DRUKUJ
 
ks. Andrzej Maryniarczyk
Religia wobec pseudoreligii
Cywilizacja
 


Pojawia się więc spontaniczne pytanie: co w takim przypadku robić? Kto przede wszystkim powinien zająć się tą sprawą: Kościół, państwo, szkoła? Czy jest to sprawa osobista człowieka? Czy poszukiwać jakiegoś administracyjnego rozstrzygnięcia: zakazu czy nakazu, czy pozostawić rzecz samej sobie?
 
Wydaje się, że waga problemu domaga się innego typu rozwiązań niż rozwiązania administracyjne. Chodzi o to, by obszar życia religijnego został dobrze zagospodarowany przez człowieka, by religia rzeczywiście stała się dla niego wewnętrzną siłą doskonalenia jego osobowości oraz zwornikiem kultury: i wyrazem dobra wspólnego.
 
W tym krótkim artykule chciałbym zwrócić uwagę tylko na dwa zagadnienia po pierwsze – że człowiek z natury jest istotą religijną, stąd z religijności tej nie da się w żaden sposób wydziedziczyć; religijność tę będzie w różny sposób manifestował i poszukiwał miejsca realizacji, nie zważając na to, jak to może się dla niego zakończyć. Po drugie – tak jak formacji podlega cała dziedzina naszego życia racjonalnego i musi ciągle być rozwijana, by człowiek coraz pełniej stawał się człowiekiem, tak samo odpowiedzialnej formacji domaga się sfera religijna człowieka, aby człowiek w pełni stawał się człowiekiem. Zlekceważenie zaś tego czy niedocenienie może obrócić się nie tylko przeciw samemu zainteresowanemu, ale i społeczeństwu Wystarczy tu przywołać niedawne wydarzenie z Teksasu, gdzie tragiczną śmiercią swoich wyznawców zakończyła działalność jedna z tamtejszych sekt
 
Człowiek - istota religijna
 
Antropolodzy i filozofowie religii dowodzą, że religijność przynależy do natury człowieka. Człowiek jest homo religiosus. Sfera religijności człowieka buduje się wraz z jego sytuacją egzystencjalną, to znaczy z samym istnieniem ludzkim. Człowiek doświadcza swojego istnienia jako utracalnego i przygodnego. W doświadczeniu tym „sam dla siebie staje się wielkim problemem”[3]. Równocześnie człowiek poprzez swoją działalność poznawczą i twórczą wybiega ku wartościom absolutnym, takim jak dobro, prawda czy piękno.
 
Religijność, którą człowiek wyraża na różne sposoby – inaczej hindus, inaczej żyd, jeszcze inaczej mahometanin czy chrześcijanin – jest zwornikiem wszystkich wartości osobowych i cnót obywatelskich. To religia motywuje człowieka do dobra, ukazuje sens jego życia i poświęcenia, zachęca do działania na rzecz dobra wspólnego. I choć wiek XIX i XX za wszelką cenę chciał „wyzwolić i wydziedziczyć człowieka” z jego religijności i uczynić go wolnym (F. Nietzsche, S. Freud, J.P. Sartre, K. Marks, F. Engels i inni), to w ostateczności zakończyło się to stworzeniem antyhumanistycznych „religii świeckich”, czy „religii politycznych” oraz wskrzeszeniem nowych „absolutów” zniewalających człowieka.
 
Człowiek współczesny coraz częściej sam dochodzi do przekonania, że nie może być prawdziwie wolnym ani służyć sprawie prawdziwej wolności, jeżeli deprecjonuje swój wymiar duchowy i nie rozwija swej religijności. Ona bowiem pozwala mu w pełni odkrywać prawdę o sobie w świetle afirmacji prawdy o Bogu. Człowiek wyjałowiony z życia duchowego prędzej czy później staje się łupem sekt czy grup parareligijnych.
 
Łatwość, z jaką zakorzeniają się wśród młodzieży rożnego rodzaju sekty i grupy parareligijne, potwierdza fakt, że sfera religijności powinna być odpowiednio formowana, tak jak formowana jest sfera życia racjonalnego i wolitywnego. Każdy bowiem człowiek z racji tego, że jest człowiekiem, z natury swej jest istotą religijną. Nie da się więc z jego życia i formacji wykorzenić religijności, tak jak nie da się wykorzenić rozumności. Religijność tę można jednak albo rozwijać, albo degenerować.
 
Religia i rozum
 
Życie religijne człowieka jest stałym procesem doskonalenia siebie jako osoby, który nie może być ślepym czy przypadkowym. Stąd musi być kierowany rozumem. Religia nie jest bowiem, jak to się często błędnie przedstawia, tylko dziedziną uczuć czy wiary, lecz jest także dziedziną rozumu. Credo ut intelligam, intelligam ut credam (wierzę, aby poznawać, poznaję, aby wierzyć) – powtarzał Augustyn. Jeśli rozum zostanie wyłączony z formacji religijnej człowieka – religia staje się magią lub zabobonem. Wtedy realnie może się stać zagrożeniem pełni rozwoju osobowego człowieka.
 
Tomasz z Akwinu, wyjaśniając znaczenie wyrazu „religia”, pisze, że może on oznaczać umiejętność częstego odczytywania prawdy o świecie i sobie samym (relegere), ponowny wybór (reeligere) tego, co się utraciło, czy ponowne związanie (religare)[4]. Do właściwie rozumianego życia religijnego i religijności – podkreśla Tomasz – wchodzi element rozumu. Działanie bowiem, które pokierowane jest rozumem, staje się dopiero w pełni działaniem ludzkim oraz prowadzi do cnoty, czyli stałej sprawności czynienia dobra. Wszystkie bowiem nauki i sztuki przyporządkowane są jednemu celowi, mianowicie doskonaleniu człowieka, które zmierza do jego szczęścia[5]
 
 
 
strona: 1 2 3