DRUKUJ
 
Ks. Jan Zalewski
Święta Urszula Ledóchowska w Danii
materiał własny
 


Tak oto szkoła z internatem staje się okolicznością, która pozwoli rozpocząć i kontynuować zasadniczą działalność, jaką jest opieka na pozostawionymi samymi sobie dziećmi polskich robotników rolnych w Aalborgu. Matka opiera, zatem całą swoją działalność na połączeniu bezpośredniego oddziaływania na społeczeństwo duńskie poprzez szkołę z internatem dla duńskich dziewcząt z jednej strony, a otoczeniem opieką w ochronce polskich dzieci z drugiej strony. Ten wzajemny stosunek instytucji prowadzonych przez matkę Urszulę pozwalał na dobre funkcjonowanie w społeczeństwie duńskim. Należy podkreślić, że Matka nie mogła liczyć na jakiekolwiek inne wsparcie, ale wręcz to Ona angażowała się na rzecz gromadzenia pomocy finansowej dla Generalnego Komitetu Pomocy dla Ofiar Wojny w Polsce.

„Dzieci mojego serca”

Bardzo wymownym jest stosunek, jaki mieli Duńczycy do Matki osobiście i jej działalności. W Aalborg Venstreblad z 1.11.1917 r. ukazał się artykuł pod dosadnym tytułem: „Znana polska hrabina Ledóchowska przyjedzie w następnym tygodniu do Aalborga”. Artykuł zapowiada wykład Matki o Polsce, który będzie ilustrowany przeźroczami i będzie prowadzony w czwartek 8 listopada 1917 r. po duńsku, a w piątek 9 listopada po francusku. Autor podkreśla, że ci, co przyjdą na pewno nie będą żałowali, a dochód za wejście jest przeznaczony na Polski Dom Dziecka w Aalborgu, który będzie otwarty 15 stycznia 1918 r. w willi „Cortes”. Na Dom Dziecka są zbierane pieniądze w całej Danii. Tego samego dnia co Dom Dziecka, będzie otwarta także Szkoła Gospodarstwa Domowego dla młodych dziewcząt w willi „Skranten”. Ta sama gazeta 7 listopada mówiąc o wykładach Matki, czyni pewną znaczącą charakterystykę jej osoby: „Ta energiczna hrabina, która uczyniła siebie niestrudzoną pocieszycielką polskich dzieci, miała w sobie tyle samozaparcia, aby w 60. roku życia usiąść do ławki szkolnej i w parę miesięcy przyswoić sobie nasz duński język”. Gdy zbliżały się dni wykładów, jak podkreślają w swoich notatkach Kamiljanie z Aalborga, wszystkie miejscowe gazety zamieściły na swoich łamach ogłoszenia. Wymownym faktem jest to, że po wykładach ukazały się artykuły, które dokładnie omawiały ich treść, atmosferę i osobowość Prelegentki. Dalsza działalność jest także bardzo pilnie obserwowana i należy podkreślić, że Matka miała „dobrą prasę”. „Szkoła Gospodarstwa Domowego Hrabiny Ledóchowskiej będzie otwarta 15 stycznia 1918 r. w Aalborgu w willi Skranten”.

Matka w całej swojej aktywności była bardzo otwarta na społeczność lokalną. Uważała, że tylko przekonanie i pozyskanie miejscowych mieszkańców do swego dzieła, może przynieść dobry skutek. W mentalności Matki nie było jakiejś formy izolacjonizmu, ale wręcz przeciwnie - otwartość na innych i chęć nawiązania bliższej znajomości. Należy podkreślić, że we wszelkich kontaktach Matka nigdy nie zacierała, ani nie pomijała faktu, kim jest, a jednocześnie jej głoszenie Chrystusa było realizacją ewangelicznej zasady:, „Jeśli chcesz…”, (Mt.19,21).

Wymownym faktem jest skierowanie do mieszkańców Aalborga „Odezwy”, w której otwarcie przestawia cel swoich działań i wskazuje na konkretnych ludzi, którzy mieszkając w Aalborgu są już zaangażowani w Jej przedsięwzięcie. W tej prasowej odezwie, która ukazała się we wszystkich lokalnych gazetach, uderza niezwykła przejrzystość celów, motywacji, realizacji zadań i rozliczeń finansowych.

Po otwarciu i poświęceniu Domu Dziecka w uroczystość Trzech Króli 1918 r. prasa donosiła o gościnności i serdecznej atmosferze przyjęcia, podając nawet w polskim brzmieniu nazwę potrawy - „placki”, którą częstowano przybyłych gości.

Rola i znaczenie modlitwy w wychowaniu dzieci została podkreślona poprzez zorganizowanie kaplicy i Mszy św., podczas której kazanie było głoszone - ku radości Polaków - przez ks. Wolfa po polsku. Jeden z największych duńskich dzienników „JyllandsPosten” bardzo życzliwie przedstawiał Szkołę Gospodarstwa Domowego i Języków Obcych. Bardzo zachęcająca była informacja o tym, że językiem wykładowym jest francuski, ale zajęcia odbywają się także po niemiecku, angielsku, rosyjsku i polsku, według własnego uczennic wyboru. Warto podkreślić reklamę, która mówiła, że nauczycielki są szczególnie wykształcone i egzaminowane. Zaznaczono także, że jest tu ogród gdzie uczennice uczą się ogrodnictwa; innym z przedmiotów jest hodowla drobiu. Jest także rzemiosło, introligatornia, stolarka i gimnastyka. Na zakończenie wspomniano, że tego samego dnia do Domu Dziecka zgłosiło się wiele polskich dzieci.

3 marca 1918 r., ukazał się w Tygodniku Katolickim „list z Aalborga” zatytułowany „Polski Dom Dziecka pod wezwaniem Św. Antoniego”. List zaczyna się od podania wiadomości, że polskie dzieci pochodzą z różnych zakątków Danii: z zachodniej Jutlandii, z Fionii i z Kopenhagi. Każde z nich mówi innym dialektem duńskim, ale wszystkie się spotykają w jednym ojczystym języku polskim. To właśnie z ich powodu Matka przemierzała duńskie, norweskie i szwedzkie miasta, nauczyła się tych trzech języków, aby móc mówić o Polsce i polskim Narodzie, który dla Niej był tak cenny, że żaden trud nie był dla Niej zbyt wielki.


 

 
strona: 1 2 3