DRUKUJ
 
Ks. Jan Zalewski
Święta Urszula Ledóchowska w Danii
materiał własny
 


Bardzo interesujący jest opis wizyty, jaką złożył dziennikarz „Aalborg Venstreblad” w placówkach prowadzonych przez Matkę. Matka opowiada o tym, że w Szkole Gospodarstwa Domowego ma 12 uczniów, ale zgłosiło się już wielu z całego kraju i zostaną przyjęci do szkoły po świętach Wielkanocnych. Matka zaznacza, ze nie są to kandydaci tylko z Danii, ale również ze Szwecji i Norwegii. Nauka jest połączeniem Gospodarstwa domowego z nauką języków obcych. Mamy nauczycielki, które się urodziły w krajach, których języków nauczają i uczniowie poprzez codzienne ćwiczenia będą mogli nauczyć się języków obcych gruntownie. Szczególnie francuski jest językiem wykorzystywanym w życiu codziennym. Ciekawa jest też obserwacja warunków lokalowych szkoły.  Parter jest pokryty ładną jasną farbą. Pokoje uczniów są małe, ale przyjemne i znajdują się na pierwszym piętrze. Każdy kąt w domu świeci się czystością i schludnością.  Zupełnie wyjątkowa jest relacja z Domu Dziecka, która mówi, że na spotkanie Hrabiny wyskoczyły w różnym wieku małe dzieciaki. Matka stwierdziła otwarcie: „To są dzieci mojego serca, ci mali Polacy. Nie ma nikogo, kto by te biedne dzieci miał ochotę wziąć do domu. Często przychodzą z nędzy i ubóstwa, następnie bez ubrania na ciele. Musimy, zatem zaopatrzyć ich w okrycie i troszczyć się na wszystkie sposoby o tych małych ludzi. W pobycie domowym uczymy te dzieci mówić swoim językiem ojczystym, który już całkiem zapomniały, od kiedy są w Dani. Wielu z nich będzie przecież mogło mówić po polsku, gdy wrócą z powrotem do Ojczyzny i dla tych tu w Dani jest to korzyść by mówić w języku ojczystym.

Również, gdy dzieci nie siedzą w ławkach szkolnych, ich dzień jest podzielony według starannie rozplanowanego programu i nie mają prawa, aby tracić swój wolny czas. Wszystkie lekkie prace w domu mogą wypełniać. W ten sposób od małości uczą się pracować, aby być pożytecznymi ludźmi. Chętnie bym ich miała zupełnie od małości. Oczywiście młodzież mniej się nauczyła w trudnych warunkach, wiele polskich dzieci jednakże wzrastałoby w ten sposób. I dzieci, które na parterze zgromadziły się wokół Hrabiny wyglądają na zadowolonych, radosnych, przywdzianych i zadbanych.
Na zakończenie wywiadu autor znamiennie wypowiada się, że oni podzielają nadzieje Hrabiny na rozwój szkół i wypełnienie wielkiego dzieła.

Katolicki tygodnik z 21 kwietnia 1918 r., donosił, ze 1 września 1918r., przenosi swój instytut języków ze Szwecji do Danii. W notatce znajduje się także zdanie, że przyjęcie do instytutu odbywa się bez brania po uwagę wyznania wiary, ale nadwyżka z działalności jest przeznaczona na Katolicki Dom Dziecka dla Polaków.  Miejscowy natomiast tygodnik donosił, że w domu jest 31 dzieci w tym samotne niemowlęta, a dom już jest pełny. Matka jest natomiast przedstawiona jako osoba otoczona radością i miłością dzieci, które wiszą na jej szyi. W czerwcu 1918 r.,  Aalborg Venstreblad, donosił o nowej inicjatywie Matki, która otwiera świetlice dla małych mieszkańców Aalborga. Autor przedstawia hrabinę Ledóchowską jako energiczną osoba mająca nowy plan w sprawach socjalnych. Matka wyznaje, że po ulicach w Aalborgu chodzi wiele dzieci, znacznie więcej niż np. w Sztokholmie. Należy, zatem dla tych dzieci coś zrobić! Matka w wywiadzie ponownie odwołuje się do mieszkańców Aalborga o pomoc. Jeżeli trochę się Ją wesprze do Jej plan stanie się rzeczywistością. Należy podkreślić, że ta Świetlica nie jest już związana tylko z polskimi dziećmi. Matka wyraźnie ma plan mocnego zaangażowania się w Danii, gdyż mówi o konieczności kupna ziemi, ale zaznacza, że jej majątek zabrali Bolszewicy i nie wie, czy go będzie mogła odzyskać. Dlatego sama nie może go kupić, ale można jej w tym pomóc. Matka ma także plany budowlane, których realizacja urzeczywistni Jej zamierzenia. Według tego planu buduje się gustowny i przestronny budynek z piwnicą, parterem i 1. piętrem.

- Tutaj dzieci mogą się zgromadzić, gdy przychodzą ze szkoły, i w mieście, gdy biegają po ulicach, chcę nauczyć je być sprawnymi i pracowitymi ludźmi. Muszą się one nauczyć stolarki, introligatorstwa, prac ręcznych i gotowania. Jeśli będą odwiedzały dom przez wiele lat, otrzymają gruntowne wykształcenie.
W piwnicy urządzi się kuchnię, gdzie małe dziewczęta będą „eksperymentowały”, będą robiły pierwsze doświadczenia w trudnej sztuce gotowania. Oprócz tego znajdzie się tam również jadalnia i zmywalnia.
Na parterze są wszystkie pracownie i na pierwszym piętrze urządzi się dla dzieci ochronkę. Hrabina zastanawia się nad utworzeniem tu szkoły dla opiekunek dla dzieci. Takiej szkoły brakuje tutaj w kraju (Dania).

Chcę otrzymać dzieci, które będą zadowolone i nie tylko w znaczeniu, że będą musiały tylko pracować, ale musza mieć również jedzenie. Tego posiłku nie dam rady sama przygotować, ale myślę, że kuchnia socjalna –ludowa chce postawić chętne tutaj, gdyż mówimy o tylko o ok. 50 posiłkach dla dzieci.

Matka Urszula w późniejszym czasie wspomina także swoje trudności z miejscowym biskupem Johannes von Euch. „Biskup źle był do mnie usposobiony. Chciałbym polskie dzieci na Duńczyków przerabiała, żeby w przyszłości szerzyły katolicyzm w Danii. A ja tego nie chciałam. Dlatego nie zgodził się na moja prośbę, bym po osiedleniu się w Pniewach mogła mieć nadal dom z nowicjatem w Aalborg. (…) Był to wielki, święty biskup, ale chciał, żebyśmy pracowały dla Danii, i nie mógł zrozumieć, że mnie bardzo zależało, aby właśnie w tej chwili dla Polski pracować”. 
W 1918 roku Polska odzyskuje niepodległość. Matka Urszula postanawia powrócić do Kraju po ogłoszeniu Niepodległości, a zamknięcie ostateczne etapu duńskiego, dokonuje się w 1920 roku.

Patronka Emigracji Polskiej w Europie

Osoba, przebieg życia i doświadczenia, które stały się udziałem św. Urszuli, są bliskie każdemu emigrantowi. Każdy, kto nie jest turystą, ale emigrantem - z wyboru czy z przymusu - rozpoznaje w Jej życiu także swoje własne doświadczenia. Osoba Matki, Jej miłość i bezinteresowność, którą darzyła  Chrystusa i Polskę, jest głównym motywem podjęcia starań wśród Polonii europejskiej, abyśmy mieli Patronkę, która jednoczy się z nami w tym samym losie, sytuacjach i doświadczeniach na uchodźstwie.

Polonia potrzebuje Patrona, który nie tylko jest mężem stanu, teoretykiem czy doradcą, (co i jak, mamy czynić za granicą), ale kogoś, kto w pełnym tego słowa znaczeniu, jest EMIGRANTEM! (św. Urszula była też mężem stanu oczy świadczą jej kontakty z dyplomatami w Sakndynawii). Matka Urszula jest właśnie taką osobą. Ona pokazuje swoim życiem jak odnaleźć się w obcym kraju, jak zawsze ufać Bogu, jak nie wstydzić się swego pochodzenia, a jednocześnie być otwartą na nowy kraj i jego potrzeby. Matka Urszula nigdy nie przestała być Polką i Katoliczką, a jednocześnie nie tworzyła zamkniętych polskich środowisk, które żyłyby tylko dla siebie!

Pięknym jest też fakt, że mając ogromne własne potrzeby finansowe związane np. z Polskim Domem Dziecka, zbierała też fundusze dla Komitetu Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce i nigdzie nie mówiła, że to tylko Ona i Jej Dzieło potrzebuje wsparcia, ale umiała się wznieść ponad własną obawę o byt materialny - ufając Bogu - i przychodzić z pomocą także innym potrzebującym. Jej znakomita współpraca np. z Komitetem Henryka Sienkiewicza jest wymownym wzorem i przykładem dla współczesnej (najczęściej poróżnionej) Polonii.
 
Ks. Jan Zalewski

   
 
strona: 1 2 3