DRUKUJ
 
o. Jacek Bolewski SJ
Dlaczego modlitwa jest trudna?
Obecni
 


Metanoia i modlitwa
 
Jedną ze strategii złego jest przedstawianie chrześcijaństwa jako trudnego, nieludzkiego... Jezus od początku wiedział, że Jego Dobra Nowina będzie budziła sprzeciw. I dlatego nawoływał: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (Mk 1,15). Nie głosi tu dwu różnych rzeczy, tylko jedną. Nawrócenie jest na pierwszym miejscu wiarą w Ewangelię, w Dobrą Nowinę o Bożym miłosierdziu, które „wymaga” tylko jednego: żeby je przyjąć. Istotnie, „potrzeba tylko jednego” (Łk 10,42). Dlaczego więc trudno to przyjąć, dlaczego trudno przyjąć aż do końca Boże miłosierdzie? Odpowiedzią jest w Ewangelii tajemnica Krzyża. Dobra Nowina weryfikuje się w obliczu złego, które ją odrzuca, skazując Jezusa na śmierć. I właśnie przyjęcie Krzyża przez Chrystusa pokazuje, że miłosierdzie Boga jest silniejsze od grzechu. Zmartwychwstanie poświadcza: grzech odrzucający Boga nie jest odrzucony przez Niego, tylko przyjęty i znoszony mocą miłosierdzia. Zwycięstwo należy do miłości miłosiernej, o której Apostoł oznajmia: „Bóg poddał wszystkich nieposłuszeństwu, aby wszystkim okazać swe miłosierdzie” (Rz 11,32).
 
Przypomnijmy, że „nawrócenie”, do którego wzywa Jezus, to po grecku metanoia, czyli: zmiana sposobu myślenia. Ta zmiana nie przychodzi łatwo, jak o tym świadczy dawny przekład, używający słowa „pokuta”. Takie było w istocie dawne myślenie, także w Izraelu: trzeba żałować za popełnione grzechy i pokutować, aby zasłużyć na odwrócenie Bożego gniewu i doświadczyć miłosierdzia. Tymczasem Ewangelia odwraca to. Nie żal za grzechy prowadzi do rozpoznania Bożego miłosierdzia, lecz odwrotnie: dopiero doświadczenie Bożej miłości, którą człowiek odkrywa w otchłani swego grzesznego zagubienia, pozwala przyjąć je tak, jak je przyjmuje sam Bóg – jako znoszone mocą miłości do końca... Pierwszy krok należy do Boga, nie do człowieka: „My miłujemy, ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował” (1 J 4,19). Jako pierwsi doświadczyli tego w Ewangelii „celnicy i grzesznicy”, pogardzani przez innych: okazana im przez Jezusa miłość odkrywała w nich utraconą godność umiłowanych dzieci Bożych. A jeśli wydawało się to gorszące i trudne do przyjęcia dla ludzi, którzy uważali siebie za sprawiedliwych i stąd oczekiwali „lepszego” potraktowania przez Boga, to również oni mogli posłyszeć z ust ojca, który w przypowieści Jezusa przekonywał swego starszego syna słowami pełnymi miłości: „Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął, a odnalazł się” (Łk 15,31n.).
 
Kto nie potrafi przyjąć miłości, jaką Bóg okazuje w Jezusie, temu trudno będzie pojąć i przyjąć wymagania związane z Dobrą Nowiną. Przykładem tej trudności pozostaje bogaty młodzieniec z Ewangelii, żywo zainteresowany, co ma „czynić, aby osiągnąć życie wieczne”. Gdy Jezus odpowiedział mu w końcu, żeby pozostawił wszystko i poszedł za Nim, okazało się, że to przekraczało siły młodzieńca. Dlaczego? Niewątpliwie, nie potrafił oderwać się od siebie i swoich „posiadłości”; jednakże główną przyczyną było to, że wcześniej nie dotarło do niego najważniejsze: „Jezus spojrzał z miłością na niego” (Mk 10,21). Gdyby młody człowiek otworzył się na to spojrzenie i pozwolił mu się przeniknąć, wtedy napełniłaby go miłość Jezusa jako najwyższe dobro, prawdziwe „życie wieczne”, dla którego można i warto oddać wszystko inne. Dokonałoby się nawrócenie, zaczęłoby się nowe życie, podobnie jak u św. Pawła wyznającego: „wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim” (Flp 3,8 n.).
 
Co to ma wspólnego z modlitwą? Nazywamy ją często „rozmową z Bogiem”, ale jak rozmawiać z Kimś, Kogo nie widzimy... Także tu potrzebujemy nawrócenia, zmiany sposobu myślenia. Modlitwa w sensie chrześcijańskim opiera się na tajemnicy Chrystusa Jezusa, w którym – jako wcielonym Synu – prawdziwie widzimy Boga: Ojca Syna w Duchu Świętym (por. J 14,9). Punktem wyjścia jest widzenie Jezusa, spojrzenie na Niego i przyjęcie Jego spojrzenia kierującego się do nas, osobiście do mnie. To samo spojrzenie, które nie dotarło do bogatego młodzieńca, kieruje się obecnie do wszystkich – w obrazie Jezusa miłosiernego, danego św. Faustynie. Komu modlitwa wydaje się trudna, może zacząć od tego jednego: wpatrzenia się w oczy Jezusa, w którym ujrzy Boga bogatego w miłosierdzie...
 
Wysłuchanie Boga
 
W świetle naszych rozważań odsłaniają się tu trudności, które przeszkadzają także w przeżywaniu prawdy chrześcijańskiej Ewangelii, Dobrej Nowiny o królowaniu Bożego Miłosierdzia. To połączenie – trudności z modlitwą i z wiarą – nie jest oczywiste, bo nie łączymy przeważnie obu kwestii ze sobą. Wiarę traktujemy jako sprawę naszych idei na temat Boga i różnych teologicznych poglądów, które wyznajemy. Tymczasem istotniejsza jest żywa, życiowa postawa wobec Niego jako żyjącej Osoby, czy jeszcze dokładniej: wspólnoty Boskich Osób – Ojca i Syna w jedności Ducha Świętego. Dlatego prawdziwa wiara żyje modlitwą, dzięki niej się rozwija i pogłębia. Na tej drodze nie należy bać się trudności, gdyż one wskazują właśnie kierunki koniecznego rozwoju naszego życia chrześcijańskiego z pomocą Tego, który nieustannie nas ożywia.
 
Modlitewne trudności są dwojakiego rodzaju, wskazują braki – naszego życia i naszej wiary. Te pierwsze narzucają się od razu, bo dotyczą naszej codzienności: wiążą się z brakiem czasu na modlitwę czy brakującego w niej skupienia, jeśli próbujemy mimo wszystko poświęcić jej choćby kilka chwil pacierza; do tego dochodzi zniechęcające poczucie, że modlitwa niewiele zmienia w naszym życiu, jak gdyby kierowane do Boga słowa czy prośby nie były wysłuchane. Tutaj odsłania się drugi rodzaj trudności, związany z wiarą: skoro mamy wrażenie, że Bóg nas nie wysłuchuje, trudno to pogodzić z obrazem Jego miłosierdzia, które przecież oznacza nieskończoną głębię Bożej miłości, gotowej pomóc w każdej opresji. Co znaczy więc otwarcie się na spojrzenie Jezusa miłosiernego jako początek, abyśmy nauczyli się znosić owocnie trudy wszelkiego rodzaju?
 
 
 
strona: 1 2 3 4