DRUKUJ
 
Ks. Andrzej Orczykowski SChr
Moje pielgrzymowanie Drogą męczeństwa kapelana
Profile
 


Moje pielgrzymowanie

 W architekturze warszawskiego Żoliborza górują dwie charakterystyczne wieże kościoła pw. św. Stanisława Kostki. W dzieje tej świątyni na trwałe wpisał się ks. Jerzy Popiełuszko, kapelan „Solidarności”. W 1980 r. został skierowany do pracy duszpasterskiej w tutejszej parafii. Od sierpnia '80 energicznie zaangażował się w duszpasterstwo ludzi pracy. Gdy robotnicy Huty Warszawa (obecnie Huta Lucchini Warszawa) ogłosili strajk okupacyjny odprawił dla nich pierwszą Mszę Świętą, został ich kapelanem. Od tego czasu z robotnikami „rozmawiał ich językiem”. Jego kazania były jednoznaczne, przejrzyste i bezpośrednio docierały do serc.  Kapłańskie posługiwanie nierozerwalnie związało go ze środowiskiem ludzi pracy i tworzącymi Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność”.
 
Od początku stanu wojennego troszczył się o pozbawionych wolności, otaczał opieką rodziny internowanych, modlił się za nich. Był bardzo blisko sądzonych na podstawie dekretu o stanie wojennym. Nie potrafił przejść obojętnie obok człowieka w potrzebie. Dzielił się tym co miał, organizował pomoc medyczną, sprowadzał dary z Zachodu.  Jego mieszkanie było miejscem spotkań dla prześladowanych. Nie tylko przyjmował wszystkich, lecz również sam wychodził do innych. W wigilię Bożego Narodzenia podczas stanu wojennego wstał od wieczerzy i z torbą pełną opłatków obszedł posterunki wojskowo - milicyjne na Żoliborzu.
 
W października 1980 r. w kościele pw. św. Stanisława Kostki rozpoczęto odprawiać Msze Święte za Ojczyznę. Od 22 lutego 1982 r. - systematycznie w ostatnią niedzielę miesiąca – odprawiał je ks. Jerzy Popiełuszko. Do żoliborskiej świątyni z modlitwą za Ojczyznę coraz liczniej, przybywali wierni z całej Warszawy i z różnych zakątków Polski. W poczuciu jedności i odpowiedzialności za Ojczyznę słuchali homilii o ludzkiej godności, rodzących nadzieję, że Prawda oraz Dobro zwyciężą.  W kazaniach ks. Jerzego – ubogaconych nauczaniem Jana Pawła II i kard. Stefana Wyszyńskiego - nie było polityki, tylko przypominanie czym jest wiara, nadzieja, miłość, dobro, prawda, sprawiedliwość,...  Jego nauczanie i własna postawa ukazywały jak żyć, wnosiły optymizm, przywracały nadzieję, wyzwalały z nienawiści.
 
Intensywnej aktywności ks. Jerzego Popiełuszki od jesieni 1983 r. towarzyszyły wzmożone działania Służb Specjalnych. Był ciągle śledzony. Otrzymywał listy z pogróżkami.  Jednak wszelkie próby zastraszenia go okazywały się nieskuteczne. Na prośbę robotników – mając na uwadze zagrożenie życia księdza Jerzego ze strony Służb Specjalnych - Ksiądz Prymas kard. Józef Glemp zaproponował mu wyjazd na studia do Rzymu. Na tę propozycję odpowiedział: „Nie mogę tych ludzi zdradzić, gdy ich opuszczę, to się załamią”. Najbliżsi współpracownicy kapelana „Solidarności” twierdzą, że był świadom grożącego mu niebezpieczeństwa. Jego znajomi wspominają jak często powtarzał: „ja długo nie pożyję” i: „jestem gotowy na wszystko”.  Chcąc realizować swoje powołanie - w myśl życiowej maksymy wypisanej na prymicyjnym obrazku: „Posyła mnie Bóg, abym głosił Ewangelię i leczył rany zbolałych serc" - gotowym był ponieść śmierć.
 
Pierwszym, nieudanym zamachem na jego życie był upozorowany - 13 października 1984 r. przez funkcjonariuszy Służb Specjalnych - wypadek samochodowy w drodze z Gdańska do Warszawy. Drugi atak nastąpił sześć dni później. Dnia 19 października 1984 r. ks. Jerzy prowadził modlitewne spotkanie w Duszpasterstwie Ludzi Pracy w parafii pw. Świętych Polskich Braci Męczenników w Bydgoszczy. Celebrował Eucharystię, a następnie prowadził rozważanie bolesnych tajemnic różańca. Całość modlitewnego spotkania zakończył wezwaniem: „Módlmy się, byśmy byli wolni od lęku, zastraszenia, ale przede wszystkim od żądzy odwetu i przemocy". Tego samego wieczoru postanowił wrócić do Warszawy. Około godziny 22.00 na szosie między Bydgoszczą a Toruniem niedaleko miejscowości Górsk samochód kapelana „Solidarności” - prowadzony przez p. Waldemara Chrostowskiego - został zatrzymany przez umundurowanych milicjantów ruchu drogowego, zaś w rzeczywistości jak się później okazało funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. Kierowca został zmuszony do oddania kluczyków i przejścia do milicyjnego samochodu, gdzie skuto go kajdankami. Księdza siłą – za rękawy sutanny – wyciągnięto z samochodu, ogłuszono silnym uderzeniem w głowę i po zakneblowaniu mu ust wrzucono do bagażnika. Rozpoczęła się męczeńska droga ks. Jerzego Popiełuszki. W czasie jazdy p. W. Chrostowski wyskoczył z pędzącego samochodu i zaczął szukać pomocy. Po kilkunastu kilometrach funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa zatrzymali się w lesie, bowiem zauważyli, że samochód jest niesprawny, a ponadto ks. Jerzy próbował uwolnić się z bagażnika. Podczas postoju ks. Popiełuszko próbował uciekać. Gdy go schwytano, bito aż do utraty przytomności i ponownie wrzucono do bagażnika. Podczas drogi z Torunia do Włocławka ks. Jerzy cały czas próbował się uwolnić. Dlatego zatrzymano się na polnej drodze, znów bito go pałkami, grożono mu bronią, a gdy stracił przytomność, związano mu ręce i nogi. Po przejechaniu następnych kilometrów, zatrzymano się. Znów bito Księdza. Założono mu tampon, który utrudniał oddychanie. Na jego szyi związano pętlę tak, aby każda próba wyprostowania nóg powodowała duszenie. Do nóg przywiązano - wcześniej przygotowany - worek z kamieniami. Kiedy ks. Jerzy jeszcze żył zabójcy postanowili zatopić go przy tamie we Włocławku.  Wrzucając go do wody nie sprawdzili czy jeszcze żył czy zmarł w bagażniku podczas ostatniego etapu drogi.
 
 
 
strona: 1 2