DRUKUJ
 
Urszula Jagiełło
Pozwolić Bogu działać
Ruah
 



 
 Największe skupisko studentów w Krakowie. Wypełnione po brzegi akademiki, tłumy podążające codziennie na zajęcia, mrowie ludzi oblegających w sezonie wiosenno-letnim każdy wolny skrawek trawy. Osławione miasteczko AGH. Piwo, grill, muzyka. Studenci imprezujący wieczorem na terenie akademików przypominają trochę koczującą, wielką armię. W tydzień po gorącym czasie juwenaliów, dokładnie dwudziestego dziewiątego maja, w tym ustabilizowanym krajobrazie pojawiło się coś zupełnie nowego. Przez środek miasteczka, w rytm bębnów i z pieśnią na ustach, przeszedł pochód ludzi z flagami i transparentami. Co to za bitwa? Ewangelizacja w najbardziej strategicznym miejscu Krakowa.
 
Jak powstała PerspekTYva?
 
Pomysł na stworzenie akcji ewangelizacyjnej narodził się na modlitwie. – Razem z moimi współlokatorami, Arturem i Markiem modliliśmy się, żeby Bóg posłał nas na miasteczko i w jakiś sposób użył do ewangelizacji – opowiada Seweryn, jeden z głównych organizatorów – Mieszkaliśmy przez 2 lata w Akropolu, więc wiemy, jak wygląda tam życie. Ludzie cierpią bez Boga, toną w różnych nałogach, a w rzeczywistości wszystko to jest marazmem i ucieczką. Nie mieli żadnych konkretnych projektów, ludzi, funduszy. Po prostu wierzyli, że jeśli Bóg chce, by coś zrobili, to sam ich pokieruje. W połowie lutego rozesłali maile do wszystkich wspólnot Duszpasterstwa Akademickiego „Na Miasteczku”. Pierwszym zaskoczeniem było to, iż każda z nich, mimo bardzo różnych charyzmatów i zakresów działalności, chciała wziąć czynny udział w takim wydarzeniu. Do akcji przyłączyły się również grupy spoza kościoła oo. misjonarzy: ekumeniczny Ruch Akademicki „Pod Prąd”, Szkoła Nowej Ewangelizacji z Jarosławia i Wspólnota Nowe Jeruzalem z Krakowa.
 
Wielka różnorodność tych grup nie stała się przeszkodą do stworzenia czegoś wspólnie. Nie była to jednak zasługa organizatorów. – Nie wiem, jak się to udało, że wspólnie stworzyliśmy PerspekTYvę – przyznaje Seweryn – To wymagało wiary, że Bóg będzie wszystkim kierował. Ale – mimo różnic w podejściu do form ewangelizacji – porozumieliśmy się. W samych przygotowaniach nie było problemów na tym tle i ta jedność była niesamowita!
 
Wielka grupa nieznających się ludzi spotykała się co tydzień na wspólnej mszy świętej i modlitwie uwielbieniowej. Dopiero później zaczynali ustalać konkrety organizacyjne. Nie wszystkim taki sposób pracy się podobał. Były głosy, że to marnowanie czasu, że samą modlitwą jeszcze nikt niczego nie zbudował, że trzeba działać. Jednak system oparty na uważnym przyjmowaniu rozporządzeń z góry nie rozpadł się. I całe szczęście! Gdy pojawiał się problem, wszyscy ustalali dzień modlitwy w konkretnej intencji. Każdy włączał się, jak umiał, część decydowała się pościć. Pytali Boga o konkretne rzeczy, a On im odpowiadał. Potrzebne było zorganizowanie akcji reklamowej i nagle pojawił się Jurek, pracujący w reklamie.
 
Z randki nici…
 
Przez środek miasteczka akademickiego maszeruje kolorowa grupa ewangelizatorów. Zatrzymują się w centrum całego kampusu. Pojawiają się darmowe kiełbaski z grilla, do których błyskawicznie ustawia się gigantyczna kolejka. Wielkie zainteresowanie budzi także „ciasteczkomat”, do którego wystarczy włożyć rękę, by dostać ciasteczko. Studenci, czekający w kolejce po jedzenie, mimowolnie zaczynają przysłuchiwać się historiom opowiadanym przez organizatorów do mikrofonu. Młoda dziewczyna mówi o osamotnieniu po rozpoczęciu studiów. Zaraz po niej wypowiada się chłopak, którego ojciec jest alkoholikiem. Łączy ich doświadczenie Boga, który wyprowadził ich z pułapki, na jaką wyglądało ich życie. Studenci, wracający z zajęć, są zdziwieni. Bardziej niż darmowe jedzenie i tańce przy bębnach intryguje ich szczerość dających świadectwo. Niektórzy przyznają, że pierwszy raz słyszą, by ktoś publicznie mówił tak osobiste rzeczy. Do stoiska RUaH podchodzi dwóch chłopców. Pytają, czy mamy Bad Religion i co tu się w ogóle dzieje. Stojąca obok Kinga zaczyna opowiadać – czym jest dzisiejsza ewangelizacja i zaskakuje pytaniem o ich perspektywę. Jeden z chłopaków odpowiada, że umówi się z Kingą na dzisiejszy wieczór. Dziewczyna zupełnie tym niezrażona stwierdza z uśmiechem, że z randki nici, ale za to mogą teraz porozmawiać o Bogu. Co ciekawe, chłopak poprzestaje na tej propozycji i angażuje się w poważną rozmowę. Wieczorem Kinga mówi, że dzięki ewangelizacji wiele się zmieniło w jej patrzeniu na ludzi mieszkających na miasteczku. Tyle razy – z mieszanymi uczuciami – przejeżdżała przez to centrum nieustającej imprezy. Teraz to miejsce jest uświęcone. Nie ma już podziału na miejsce przeznaczone dla Chrystusa, i takie, gdzie nie powinien On mieć wstępu.
 
 
strona: 1 2