DRUKUJ
 
Barbara Fedyszak-Radziejowska
Kłamstwo PRL, kłamstwa w III RP
Zeszyty Karmelitańskie
 


Przypomnijmy podstawowe absurdy doktryny komunistycznej, w nieco uproszczonej wersji. W żadnym społeczeństwie nie znalazłaby się wystarczająca większość, która dobrowolnie i demokratycznie oddałaby władzę partii z takim programem. Dlatego potrzebna była propaganda.
 
Komunizm miał być odpowiedzią na krzywdy i wyzysk ludzi pracy, na wszystkie historyczne przykłady dyskryminacji „ludu pracującego miast i wsi”. W propagandzie i praktyce głosił genialną w swej prostocie tezę, że większość krzywd, biedy i wyzysku to konsekwencja przewagi bogatych nad biednymi, znieśmy więc własność prywatną, a raz na zawsze rozwiążemy problem biedy. I zniósł, co w Polsce do dzisiaj jest przyczyną najpoważniejszych problemów w gospodarce. Dalej, wojny najczęściej toczono po to, by jedne narody zdominowały inne – skończmy więc z nimi i połączmy wszystkich w wielką, internacjonalistyczną wspólnotę proletariatu. Przez lata hasło „proletariusze wszystkich krajów, łączcie się” widniało u nas na transparentach, sztandarach, zwieńczeniach mostów i wiaduktów. Dzisiaj mamy prawdziwy problem z odbudowaniem narodowej tożsamości Polaków, z ich poczuciem własnej wartości, z elitami, które swoim rodakom przekazują, jak dawniej, ten sam komunikat, że z tak beznadziejnym narodem nawet my (!?) nie damy rady przeprowadzić prawdziwej modernizacji.
 
Polska „dusza” ma poważny kłopot sama ze sobą; po dramatycznej traumie „wygranej-przegranej” wojny, z bohaterami, którzy często dopiero po śmierci doczekali się wnuków składających im hołd, z elitami w dużej mierze wywodzącymi się z utrwalaczy PRL – nie potrafi cieszyć się sukcesami i wierzyć, że lepiej czy gorzej, ale poradzi sobie z większością problemów.
 
Komunistyczna ideologia miała jeszcze jedną, ważną ofertę dla nowoczesnych społeczeństw – dostrzegłszy w historii wiele wojen o religijnym czy wyznaniowym charakterze, zaproponowała proste rozwiązanie: skończmy z zabobonami i opium dla ludu: Boga nie ma, a wiara to przejaw zacofania. Tylko naukowy światopogląd (czytaj: marksizm-leninizm) zapewni postęp i dobrobyt, a kościoły lepiej będą służyć społeczeństwu, gdy zamienimy je na magazyny lub muzea ateizmu. Ta prosta recepta nie znalazła w Polsce licznych wyznawców. Co więcej, w okresie PRL w Kościele katolickim, jego strukturach i hierarchii – znalazło miejsce tylu wspaniałych ludzi, że przejście przez Czerwone Morze Kłamstwa okazało się dla naszego społeczeństwa wykonalne i możliwe. Wiara i pobożność Polaków nie załamały się, a Kościół przetrwał bez dramatycznych strat, zaś najlepszym i najbardziej wymownym symbolem źródeł naszego zwycięstwa nad komunizmem i kłamstwem, mimo wszystko, jest Jan Paweł II, wielki Papież i wielki Polak.
 
Fundamenty nowego państwa
 
Jeśli propaganda, o której skuteczność dbała cenzura, Służba Bezpieczeństwa i władze przodującej partii robotniczej tworzyła ogólne ramy myślenia i rozumienia świata, to jej praktyczną realizację zapewniała szkoła, uczelnie, kultura oraz wszystkie istniejące w PRL media. Nowe państwo potrzebowało nowego, socjalistycznego człowieka. Nic dziwnego, że mniej lub bardziej skutecznie modelowano go za pomocą licznych kłamstw. Ale to pole było dla władz PRL najtrudniejsze i najmniej efektywne. Rodzicie pamiętali prawdziwą historię, dzieci w szkołach czytały Dziady Mickiewicza i Trylogię Sienkiewicza. Z zagranicy nadawała „Wolna Europa”, „Głos Ameryki” i sekcja polska BBC. Do księgarń trafiały tłumaczenia książek wydawanych w świecie wolnym od cenzury. Na uczelniach wciąż obecni byli przedwojenni naukowcy i ich następcy, uczciwi ludzie, których do końca nie wyrzucono. Co więcej, także marksiści popadali w rewizjonizm, bo nie można było uprawiać żadnej dyscypliny naukowej w całkowitym oderwaniu od świata.
 
Podobnie twórcy i artyści, lepiej lub gorzej, ale radzili sobie z cenzurą, a światowa literatura, filmy, muzyka, malarstwo, których przecież nie można było „zlikwidować”, tworzyły płaszczyznę odniesienia i pozwalały zachować psychiczną równowagę. I tak, w obszarze, który potocznie uważany jest za szczególnie zakłamany w czasach PRL, nie było paradoksalnie tak źle. Co więcej, przekazywana, mimo cenzury, prawda budziła nadzieję na zmianę i poczucie więzi z innymi, myślącymi podobnie. To nie tu kłamstwo zostawiło najbardziej dotkliwe zranienia.
 
Jego ważne ślady odnajdujemy w niepełnym rozumieniu gospodarczych szkód spowodowanych przez miniony system. Wszystkie nasze problemy z nadmiernie rozdrobnionym rolnictwem to prosta konsekwencja szkodliwej reformy PKWN, która dodała bezrolnym 1,5 miliona nowych, karłowatych gospodarstw. Rolnictwo ze strachu przed dużymi, prywatnymi gospodarstwami rolnymi, zamrożone 45 lat przez PZPR – dopiero dzisiaj nadrabia straty. Wielkie inwestycje socjalizmu opóźniły budowę normalnej, efektywnej i innowacyjnej gospodarki. Przeniesiona na Zachód Polska straciła umocowanie w prywatnej własności, a przeprowadzenie reprywatyzacji, łatwiejszej w innych krajach byłych „Demoludów”, okazało się do dzisiaj niemożliwe. Przyznajmy to raz wreszcie – straciliśmy własność na wschodzie, tracąc ok. 40% przedwojennego terytorium, a część zabużan do dzisiaj nie otrzymała obiecanej rekompensaty. Osadziliśmy się mocno na ziemiach, do których własnościowe pretensje mają dawni mieszkańcy. A do naszego „starego – nowego” terytorium skomplikowane roszczenia mają także inni, np. potomkowie polskich Żydów, przesiedleni Ukraińcy, „późni” niemieccy przesiędleńcy, etc.
 
Czy poradzimy sobie „w prawdzie” z tym powojennym i popeerelowskim spadkiem? Przyznajmy to wreszcie otwarcie i zamknijmy rachunki: poprzez ułomną reprywatyzację lub bez niej, ale ostatecznie... Inaczej Polska będzie w nieskończoność krajem kwitnącej korupcji, bo własność zdobywać będzie się w polityce, a nie drogą zgodnego z prawem kupna, bez łapówek i tzw. „dojść”.
 
* * *
 
I kilka słów na zakończenie... PRL pozostawił najgłębsze ślady w naszej moralności. Wieloletnie przyzwolenie na kłamstwo, sankcjonowane prawem i państwowymi instytucjami, sprawiło, że weszło nam ono „w krew”. Wielu ludziom dało poczucie wolności (od prawdy), przewagi nad innymi (prostodusznie wiernymi prawdzie) oraz przekonanie, iż kłamstwo jest uprawnionym sposobem komunikacji oraz narzędziem osiągania celu. Kłamstwo stało się cnotą cyników i przestało budzić potępienie. Pozornie, możemy to zmienić sami, bez pomocy państwa. Tyle, że nie wiem, jak to zrobić
 
Barbara Fedyszak-Radziejowska
   
 
strona: 1 2 3