełniamy. Każdy człowiek robi coś innego, ale to nie znaczy, że coś jest lepsze, a coś gorsze. Każdy ma swoją drogę i rolę do spełnienia. To zaś, co robimy, ma służyć temu, by człowieka podnieść, dać mu nadzieję. W końcu „Miłość łaskawa jest”.
 
Mówimy o problemie prostytutek, ale gdyby nie było chętnych do korzystania z ich usług, to kobiety by się tym nie trudziły. Czy to też nie jest problem?
 
- Myślę, że aktualnie przeżywamy kryzys wartości kobiety i mężczyzny. Bo jeśli ktoś korzysta z usług prostytutki, to czy ma on poczucie własnej wartości? To jest przeważnie osoba, która nie potrafi nawiązać normalnych relacji i rozmawiać z drugim człowiekiem. „Klientami”, jak się zwykło mówić, są często ojcowie rodzin, ludzie mający własne ognisko domowe. Czego więc im brakuje? Musimy uczyć komunikacji. Już młodym trzeba wskazać kierunek, zrobić coś, żeby mogli wspólnie działać, a przy tym mieli satysfakcję. To pozwoli im w przyszłości zbudować więzi rodzinne. Ważna jest prawdziwa miłość, a nie jej zafałszowany obraz. Tak naprawdę prostytucja jest teatrem, spektaklem kupionym za pieniądze. Nie ma to jednak nic wspólnego z prawdziwą miłością.
 
Czy w związku z dużym zapotrzebowaniem są plany utworzenia kolejnych placówek pomocy?
 
- Wszystko mogłoby być wspaniale, ale jak nie ma pieniędzy, to pospolitość skrzeczy. To, co jest dzisiaj możliwe do zrobienia, to robię. Aktualnie jeżdżę po Polsce i opowiadam o problemie prostytucji i przemocy domowej. Jestem w stanie szkolić ludzi, żeby w danych miastach ktoś mógł działać. Niemniej, żeby to coś zaczęło egzystować, potrzebny jest ogrom wysiłków, żeby stworzyć całe zaplecze, całą strukturę. Ważne jest przy tym, by jednocześnie wykorzystywać to, co w danym mieście już jest, czyli ośrodki pomocy, interwencji społecznej, i wszystkie inne, z którymi można współpracować. My twórzmy możliwości, a ocenę zostawmy Bogu.
 

siostrą Anną Bałchan rozmawiała Magdalena Janiak
 
 
strona: 1 2