DRUKUJ
 
Jadwiga Knie-Górna
Niepłodność to także wyzwanie
Przewodnik Katolicki
 


Pokonać ból
 
Specjaliści zajmujący się wspieraniem małżeństw starających się o poczęcie twierdzą, że ból niepłodności bardzo zmienił ich sposób myślenia. Według tej opinii małżeństwa te całkowicie skoncentrowały się tylko i wyłącznie na jego rozwiązaniu. – To, że się koncentrujemy na tym problemie jest naturalnie nieuniknione, bo nie da się zapomnieć i wyprzeć ze świadomości tego, czego pragnie się najbardziej. Siłą rzeczy nasze myśli i działania koncentrują się wokół dziecka, choćby przez badania, diagnozowanie, leczenie, wizyty u lekarza, które przeważnie odbywają się kilkakrotnie w miesiącu. Jak nie myśleć o tym problemie, skoro każdego dnia trzeba przyjmować leki. Jednak również nie jest tak, że żyjemy tylko tym, albowiem w naszym życiu jest także wiele innych spraw, dotyczących pracy, życia codziennego, naszego małżeńskiego itp. Problem niepłodności na pewno determinuje nasze małżeństwo – stwierdza Katarzyna Jarosz. Jednak, jak dodaje po chwili, starają się z mężem żyć innymi sprawami, żeby uniknąć zatracenia się w tym jednym problemie, gdzie łatwo jest nawet o popadnięcie w depresję. - Na pewno nie powinno się tylko tym jednym żyć, jednak trudno tego nie czynić. To jest bardzo trudne – zauważa moja rozmówczyni. Bywają jednak i takie sytuacje, że takie małżeństwa potrzebują wsparcia psychologa.
 
Bezpłodność i niepłodność jako wyzwanie dla ludzi wierzących
 
Jak podkreśla pani Katarzyna, bezpłodność i niepłodność są dwiema różnymi pojęciami medycznymi. Bezpłodność jest stanem nieodwracalnym spowodowanym niemożnością posiadania potomstwa, np. z powodu usunięcia narządów rodnych. Natomiast niepłodność jest to stan ciągłego starania oraz możliwość poczęcia dziecka. - Nie ukrywam, że razem z mężem czasem zadajemy sobie pytanie: dlaczego tak jest? Tym bardziej że oboje z punktu widzenia medycznego jesteśmy zdrowi i nie ma żadnych przeciwwskazań do poczęcia dziecka. Nikt też nie zna przyczyny naszych niepowodzeń w tych staraniach – stwierdza moja rozmówczyni. Stąd z mężem stawiają sobie trudne pytania, co chce im powiedzieć Pan Bóg przez te nieudane starania? Stawiają sobie pytanie nie tyle dlaczego, a raczej w jakim celu tak się dzieje? Czemu ma służyć ich niepłodność i co mają w takim razie robić i jak długo jeszcze mają czekać? Czasem stwierdzają, że być może właśnie powołanie tego duszpasterstwa jest jedną z odpowiedzi na te niełatwe pytania, być może dzięki ich działalności ktoś uzyskał pomoc, a może jeszcze jakieś wyzwanie jest przed nimi? Być może Pan Bóg powołuje ich do adopcji, ale jeszcze tego nie rozeznali… Niepłodność jest nie tylko dużym wyzwaniem dla par wierzących, ale także dla samego małżeństwa. Jak zauważa pani Katarzyna, łatwo w tych długoletnich staraniach o zniechęcenie czy depresję, które nie działają budująco na związek. Jest to zatem wyzwanie do tego, by wspólnie się wspierać, by w tej trudności jakoś się umocnić, przetrwać i wyjść z niego silniejszym. Taka ciężka próba uczy wrażliwości na problemy innych ludzi, także na ich cierpienie. Katarzyna Jarosz podkreśla, że to małżeńskie wyzwanie ciągle odkrywają i zastanawiają się, co na tej swojej drodze jeszcze spotkają. Zaznacza też, że Bóg niczego nie daje bez sensu, wszystko ma swój wymiar i cel, my na razie staramy się go poznać.
 
Bezdzietność nie pomniejsza wartości
 
Wielu psychologów wspierających niepłodne małżeństwa podkreśla, że często występuje u nich problem poczucia obniżonej wartości jako osoby czy związku. Katarzyna Jarosz przyznaje, że miewała „chwilowe” poczucie, że jest mniej wartościowa jako kobieta. Zadawała sobie pytanie: dlaczego nie może urodzić dziecka, skoro tyle innych kobiet rodzi? Czy zatem jest od nich gorsza? Mówi nawet o „kłótniach” czy „sprzeczkach” z Panem Bogiem, w których pada zarzut, dlaczego w ten sposób ją doświadcza. Tego typu pytania na pewno towarzyszą każdej niepłodnej, wierzącej osobie. Natomiast, jak podkreśla, nigdy nie czuła ze swoim mężem Tomkiem, że ich małżeństwo jest mniej wartościowe z powodu braku dziecka, ponieważ już w narzeczeństwie przygotowywali się do tego, iż w małżeństwie faktycznie mogą być nie tylko te radosne, ale także smutne, złe chwile. Choć nigdy z mężem nie podejrzewali, że właśnie te trudniejsze momenty ich małżeństwa będą dotyczyć tego wymiaru. Oboje młodzi, zdrowi, od wielu lat - bowiem jeszcze w czasach narzeczeństwa - mocno zaangażowani w obronę życia nienarodzonego, w niesienie pomocy domom samotnej matki…
 
– Trudno zaakceptować brak dziecka w małżeństwie - dzieli się ze mną tym stwierdzeniem pani Kasia – bo nic innego, żadna działalność, choćby najszlachetniejsza nie zastąpi instynktu urodzenia i wychowania dziecka.
 
Jadwiga Knie-Górna
 
Więcej na temat duszpasterstwa na stronie: www.adonai.pl/nieplodnosc
 
 
strona: 1 2