DRUKUJ
 
Marek Białka
Małżeństwo czy wolny związek?
Wzrastanie
 


 Takie pytanie coraz częściej zadaje sobie wielu młodych ludzi. Czy warto brać ślub - skoro i tak wzrasta liczba rozwodów? A może lepiej jest żyć na tak zwaną "kocią łapę" i mieć świadomość tego, że w każdej chwili można "zamknąć za sobą drzwi" i bezpiecznie zakończyć ten "związek"? A właściwie, co tak naprawdę znaczy być małżeństwem? Czy to coś zmienia?
 
Zapewne niejedna młoda panna marzy o białej sukni z welonem i bukiecie herbacianych róż. Do tego rytmy Mendelssohna i pełna gala gości weselnych. To przecież jedyny - niepowtarzalny - dzień w naszym życiu. No, ale co dalej? Dalej zaczyna się już życie we dwoje - do końca ziemskiej tułaczki z tą samą osobą. I tutaj urok białej sukni z welonem zaczyna trochę blednąć, ponieważ uświadamiamy sobie, że tracimy wolność, swobodę i niezależność. Trzeba będzie iść na kompromisy, wspólnie rozwiązywać problemy, nie ulegać pokusom zdrady i - prawdopodobnie - wiele innych problemów jeszcze wyniknie. A zatem, nasuwa się szereg pytań typu: czy naprawdę małżeństwo jest dzisiaj potrzebne? Ceremonia ślubna jest nie tylko przysięgą dwojga ludzi względem siebie. Przysięga ta jest składana wobec Boga - w obecności kapłana, który jest reprezentantem Kościoła. Tylko taki związek daje solidny fundament do wspólnego budowania przyszłości. Małżeństwo nabiera jeszcze większego znaczenia, jeśli uświadomimy sobie, że Chrystus podniósł małżeństwo do rangi sakramentu i podczas jego zawierania uświęca nasz związek. Istnieje jeszcze wiele innych - pozytywnych aspektów małżeństwa, jak chociażby wspólne dorabianie się, wspólne wychowywanie potomstwa - będącego owocem prawdziwej miłości, a nie tylko przelotnego romansu i chwilowych uniesień emocjonalnych, powodowanych nierzadko brakiem własnej kontroli nad pożądaniem. Małżeństwo, to także wiele uregulowanych skutków i następstw o charakterze cywilno-prawnym, jak chociażby bezsporne prawo własności, prawo do spadku i dziedziczenia, prawo do świadczeń socjalnych i emerytalnych.
 
Mimo tych wielu - niewątpliwie pozytywnych - aspektów małżeństwa, ludzie często zwlekają z zawarciem sakramentalnego związku małżeńskiego. Coraz częściej słyszymy o tzw. "wolnych związkach", czyli życiu we dwoje, ale bez ślubu i bez prawnych zobowiązań. Powody unikania formalnych związków cywilnych - a co tu już mówić o ślubie kościelnym - młodzi upatrują w swojej własnej hierarchii celów życiowych. Najpierw szkoła, kariera, awanse, a dopiero potem - ewentualny - ślub i jeszcze dalej planowanie potomstwa. Taki "model" najczęściej można zaobserwować w środowiskach miejskich, gdzie nie zwraca się szczególnej uwagi na opinie publiczną - "A co ludzie na to powiedzą ...?".
 
Katarzyna (lat 26) - asystentka w dużej firmie mówi tak: "Dla mnie ślub jest przysięgą przed Bogiem i drugą osobą, dlatego jest tak ważny i w przyszłości chciałabym go wziąć. Pozwala też uniknąć nieporozumień w sprawach formalnych - różne dziwne podpisy, które składa się w różnych dziwnych urzędach... nie ma już takiego podziału na moje i twoje - tylko wszystko jest wspólne - tak, jak nazwisko najczęściej. Kiedy jest się z odpowiednią osobą ślub jest według mnie tak naturalny jak oddychanie. Ważne jest jednak, aby obie strony były na niego przygotowane i nie traktowały przysięgi małżeńskiej jako kolejnej niezobowiązującej umowy... To przysięga, coś cennego..."
 
Podobno dziś młodzi chłopcy boją się odpowiedzialności, jakie niesie ze sobą stały związek, np. utrzymanie domu i rodziny. Z kolei młode kobiety dążą do kariery, a małżeństwo i dzieci są - w ich rozumieniu - tego przeszkodą. Czy jednak ci CHŁOPCY mają szansę stać się prawdziwymi MĘŻCZYZNAMI? I czy kariera, choćby błyskotliwa, warta jest rezygnacji ze ślubnego welonu?
 
Marek Białka