DRUKUJ
 
o. Jacek Bolewski SJ
Dlaczego modlitwa jest trudna?
Obecni
 


Mamy pragnąć Ducha Świętego, by wspomógł naszą modlitwę. Nasze pragnienie jest zarazem Jego pragnieniem, Jego wstawianiem się za nas – w nas. Dlatego gdy modlimy się o Ducha Świętego, na pewno jesteśmy wysłuchani. Przypomina o tym Jezus, zachęcając do ufności w modlitwie w znanych słowach: „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam”. I dodaje: „Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą” (Łk 11,9 n.). Po prostu: nasze pragnienie Ducha jest osobistym Jego pragnieniem – i na pewno będzie spełnione, gdy dzięki modlitwie pełniej otworzymy się na Niego jako żyjącego i działającego w naszym wnętrzu.
 
Potrzeba ćwiczenia
 
Doszliśmy do najgłębszego sensu modlitwy chrześcijańskiej: otwarcia się – siebie – na modlącego się nieustannie we mnie Ducha Świętego. Moje modlitewne działanie ma być odpowiedzią na Jego działanie, które znosi wszelką słabość i trudności – nie tylko w czasie, jaki przeznaczam na modlitwę, ale w całym moim życiu. Nie znaczy to, że słabość i trudy znikają; są „znoszone” przeze mnie mocą Ducha Bożego, który je przyjmuje, bym i ja umiał właściwie je przyjmować: nie jako przeszkody, ale jako stopnie dalszego wzrastania. Dzięki takiemu nastawieniu wewnętrznemu – jakby nastawieniu „żagli” naszego ducha na „powiew” Ducha Świętego – Jego działanie „wykorzystuje” trudności, które Mu poddajemy, do lepszego poruszania nas w drodze do celu, gdzie „już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20). Apostoł Paweł, od którego pochodzą te słowa, przekonał się wcześniej osobiście, że jego słabość nie jest przeszkodą ku pełni Chrystusa, jeśli tylko powierzy się Jemu, Jego mocy. Gdy bowiem uskarżał się na tajemniczy brak, „oścień dla ciała”, pragnąc uwolnienia od niego, Pan odpowiedział: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali”. Po zrozumieniu tego Paweł znosił odtąd cierpliwie wszystko; wyznawał: „Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. [...] Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny” (2 Kor 12,7 n.).
 
To przejście – od narzekania na trudności (czy wycofywania się przed nimi lub ulegania im) do cierpliwego znoszenia ich aż do pełnego zwycięstwa dzięki mocy Bożej – wymaga nie tylko nawrócenia jako jednorazowego aktu, ale też utrwalenia go dzięki ćwiczeniu. Temu celowi służą Ćwiczenia duchowe św. Ignacego Loyoli. Nie wystarcza lektura jego książki tak właśnie zatytułowanej, ona bowiem mogłaby rozczarować swą „suchością” czy „zwartością” zawartych w niej wskazówek. Uważa się słusznie, że książka jest przeznaczona raczej dla przewodników, którzy mają pomagać innym w uprawianiu ćwiczeń aniżeli dla samych ćwiczących; oni bowiem powinni nie tyle czytać o modlitwie, ile ją praktycznie ćwiczyć. A ćwiczenia, których uczy św. Ignacy, to po prostu różne rodzaje modlitwy służącej otwieraniu się na Ducha Świętego. Dlatego nazywają się ćwiczeniami „duchowymi”, bo najważniejszy jest w nich Duch, ożywiający wewnętrznie nasze życie. Nie szukamy przy tym oderwania się w nich od ciała; chodzi raczej o włączenie go w życie poddane działaniu Ducha Świętego. Zatem ignacjańskie ćwiczenia wskazują także różne sposoby korzystania z pomocy ciała, by cały człowiek mógł się ćwiczyć w postępowaniu według Ducha.
 
Ludzki duch otwarty na Ducha Bożego wyróżnia człowieka pośród innych stworzeń, jest znakiem jego szczególnej bliskości wobec Stwórcy. Dlatego duch (można go nazwać także duszą) wymaga szczególnej uwagi i troski. W tym sensie św. Ignacy uzasadnia potrzebę ćwiczeń duchowych, określając je na początku swej książeczki jako „przygotowanie i usposobienie duszy po to, żeby się pozbyć nieuporządkowanych przywiązań, a gdy się ich już pozbędziemy, żeby szukać woli Bożej i odnajdywać ją w ułożeniu własnego życia tak, by zbawić duszę” (n.1).
 
Te określenia zawierają ocenę wyjściowej sytuacji człowieka, jednocześnie zaś ukazują drogę wyjścia z niej i dalszego rozwoju. Św. Ignacy zgodnie z chrześcijańską tradycją, ale też pouczony własnym doświadczeniem wie, że ludzka wolność – największy dar Stwórcy – od początku ulega pokusie poddania się innym mocom, oddalającym od Boga. Święty mówi więc o „nieuporządkowanych przywiązaniach”, od których należy się uwolnić, one bowiem są główną trudnością, nie pozwalającą nam odpowiadać na dobre poruszenia Ducha Świętego w naszym życiu. Nie chodzi jednak o wolność absolutną, pozbawioną wszelkich więzów, ale istotne jest uporządkowanie ich, „uładzenie” dzięki wolności, która będzie potrafiła należycie z nich korzystać. Na tym fundamencie, porządkującym aktualną sytuację człowieka, może się dopełnić reszta: odzyskana wolność otwiera się na wolę Bożą, odnajdując ją „w ułożeniu” własnego życia po Bożemu.
 
Zarysowana tu skrótowo wizja ćwiczeń duchowych otwiera w życiu ludzkim drogę, na której przeżywane trudności stają się znakami, gdzie właściwie mocą modlitwy można doświadczyć, iż umacnia nas i prowadzi Duch Boży. Jeśli modlitwa wydaje się trudna, wiąże się to z trudami, które w ludzkim życiu są nieuchronne. Jednakże właśnie modlitwa pomaga za każdym razem odkrywać wyjście – kolejny krok na drodze życia. Warto przeto zadać sobie dodatkowy „trud” udania się do rekolekcyjnego domu, gdzie można praktykować i przeżyć ignacjańskie ćwiczenia duchowe. Trud owocuje coraz pełniejszym przyjęciem Ewangelii, którą Jezus kieruje do wszystkich „utrudzonych i obciążonych”, aby ich – a więc i nas – pokrzepić: „Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie” (Mt 11,28 n.).
 
o. Jacek Bolewski SJ
- ur. 1946, dr hab. teologii, pisarz, fizyk, wykładowca teologii dogmatycznej i filozofii przyrody na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie
     
 
strona: 1 2 3 4