DRUKUJ
 
Wytykacz
Ludzie, nie idźcie do kościoła…
Rycerz Młodych
 


 
 Są takie momenty we Mszy świętej, które młodzież szczególnie celebruje. Są takie miejsca w kościele, które młodzież uznaje za szczególnie uprzywilejowane: Moment Komunii i półpiętro w drodze na chór.
 
Niedziela jak niedziela,
choć tym razem miałam o jeden więcej powód do radości. Oprócz mojej siostry poszła do kościoła również mama, która na ogół wymawia się koniecznością gotowania obiadu. Pogoda była ładna, nastroje dobre, kościół niedaleko: jednym słowem – sielanka.
 
Na półpiętrze w drodze na chór
także było dużo powodów do radości. Skoro ładna pogoda, zebrało się całkiem spore towarzystwo i to w doskonałych humorach. Po co w domu handryczyć się z matką, że się nie chce i nie lubi chodzić na Mszę, jeśli można ominąć wszystkie awantury i po prostu iść... do kościoła?! Są tam przecież pewne uprzywilejowane przez młodzież miejsca, w których ta godzina, którą trzeba tam wysiedzieć, mija szybko, ciekawie i w „doborowym” towarzystwie. Półpiętro w drodze na chór jest szczególnie oblegane, ale schody, przedsionek i zakątki chóru to także nie najgorsza miejscówa.
 
Wystarczy troje szalonych nastolatków
żeby nawet anioł stracił cierpliwość. Mimo że z siostrą i mamą usiadłyśmy na chórze), już po chwili za nami schroniło się troje upiornych nastolatków, bynajmniej nie z zamiarem uczestniczenia we Mszy. Nie musiałam podsłuchiwać, by słyszeć: co dobrego teraz jest w kinie, kiedy będzie następna imprezka przy stacji, że taka jedna to w ogóle nie umie się ubrać, że ten ksiądz to trochę nienormalny, żeby tyle gadać. Śmiechy, chichy. Wreszcie zdobyłam się na odwagę, by obrócić głowę o 5 stopni w prawo i chociaż kątem oka zobaczyć, kto mi tak umila Mszę (przyznam, że liczyłam też na to, że potraktują to jako delikatne zwrócenie uwagi). Nie potraktowali. Mieli za to jeszcze jeden powód do śmiechu.
 
Komunia to najważniejszy moment Mszy świętej,
z tym zgadzają się wszyscy. Po około czterdziestu minutach naprzemiennego siedzenia i wstawania można wreszcie rozprostować nogi i się przespacerować. Różne są tylko cele tych wędrówek. Jedni idą do Chrystusa, drudzy mają okazję, aby w tym ogólnym zamieszaniu uciec z kościoła. Rozumiem tę strategię, a nawet – wstyd się przyznać – czekam z utęsknieniem, kiedy młodociani przeszkadzacze wreszcie sobie pójdą. Tym razem jednak grupka za nami bardzo mnie zaskoczyła. Usłyszałam: „Hej, idziecie do komunii?” I odpowiedź: „No, jasne!” Wszystko w klimacie drwiącego śmiechu. No i poszli. Potem już był spokój, bo na swoje miejsce nie wrócili.
 
Ludzie, przestańcie chodzić do kościoła,
zacznijcie chodzić na Mszę, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Wymaga to odrobinę więcej skupienia i wysiłku, ale i owocuje większymi darami. Jest wiele miejsc, które oferują zdecydowanie lepsze warunki rozrywki, więc niekoniecznie trzeba w tym celu wykorzystywać kościół.
 
Wytykacz