DRUKUJ
 
Michał Bondyra
Życie w promilach
Przewodnik Katolicki
 


Wśród drzew słychać natrętne stukanie. Nagle dwa żubry uderzeniem w drzewo tłumią denerwujący dźwięk. Zaraz potem napis: Dwa żubry i spokój. – Ludzie myślą, że jest jak w reklamie; wypiją sobie dwa piwa i mają spokój – mówi ksiądz Paweł Pawlicki, duszpasterz trzeźwości arch. poznańskiej. Zamiast ukojenia w problemach, przychodzi jednak uzależnienie. Ono stacza ich na dno, z którego strasznie trudno się odbić. Trudno, ale można.
 
Według różnych szacunków w Polsce problemy z alkoholem ma od 800 tys. do nawet 2 mln. osób. Granica alkoholowej inicjacji bardzo się obniża. Po piwo sięgają już nawet 12-13-latki. A kto pije? – Na mitingach AA obok siebie siedzą: proboszcz i parafianin, skazany na przepustce i więzienny strażnik, leśniczy i facet, który kradł drzewo z lasu, mąż i żona, ojciec i syn – tłumaczy duszpasterz zaznaczając jednak, że są pewne grupy szczególnego ryzyka. – To osoby bezpośrednio pracujące z ludźmi; dziennikarze, lekarze, prawnicy, aktorzy, artyści. W tych środowiskach są kontakty, wyjazdy, spotkania, imprezy, a wszystko to tradycyjnie związane z alkoholem – mówi ksiądz Pawlicki. Tylko nieliczni podejmują leczenie. – Jest ich może z 10 proc. z których z nałogu wychodzi 20, a w niektórych palcówkach nawet do 40 proc. uzależnionych. Choć nie ma dokładnych statystyk – szacuje kapłan. 
 
Synonim sukcesu i dorosłości?

Dlaczego piją? – Bo nie radzą sobie z problemami i sytuacjami, które spotykają ich w życiu. Zgadzam się z prof. Osiatyńskim, który powiedział, że dla alkoholika problemem nie jest sam alkohol a sytuacje stresowe, które go spotykają: traci pracę, nie może znaleźć innej – sięga po kieliszek, coś się nie układa w relacjach w rodzinie, są niepowodzenia w wychowaniu dzieci, to znów dobra okazja, by się napić – tłumaczy ks. Pawlicki. – Przyczyną sięgania po alkohol u młodych jest czasem ciekawość, chęć szukania innych doznań, innym razem szpan, chęć pokazania się, albo też presja grupy, czy strach przed odrzuceniem – dodaje z kolei ks. Waldemar Twardowski z punktu konsultacyjnego Caritas dla Młodzieży Zagrożonej na poznańskiej Wildzie. Ksiądz Pawlicki podkreśla też bardzo destrukcyjną rolę reklam piwa zrobionych ze smakiem, dobrym gustem. – Oglądając je ma się wrażenie, że wszystko co przyjemne i co daje sukces wiąże się z piwem – zaznacza.

Innym problemem są głęboko zakorzenione w naszym społeczeństwie tradycje picia przy każdej nadarzającej się okazji. – W wielu domach nie ma imprezy, nawet I Komunii Świętej, na której nie byłoby alkoholu – mówi Wojciech Walczak, pedagog punktu konsultacyjnego na poznańskiej Wildzie. – Alkohol towarzyszy nam praktycznie od narodzin, aż do grobowej deski. Rodzi się syn, to ojciec nie potrafi wyrazić swej radości inaczej niż pijąc. Imieniny, urodziny, jubileusze, wesela, wszystko w towarzystwie alkoholu. I obowiązkowo 18-tka. Tak jakby przy słowach dorosłość i alkohol istniał naturalny znak równości – oburza się ks. Pawlicki.
 
Dotykając dna egzystencji

Piwo, wódka, wino to wszystko w nadmiarze rujnuje nie jedno życie. Człowiek traci pracę, odsuwają się najbliżsi, znajomi, przyjaciele. Jego życie staje się równią pochyłą, w którym dno robi się głębsze i głębsze. Kiedy więc przychodzi moment zastanowienia? Chęć wyjścia na powierzchnię? – Mur obronny w świadomości mówiący alkoholikowi, że nie jest chory jest tak silny, że perswazje, tłumaczenia nie pomagają. Dopiero splot trudnych doświadczeń; a więc utrata pracy, odejście żony, odsunięcie się przyjaciół, choroba pokazują mu, że nie ma szans by dalej tak egzystować – odpowiada ks. Paweł Pawlicki. To jest ten punkt zwrotny, który sprawia, że chory szuka ratunku w punkcie konsultacyjnym lub na mitingach Anonimowych Alkoholików(AA), albo za namową rodziny zgłasza się na terapię.
 
Początek odbudowy swojego wnętrza

Na terapię przyjmowani są tylko trzeźwi. Stan alkoholu we krwi sprawdza alkomat. W skrajnych przypadkach potrzebna jest jednak detoksykacja. – W Stanach się od tego odchodzi, twierdząc, że skoro ktoś łatwo i szybko przez odtrucie uzyska dobre samopoczucie, to nie doceni trudów jakie musi ponieść by wyjść z alkoholu samemu, łatwiej wtedy może wrócić do picia – mówi ks. Pawlicki. Terapia zaczyna się od zmiany myślenia i odpowiedzi na pytanie nie dlaczego, ale po co piję? – To jest powrót do pewnych wartości, początek odbudowy swojego świata wewnętrznego – zaznacza kapłan. Terapia w zamkniętym ośrodku trwa zwykle 6 tygodni. – Pacjent ma tam rozpisany cały dzień. Wykłady, zadania do wykonania, rozmowy indywidualne z psychoterapeutą, psychologiem, doradcą duchowym, zwykłe prace i zajęcia grupowe, na których dzielą się swoimi doświadczeniami. To daje najwięcej – wyjaśnia ksiądz. Są jednak także terapie prowadzone w otwartych poradniach. – Trwają zwykle 3 miesiące, polegają na kilkugodzinnych spotkaniach 2-3 razy w tygodniu i adresowane są do tych, którzy mimo uzależnienia potrafią jeszcze w domu czy pracy funkcjonować – mówi ks. Pawlicki.
 
 

 
strona: 1 2