DRUKUJ
 
Henryk Bejda
Mężny Frank i dziki wiking
Źródło
 


Sen młodego rozbójnika
 
Równie walecznym jak Chlodwig wojownikiem był Norweg Olaf II Haraldsson (995-1030). Już jako dwunastolatek był dowódcą łodzi wikingów i wypływał na łupieskie wyprawy. Był wówczas krwiożerczym, nieokrzesanym poganinem. Tak jak jego towarzysze nie miał litości dla nikogo - zabijał, gwałcił, rabował. Wikingowie w rogatych hełmach na głowie "jak dzikie wilki mordowali wszystko" - pisał angielski kronikarz. W 1011 r. wraz ze swoim towarzyszem Torkjellem Hoye Olaf porwał dla okupu arcybiskupa Cantenbury. Kiedy wyznaczona kwota nie dotarła na czas, arcybiskupa zamordowano, a Olaf nie miał żadnych oporów przed przejęciem spóźnionych pieniędzy.
 
Po zdobyciu sławy i pieniędzy młody Norweg zaciągnął się do armii księcia Normandii Ryszarda II. Pewnej nocy miał dziwny sen. Rozmawiał w nim z kimś potężnym i strasznym. Ten ktoś nakazał mu porzucić rozbójnicze rzemiosło, powrócić w rodzinne strony, gdzie miał zostać królem na wieczne czasy. Olaf zinterpretował to na swój świecki sposób - uznał, że zostanie królem Norwegii i zapoczątkuje długowieczną dynastię.
 
Droga do wiary
 
Pozostając pod wielkim wrażeniem sennej wizji, Olaf porzucił myśl o wyprawie na Morze Śródziemne i osiadł na dworze Ryszarda II w Rouen. Książę - lennik króla Francji - tak jak wielu zajmujących Normandię wikingów zdążył się już ucywilizować i ochrzcić.
 
Młody Olaf z zaciekawieniem przyglądał się jego praktykom religijnym, słuchał opowieści o Bogu i o wspaniałych czynach katolickiego władcy Franków Karola Wielkiego, odwiedził słynną katedrę w Rouen, porównywał swoje pogańskie wierzenia z nową wiarą księcia. Bez wątpienia zastanawiał się nad tym, kto jest silniejszy - Odyn i domowe bóstwa wikingów, czy Chrystus ze swoimi aniołami i całym Kościołem. Rozmowy z księciem i kościelnymi dostojnikami wywarły pożądany skutek. Olaf poprosił o chrzest. Ceremonia ta odbyła się w katedrze w Rouen w 1014 r.
 
Po powrocie do Norwegii Olaf został królem i rozpoczął dzieło chrystianizacji swojego kraju. Po 14 latach, na skutek spisku, musiał jednak opuścić ojczyznę i udać się na Ruś. Upokorzony, pozbawiony władzy, tęskniący za krajem i najbliższymi, nieszczęśliwy król zdał się całkowicie na Boga i poznał mistyczną moc cierpienia.
 
Odrzucony miecz
 
Podczas pobytu na Rusi przyśnił mu się jego królewski poprzednik, który nakazał mu wracać do kraju. Olaf powrócił do Norwegii i zmierzył się ze swoimi przeciwnikami na polach Stiklestad.
 
Walcząc niezwykle mężnie na czele swego oddziału, powalony został dopiero piekielnie silnym ciosem topora, który nieomal odciął mu nogę. "Kiedy król otrzymał ten cios, oparł się o kamień, odrzucił miecz i modlił się do Boga. Szept modlitwy śmiertelnie zmęczonego króla, tracącego życie pod kolejnymi błyskawicznymi uderzeniami toporów i pchnięciami oszczepów, utonął w zgiełku bitwy" - pisał autor "Sagi o świętym Olafie", średniowieczny pisarz Snorre Sturlason.
 
Odrzucenie miecza było niezwykłym gestem, którym Olaf wyraził całkowite zerwanie z pogaństwem, a także swoją głęboką wiarę w Chrystusa. Pogańscy wikingowie wierzyli bowiem, że tylko śmierć z bronią w ręku otwiera wojownikowi bramy do ich nieba - pałacu najważniejszego bożka Odyna, a śmierć bez walki jest dla wikinga karą większą od samej śmierci.
 
Strata 35-letniego króla była wielkim ciosem także dla jego norweskich przeciwników. Sami będąc już wtedy chrześcijanami, zrozumieli wówczas jak bardzo niegodziwie postąpili wypędzając, a następnie zabijając tak niezwykle prawego i świętego człowieka. Niemal natychmiast większość z nich ogarnął żal, skrucha i wyrzuty sumienia. Olafa otoczono kultem, a niebawem Kościół oficjalnie uznał go za świętego. Nawrócony wiking jest dziś patronem Norwegii.
 
Henryk Bejda
 
 
strona: 1 2