DRUKUJ
 
Mateusz Marek
Pobawmy się w dom
Wzrastanie
 


Jacek i Honorata są ze sobą od czterech lat. Parą zaczęli być jeszcze w liceum. Teraz rozpoczynają drugi rok studiów. Przemieszkali już rok razem. Mieszkają jeszcze z koleżanką i kolegą. Teoretycznie dziewczyny i chłopcy żyją osobno, żeby nie psuć krwi sobie i rodzicom. Układa im się całkiem nieźle. Dobrze się dogadują, są szczęśliwą parą. Codziennie Jacek przypomina Honoracie o tym, aby połknęła tabletkę. – To nie jest dobry moment na dziecko. Wspólnie przygotowują obiady, sprzątają, imprezują. Kupili razem już parę sprzętów do mieszkania. Urządzili sobie wspólnie „kąt”. Również w ten sposób chcą zainwestować w swój związek. Umacniać, budować. Pochodzą z katolickich rodzin. Honoracie czasem udaje się zaciągnąć Jacka do kościoła. O małżeństwie myślą, ale na razie go nie planują. Musieliby uniezależnić się finansowo od rodziców. Przede wszystkim skończyć studia. Poza tym, zawsze może się coś nie udać… Potem będzie się łatwiej rozstać… Ciągle „próbują”… 

Młodzi ludzie boją się stabilizacji, siedzenia w jednym miejscu, trwania, budowania. W mediach promuje się raczej dynamikę, płynność, karierę. „Nie można się przecież ograniczać, rodzina nie jest szczęściem, na które należy pracować, tylko więzieniem, które grubymi kratami członków rodziny oddziela nas od prawdziwego szczęścia”…

Miłość to odpowiedzialność

Mówi się, że mężczyźni z wiekiem tylko zmieniają ceny swoich zabawek, a kobiety bez względu na wiek są tak samo zrzędliwe. Kiedy zatem jest odpowiedni czas na przypieczętowanie dojrzałego związku emocjonalnego?

Społeczeństwo konsumpcyjne wygenerowało sobie niebywały konformizm. W momencie, gdy napotyka się jakąś trudność, bądź pojawia się jakaś obawa, zawsze można płynnie wycofać się i przekwalifikować. Świat, w tym relacje między ludźmi, jest jak półki w hipermarkecie.

Wszystko jest kwestią stabilizacji. W każdym związku przychodzą ciężkie chwile. Potrzebny jest fundament, który przypomni obydwojgu, że są za siebie odpowiedzialni, że coś sobie obiecali. Najłatwiej jest poddać się i uciec.

Zdarza się tak, że przeskakuje się z wyrka na wyrko i czerpie się z tego wielką przyjemność i moc doświadczeń. Potem jednak taki człowiek ma sam do siebie pretensje – nie potrafi zbudować stałego związku. Seks buduje olbrzymią więź niezależnie od tego, jak ktoś go postrzega i traktuje.

„Dla mnie jest ważne poczucie bezpieczeństwa. Kiedy jestem po ślubie - mam komfort psychiczny. Ciąża też wtedy nie jest końcem świata, raczej początkiem nowego.”

„Przyjdą na pewno różne dylematy. Wtedy popatrzę jej w oczy i zastanowię się, co mnie tak naprawdę z nią łączy. Tyle rzeczy razem przeszliśmy, tyle sobie obiecaliśmy, ale w obliczu różnych zachowań i stanów ducha to wydaje się mniej lub bardziej ważne. Małżeństwo daje poczucie przynależności. Z tego nie da się tak łatwo wykręcić, do czegoś naprawdę zobowiązuje. Przysięga się przed ukochaną osobą, przed ludźmi zgromadzonymi na ceremonii, no i przed Bogiem. Dzięki temu ma się jakieś solidne podstawy. Ma się świadomość związku.”

„Większość małżeństw, które ze sobą śpią przed ślubem, rozpada się po siedmiu-ośmiu latach. O rozwodzie myśli po roku-dwóch. A ja chcę być z Krzysiem do końca życia, i naprawdę uważam, że kilka chwil przyjemności nie jest warte ryzykowania straty sensownego życia z kimś, kto cię naprawdę kocha.

Kolejna korzyść: tajemnica. Człowiek potrzebuje tajemnicy: o wiele bardziej intrygująca jest kobieta, której nie widać wszystkiego, bo założyła „mini-łonówkę” i prześwitującą bluzkę z wielkim dekoltem. To nie jest moja opinia, to opinia różnych moich znajomych mężczyzn, w tym Krzysia, który ogląda się za laską w mini i mówi po chwili: Wszystko widać, już mi się znudziło. Więc tajemnica pozostaje, aż do momentu, w którym możesz powiedzieć: MOJA kobieta. MÓJ mężczyzna.

OCZYWIŚCIE, ŻE NIE JEST ŁATWO. Nie jest łatwo być ze świetnym mężczyzną, któremu śnisz się po nocach, który chciałby cię mieć, ale wie, ze jeszcze nie pora. Nie jest łatwo nie kusić go, bo kuszenie leży w naturze kobiety. To nie jest PO PROSTU czekanie do ślubu. Ale wiem, że gdybyśmy to zrobili, czułabym się odarta z czegoś bardzo ważnego. Czułabym wstyd, że nie potrafiłam poczekać jeszcze trochę. Miałabym wyrzuty sumienia, że nie tylko siebie, ale i kogoś, kogo kocham, namówiłam do grzechu. Miałabym żal do siebie i do Krzysia. że jestem taka słaba i nie potrafiłam poczekać”.

Mateusz Marek

***

W żadnych okolicznościach wartość małżeństwa, tego nierozerwalnego związku miłości dwojga osób, nie może być poddawana w wątpliwość. Jakiekolwiek rodziłyby się trudności, nie można rezygnować z obrony tej pierwotnej miłości, która zjednoczyła dwoje ludzi i której Bóg nieustannie błogosławi.”
„Instytucja małżeństwa nie jest wynikiem jakiejś niesłusznej ingerencji społeczeństwa czy władzy, ani zewnętrznym narzuceniem jakiejś formy, ale stanowi wewnętrzny wymóg przymierza miłości małżeńskiej, które potwierdza się publicznie jako jedyne i wyłączne, dla dochowania w ten sposób pełnej wierności wobec zamysłu Boga Stwórcy. Wierność ta, daleka od krępowania wolności osoby, zabezpiecza ją od wszelkiego subiektywizmu i relatywizmu i daje jej uczestnictwo w stwórczej Mądrości
.”

Jan Paweł II