DRUKUJ
 
Jacek Stojanowski
To, co ważne
materiał własny
 


 Niedawno przeżywaliśmy najwspanialsze Święta dla wszystkich chrześcijan. Pan Zmartwychwstał! Niestety, świętowanie nie trwało długo... Trzeba było wrócić do pracy, nauki czy też innych zajęć i swoją postawą nieść wszystkim radosną wieść o tym, że śmierci już nie ma. Święta Zmartwychwstania dla wszystkich chrześcijan powinny być czasem ładowania akumulatorów. Rekolekcje, Triduum Sacrum, wreszcie niedzielny poranek - głębokie przeżycie tego czasu powinno sprawić, że będziemy w okresie poświątecznym zarażać innych swoją radością i swoim entuzjazmem. Ciężko o to kiedy najświętsze dni w roku są raczej powodem do frustracji...
 
Przyznam szczerze, że w Wielką Sobotę około godziny 18-tej miałem dosyć "całych tych świąt". Było to wynikiem napięcia, które narastało od samego rana. Wstałem bardzo wcześnie, żeby pójść do sklepu kupić świeży chleb. Niestety, na ten sam pomysł wpadło chyba pół dzielnicy. Kilkadziesiąt minut stania w kolejce. Nie muszę chyba wspominać, że jak doszedłem do lady to już nie było w czym wybierać, a najlepsze pieczywo już dawno zostało wykupione. Nie było jednak czasu martwić się tym ponieważ w domu już czekało na mnie sprzątanie. Pokoje, łazienka, kuchnia. W przerwach pomiędzy pucowaniem poszczególnych pomieszczeń dopadały mnie kolejno prośba od pań, żeby pomóc przy wypiekach, krzyk rozpaczy że masła zabrakło i trzeba kupić. No i pytanie dlaczego tak mało zostało do tej pory zrobione... I już kłótnia wisiała w powietrzu. Wszyscy nerwowi i zaraz ktoś może powiedzieć o jedno słowo za dużo. Miałem w planie iść do kościoła na adorację ale nie odważyłem się myśli o tym wypowiedzieć na głos ponieważ zostałbym uznany za dezertera, który w Świątyni chowa się przed frontem, na którym walczono o zorganizowanie pięknych Świąt.
 
To oczywiście wspaniałe, że są ludzie troszczący się by Święta były wyjątkowe. Często jednak konsekwencją jest wylewanie dziecka z kąpielą. Znam wiele osób, którzy bardzo boleją nad tym, że wciągnięci w wir świątecznych przygotowań nie mają czasu na przygotowania duchowe. Wielu również smuci się kiedy ich bliscy pochłonięci pracą w kuchni czy porządkami nie porządkują swojego serca. Koleżanka zwierzyła mi się niedawno "Tak mi przykro, że moja mama zupełnie nie przeżywa duchowo tych Świąt. Ale nie mam pojęcia jak jej o tym powiedzieć żeby jej nie urazić. Bo dom wysprzątany, wspaniałe przysmaki na stole. Wyjdzie na to, że jak zwykle się czepiam."
 
Niech będzie brudniej! Niech będzie jedno ciasto mniej! Ale idąc na Liturgię Paschalną chciałbym, aby moją głowę zaprząta jedna myśl - że za kilka chwil wyśpiewam wspólnie z innymi Alleluja. Nie chciałbym, żeby moje myśli skupiały się wokół zmęczenia po przedświątecznej harówce, zadręczania się tym że nie zdążyłem wytrzepać dywanów czy że po raz kolejny w Święta pokłóciłem się z najbliższymi.
 
Chciałbym również, żeby wspomniane wyżej Alleluja brzmiało stosownie do zaistniałej sytuacji. Chrystus Zmartwychwstał! Zwyciężył, a my razem z nim! Śmierci już nie ma! Na takiego newsa prawidłową reakcją jest wybuch prawdziwej radości. Tak jak eksploduje stadion kiedy w meczu decydującym o mistrzostwie drużyna, której kibicujemy zdobywa zwycięską bramkę w ostatniej minucie. A jak to wygląda w polskich świątyniach? Bardzo ładna jest pieśń "Wesoły nam dzień dziś nastał" ale w brzmieniu jest ona chyba mniej energiczna niż "Anielski orszak niech Twą duszę przyjmie”...
 
Nie zapomnę jak po uroczystościach Liturgii Paschalnej w mojej parafii z zakrystii wyszedł jeden z księży wikariuszy i na cały kościół ryknął z całą mocą z wielkim entuzjazmem w głosie "Chrystus Zmartwychwstał!!!" Ksiądz zrobił tak naprawdę niewiele. A jednak. Te dwa słowa, naładowane autentyczną radością pokazały: "Oto człowiek, który żyje Bogiem. Żyje Zmartwychwstałym Chrystusem. Z wiary czerpie siłę i szczęście.” Taka postawa zaraziła mnie chrześcijańskim entuzjazmem. I mogę iść zarażać innych.
 
Jacek Stojanowski