DRUKUJ
 
Tadeusz Basiura
Spór o naukę religii w szkołach
materiał własny
 


Przy lawinie złych rzeczy, przypisywanych nauce religii w szkole, nigdy nie zaznacza się pozytywnych stron, jakie przynosi. Ta tendencyjność świadczy nie o trosce o młode pokolenie, ale o bezpardonową walkę z Kościołem. Młody człowiek, stając u progu życia, zawsze poszukuje dróg, którymi chciałby kroczyć. Lecz obraz dróg trzeba mu ukazać, aby konsekwencje życiowych błędów nie były dla niego zbyt bolesne, a nawet zgubne. Nauka religii pozwala mu, w oparciu o zdobytą wiedzę, początkowe doświadczenia, ukształtować swoją tożsamość w przyszłości, pomaga w dorastaniu do dojrzałości. Nawet, jeśli kiedyś określi się jako ateista, będzie to wybór świadomy, a przede wszystkim z podpowiedzi własnego sumienia, a nie pod wpływem głośno wykrzyczanych sloganów. Ukształtowanie świadomej tożsamości uczyni go człowiekiem odpowiedzialnym, otwartą drogą kroczącym do określonych celów, który oprze swoje działania życiowe o jasne zasady moralne.

Na lekcjach religii, oprócz aspektów dotyczących samej wiary, nakreśla się – może przede wszystkim – jej otoczenie. Czy czegoś złego nauczy się młody człowiek, jeśli właściwie zrozumie i będzie się kierował Dekalogiem, w którym tylko trzy Przykazania dotyczą Boga, a pozostałe siedem dotyczą samego człowieka? „Czcij ojca i matkę swoją”, „nie zabijaj”, nie cudzołóż”, „nie kradnij”, „nie mów fałszywego świadectwa”, „nie pożądaj...” – to przecież wartości jak najbardziej pożądane w każdym społeczeństwie, bez względu na religię czy światopogląd. Są niepodważalnym fundamentem ładu rodzinnego i międzyludzkiego. Cóż niewłaściwego i indoktrynującego jest w Ewangelii, która uczy relacji międzyludzkich w oparciu o miłość bliźniego, o poszanowaniu prawa, porządku społecznego; która uczy służebności wobec drugiego człowieka; która często ułatwia „poukładać” swoje życie? Przecież cała etyka, której nauki tak mocno domagają się przeciwnicy religii, wynika prawd objawionych w Dekalogu i Ewangelii, lecz jest łatwiejsza do zrozumienia i przyswojenia, gdyż ma historyczne, a więc rzeczywiste, odniesienie, w przeciwieństwie do iluzorycznych haseł i sloganów. Wpojenie młodym ludziom tych wartości jest pomocą i wsparciem dla rodziców, dla szkoły, dla społeczeństwa.

Przemiany ustrojowe wiele zmieniły w życiu każdej rodziny. Tylko niewielu żyje się łatwiej. Bardzo często rodziny wiele czasu muszą poświęcać staraniom o zabezpieczenie bytu swoich członków. Niestety, kosztem rozluźnienia więzi rodzinnych – rodzice mniej czasu poświęcają swoim dzieciom. Wielu rodziców gubi się w obecnej rzeczywistości i ucieka w fałszywy świat iluzji – tym dzieciom nie poświęca się wcale uwagi. Przybywa dzieci z rodzin rozbitych, którym w związku z tym rozsypuje się cały świat wyznawanych wartości. To nowe, jakże ważne wyzwanie dla szkoły – być przedłużeniem i uzupełnieniem a nawet zastępstwem wychowania młodego pokolenia. Właśnie lekcje religii są doskonałym instrumentem, aby temu zadaniu w pełni podołać. Na tych lekcjach uczniowie mogą znaleźć odpowiedzi na wiele trudnych pytań, jakie postawiło przed nimi młode życie; pytań o właściwą drogę; pytań o wtłaczające się w życie zło; pytań o rozwiązanie życiowych dylematów a nawet dramatów; pytań, na które nie potrafią odpowiedzieć rodzice; pytań, które trudno im zadać. To sposobność podania pomocnej dłoni, która wyprowadzi z zagubienia. Dla wielu młodych osób usłyszana na lekcji religii nauka kazała inaczej spojrzeć na swoje postępowanie. Klasa, funkcjonująca przez szereg lat, to mocno zżyty z sobą organizm, który często budzi większe zaufanie i łatwiej w niej o szczerość, przed którym łatwiej się otworzyć. Gdyby prowadzono takie statystyki, liczba tych, którzy na lekcjach religii znaleźli właściwa drogę, usłyszeli właściwą radę, uzyskali autentyczna pomoc, na pewno nie byłaby mała. Możliwe, że po latach ktoś z nich powie, jak pewien starszy już dzisiaj człowiek: „Dzięki Kościołowi, śmiało mogę spojrzeć dzisiaj wstecz.” Może nie wszystko wygląda tak idealnie, ale nawet ci, co upadną, mogą wstać, bo dzięki wierze, której ziarna zasiano na lekcjach religii, zrozumie, że może powstać; że ma po co wrócić; że nie zostanie odtrącony.

Lata izolacji nauki religii od szkolnych murów sprawiły, że teraz trzeba jakby od nowa wejść w rytm szkolny. Dotyczy to głównie nauczycieli-katechetów, którzy odpowiedzialni są za to, jak odbierana będzie nauka religii przez uczniów i w jakiej mierze będzie dla nich bodźcem do jej przyswojenia. Katecheci muszą lekcje religii prowadzić na jak najwyższym poziomie, aby wzbudzały autentyczne pragnienie uczestniczenia w nich młodych ludzi. Nigdy nie mogą pozwolić sobie na jakąkolwiek ulgową taryfę, poddać się rutynie bądź prezentować bylejakość – młodzież zweryfikuje to z właściwą sobie okrutną szczerością, ze stratą szczególnie dla siebie i będzie niezdrową pożywką dla przeciwników nauki religii w szkole. Trzeba zauważyć, że poziom nauczania religii w szkołach systematycznie wzrasta. Jest to zasługa nie tylko coraz lepiej dopracowanych programów nauczania, ale również wzrastającego doświadczenia nauczycieli-katechetów i nie przekreślą tego zdarzające się przypadki, szczególnie szeroko i jaskrawo ukazywane, pewnych nieprawidłowości. Proces doskonalenia procesów nauczania religii nieustannie trwa; tak, aby nauka religii jak najlepiej mogła wykonać swoją służebną rolę wobec człowieka, rodziny, społeczeństwa, Boga i Państwa.

Tadeusz Basiura

   
 
strona: 1 2 3