DRUKUJ
 
dk. Artur Dobrzyński
Wspólnototwórczy wymiar prawdy cz.3
materiał własny
 


Na tym przykładzie widać że, to właśnie w prawach człowieka dochodzi szczególnie wyraźnie do głosu zasada podporządkowania społeczeństwa człowiekowi. Nie obywatelowi, lecz człowiekowi, ponieważ także przyznanie komuś praw obywatelskich lub pozbawienie go ich, jak również treść tych praw, ma za podstawę dobro poszczególnych ludzi. To społeczeństwo powinno być podporządkowane człowiekowi, a nie odwrotnie. To właśnie dobro człowieka jest prawdą, której poszukuje się we wspólnototwórczym dialogu i którą usiłuje się przełożyć na prawo jako zespół słusznych zasad życia społecznego. Niektóre takie prawdy raczej nie podlegają dziś dyskusji. Najważniejszą z nich zdaje się być prawda o godności każdego człowieka, w imię której formułuje się poszczególne jego uprawnienia[39].
 
W tym miejscu wspomnieć jednak trzeba o opinii wyrastającej z radykalnego oddzielenia sfery wartości od sfery faktów. Zgodnie z tą opinią nie można poznać wartości i godności człowieka. Można mu ją tylko nadać: nie wynika bowiem ona z żadnych faktycznych, możliwych do poznania, cech ludzkiego bytu. Owszem, godność ta zostaje nadana poszczególnym „egzemplarzom” gatunku homo sapiens nie dowolnie. Niemałe znaczenie może mieć tu także empiryczna wiedza o człowieku, ale przypisanie komuś godności ma charakter decyzji, nie zaś moralnie wiążącej normy, której podstawą jest poznanie jakiejś prawdy o człowieku. W państwie podmiotem takiej decyzji jest całe społeczeństwo i postuluje się, by podejmowało ją ono w harmonii z szeregiem innych swych decyzji legislacyjnych, no i oczywiście w zgodzie z indywidualnymi preferencjami większości jego obywateli. Opinię taką wyrażano kilkakrotnie w kontekście dyskusji wokół legalizacji aborcji[40].
 
Jeśli tak się ma rzecz z wartością i godnością człowieka, to nie inaczej z wszelkimi wartościami moralnymi pochodnymi wobec niej. Tak więc np. pochwała prawdomówności lub odwagi i dezaprobata postaw oraz czynów im przeciwnych musi mieć także charakter w gruncie rzeczy umowny. Temu, kto ceni kłamstwo, mogę przeciwstawić jedynie swą wobec niego niechęć, wrogość, nie mogę natomiast sensownie twierdzić, że ja mam rację, on zaś nie. Odwołanie się do opinii większości nie ma nic do rzeczy, a ponadto odwraca cały omówiony poprzednio, stosunek pomiędzy demokracją a prawami człowieka. Idąc jeszcze głębiej- zmienia znaczenie wspólnototwórczego dialogu. Jego podstawą i warunkiem sensowności przestaje być jakakolwiek prawda o człowieku, ponieważ z żadnej z nich nie wynikają normatywne wnioski. Dialog oznacza w tym kontekście jedynie starcie odmiennych opcji wartościujących, grę sił, w której jedną z metod może być stosowanie ocen moralnych, ale w gruncie rzeczy oceny te mają w tym ujęciu charakter perswazyjny i ideologiczny. Miejsce siły racji i prawdy zajmuje „racja silniejszych”. Jeśli nawet wprost się tego nie mówi, to tylko ze względów propagandowych. Zgodnie z tym stanowiskiem, prawda nie odgrywa w dialogu wspólnototwórczym żadnej roli.
 
Jeśli bowiem człowieczeństwo w jego wymiarze wartości może być jedynie nadane aktem decyzji, która nie musi powołać się na żadną fundamentalną prawdę, to oczywiście, mają słuszność ci, którzy powiadają, że człowieczeństwo ludzkiego płodu ma charakter decyzji moralnej i nikogo nie można do niej zmusić. Idąc dalej tym tropem myślenia - w żadnym przypadku aborcja nie powinna być karana, nawet wtedy, gdy jej dokonanie zagraża życiu kobiety. Ewentualna decyzja społeczeństwa jako całości (dokonana w drodze referendum lub przez jego parlamentarnych przedstawicieli) o karalności aborcji[41] w niektórych przypadkach zasługiwałaby na uznanie jej za niepożądany z punktu widzenia całego systemu demokratycznego akt ograniczenia wolności osobistej przez państwo.
 
Jeżeli natomiast można człowieka poznać w jego godności, jeżeli poznanie to można i należy „przełożyć” na uprawnienia człowieka, te zaś muszą znaleźć swój wyraz w prawie obowiązującym wszystkich. Jeżeli podstawowym prawem człowieka jest jego prawo do życia i wreszcie jeśli brak podstaw, by odmówić człowieczeństwa nienarodzonym - to w jakim sensie można by się powołać na „przekonania moralne” jako na argument przemawiający przeciw delegalizacji aborcji. Już bardziej zasadne byłoby powołanie się na przekonania empiryczne, np. na argumenty przemawiające przeciw człowieczeństwu płodu ludzkiego.
 
Znamienny jest fakt, że również sposób rozumienia pluralizmu zależy od tego, jak się pojmuje rolę prawdy w dialogu. Jeśli dialog ten nie odwołuje się do żadnej prawdy, to wszelkie poglądy są z zasady równouprawnione, a o przyjęciu któregokolwiek z nich decyduje, nie siła racji, a racja silniejszych, większości albo innych atutów, jakimi dana grupa nacisku dysponuje. Odwoływanie się do dobra wspólnego traci swą moc. Pozostaje próba przekonania rzeczników jakichś cząstkowych interesów, że na dłuższą metę szkodzą nie tylko innym, ale i sobie. Obserwacja realizacji roszczeń poszczególnych grup społecznych raczej nie napawa optymizmem. Nazbyt często przekonującym argumentem okazuje się tylko odwołanie do własnego i to niezbyt szeroko pojętego, interesu danej grupy. Jest rzeczą znamienną, że tam, gdzie chodzi o możliwie trafne i pełne ujęcie prawdy, tam szukającym prawdy nie wystarcza, że znajdują się w obrębie statystycznej większości, dostatecznej do przeprowadzenia własnej opcji. Na ostatnim Soborze bywało, że projekt dokumentu uzyskał już wymaganą większość, a jednak odsyłany był do kolejnego przepracowania, uwzględniającego w miarę możności również te propozycje poprawek, które zgłaszała „przegłosowana” mniejszość. Czyniono tak parokrotnie, aż dokument uzyskał aprobatę niemal wszystkich Ojców soborowych[42].
 

 
 
strona: 1 2 3