DRUKUJ
 
ks. Jan Machniak
Miłosierdzie między pobożnością ludową a mistyką
List
 


Przeżycie religijne jest sprawą bardzo indywidualną. Jedna osoba woli pomodlić się w ciszy, w samotności, inna pójdzie na majówkę, by śpiewać litanię i w ten sposób, wchodząc w rytm modlitwy, w treść pieśni, doświadczyć bliskości Boga. Czytałem kiedyś wspomnienia francuskiego konwertyty, Andre Frossarda, który wychował się z dala od Boga. Był synem pierwszego sekretarza Komunistycznej Partii Francji, a pierwsza książka, jaką przeczytał to „Kapitał" Marksa. Jako dorosły człowiek poznał chrześcijaństwo i zachwycił się nim. Przyjął chrzest i... z upodobaniem zaczął uczestniczyć w nabożeństwach teoforycznych, związanych z wystawieniem Najświętszego Sakramentu, z przyjemnością słuchał rytmicznych pieśni eucharystycznych, zachwycał się zapachem kadzidła. Wybitny intelektualista odkrył bardzo proste formy religijności. Popatrzmy na Jana Pawła II - z jednej strony teolog, filozof, etyk, który dokonuje pogłębionej refleksji intelektualnej, a z drugiej strony człowiek wierzący - można powiedzieć - prosto, bez zastrzeżeń i kochający od dziecka te wszystkie ludowe, góralskie nabożeństwa.
 

Ale w pobożności ludowej kryją się też niebezpieczeństwa. W 2001 r. wyszła nawet dyrektywa Kongregacji Doktryny Wiary na jej temat, w której wspomniano o pewnych nadużyciach, np. o przesuwaniu akcentu w kulcie z Chrystusa na świętych, zwłaszcza na Maryję.
 
Tak, ten dokument przypomina, że w centrum naszej wiary jest Jezus Chrystus i wszystkie nabożeństwa, modlitwy, praktyki religijne powinny mieć charakter chrystocentryczny, ale mimo wszystko dowartościowuje pobożność ludową. Przypomina, że bardzo ważną rzeczą jest odpowiednie rozłożenie akcentów przez duszpasterzy, tak, aby święci, np. Maryja czy Krzysztof, którego czcimy w czerwcu, nie przysłaniali nam Chrystusa, ale do Niego prowadzili.
 
Jeżeli w Kalwarii Zebrzydowskiej przeżywamy Wniebowzięcie Matki Bożej, kiedy to w uroczystej procesji niesiona jest Jej figura, to nie oddajemy czci Maryi, ale Jezusowi, do którego Maryja nas prowadzi. Święto to przypomina nam także, że nasze życie nie kończy się tutaj, że jest jeszcze coś po śmierci. Dogmat o wniebowzięciu NMP mówi nam o istnieniu nieba. Tylko tyle, nic więcej. Oczywiście ktoś może się skupić na czymś innym, na pięknie figury Matki Bożej, na barwnej procesji, ale myślę, że w zdrowej pobożności ludowej te wszystkie zewnętrzne rzeczy nie przesłonią tego, co najistotniejsze. Według mnie nie ma powodu do obaw.
 

A co z takimi pozaliturgicznymi praktykami jak wkładanie poświęconych gałązek palmowych w pole uprawne? Dawniej był to powszechny zwyczaj...
 
Nadal praktykuje się tę tradycję, np. w mojej rodzinnej miejscowości na Podkarpaciu. Mój brat, który jest inżynierem rolnictwa i prowadzi dość nowoczesne gospodarstwo, w poniedziałek wielkanocny wraz z synami wychodzi na pole i święconą wodą, za pomocą palmy, kropi je. Następnie robi z gałązek palmy krzyżyki i stawia je na polu. Temu obrzędowi towarzyszy modlitwa o Boże błogosławieństwo. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu to kapłani objeżdżali na koniu pola i święcili je, teraz robią to świeccy. To przecież jest, tak mocno akcentowane w teologii, kapłaństwo powszechne w odniesieniu do sakramentaliów. Każdy ochrzczony chrześcijanin uczestniczy przecież w kapłaństwie Jezusa Chrystusa, niekoniecznie jako osoba duchowna.
 
 
strona: 1 2 3