DRUKUJ
 
ks. Waldemar Chrostowski
Wielkie prześladowanie w Kościele jerozolimskim
Idziemy
 


Na drogach św. Pawła

 Czytelników i słuchaczy Dziejów Apostolskich porusza i zdumiewa fakt, że od początku ci, którzy uwierzyli w Jezusa Chrystusa, napotkali na silny sprzeciw i otwartą wrogość ze strony części żydowskich rodaków, którzy tej wiary nie podzielali. Wystarczyło kilka lat, by ów sprzeciw przybrał dramatyczne rozmiary i przeobraził się w prześladowanie Kościoła apostolskiego (Dz 4,1-5,42).

Męczeństwo Szczepana, podjęte „ku uświęceniu Imienia Bożego”, potwierdziło uczniom i wyznawcom Chrystusa prawdziwość zapowiedzi, że wiara w Niego będzie wymagała odwagi i gotowości oddania  życia (Łk 9,23-24; 21,12-19). W swojej śmierci Szczepan naśladował umierającego na krzyżu Mistrza, prosząc Boga o darowanie winy prześladowców (Łk 23,46). Takie wielkoduszne postępowanie na pewno sprzyjało refleksji nad tym, kim są pierwsi wierzący w Jezusa i gdzie tkwi zdumiewająca siła ich wiary. Jednak śmierć pierwszego męczennika miała dwojakie skutki: z jednej strony pogłębiła i umocniła tożsamość wyznawców Chrystusa, natomiast z drugiej wzmogła i skonsolidowała silny sprzeciw wobec nich i głoszonego przez nich orędzia. „Szczepana pochowali ludzie pobożni z wielkim żalem” (Dz 8,2), dopełniając w ten sposób obowiązku pogrzebania ze czcią ciała ludzkiego. Lecz zarazem młody Kościół został poddany bardzo ciężkiej próbie, której następstwem było wyjście poza obręb Jerozolimy.

Nie potrafimy dokładnie powiedzieć, kto i dlaczego wywołał wielkie prześladowanie w Kościele jerozolimskim. Jest ono datowane na połowę lat 30. I w., pod koniec panowania cesarza Tyberiusza (lata 14–37), pięć lub sześć lat po ukrzyżowaniu Jezusa. Mając na względzie informacje zawarte w Dziejach Apostolskich o wrogiej postawie religijnych autorytetów żydowskich, z Sanhedrynem na czele, możemy się domyślać, że doszło do groźnego zradykalizowania ich sprzeciwu, za czym poszły surowe represje, które dotknęły wyznawców Chrystusa. Doszło wtedy wśród nich do znamiennego podziału ról. „Wszyscy, z wyjątkiem Apostołów, rozproszyli się po okolicach Judei i Samarii” (Dz 8,1). Judea to kraina wokół Jerozolimy, natomiast Samaria sąsiaduje z nią od północy. Paradoksalnie, właśnie prześladowanie stało się czynnikiem, który spowodował wyjście Ewangelii poza bramy Jerozolimy i początek jej ekspansji „po krańce ziemi”. Tak rozpoczynała się pierwsza misja wśród Żydów poza Jerozolimą oraz wśród ich najbliższych sąsiadów, Samarytan, do których Żydzi odnosili się z nieukrywaną pogardą. David H. Stern trafnie zauważa, że powtórzył się los Józefa sprzedanego przez braci do Egiptu: „Wy niegdyś knuliście zło przeciwko mnie, Bóg jednak zamierzył to jako dobro” (Rdz 50,20).

Dzieje Apostolskie i pozostałe księgi Nowego Testamentu pokazują, że ówczesne władze żydowskie nie poprzestały na odrzuceniu mesjańskich i Boskich roszczeń Jezusa, lecz jawnie i bezkompromisowo zwalczały tych rodaków, którzy wybrali wiarę w Niego. Bagatelizowanie lub wypaczanie tej dramatycznej sytuacji czyni niezrozumiałym wszystko, co wydarzyło się w życiu Szawła i towarzyszyło jego radykalnej przemianie.

Autor Dziejów Apostolskich podkreśla, że w krótkim czasie Szaweł bardzo usztywnił swoje nastawienie wobec wyznawców Chrystusa. Podczas kamienowania Szczepana „zgadzał się na zabicie go” (8,1), natomiast gdy wybuchło prześladowanie Kościoła jerozolimskiego „niszczył Kościół, wchodząc do domów porywał mężczyzn i kobiety i wtrącał do więzienia” (8,3). Czy żydowski hellenista, którym był Szaweł pochodzący z Tarsu, rzeczywiście miał tak wielki udział w prześladowaniu Kościoła jerozolimskiego? Nie wydaje się to jednak niemożliwe, zważywszy że lokalne autorytety i władze mogły świadomie wykorzystywać  napięcia i animozje między miejscowymi Żydami a żydowskimi mieszkańcami diaspory, nakłaniając tych drugich do „uwiarygodniania się” wobec współbraci. W grę mogło wchodzić i to, że po zesłaniu Ducha Świętego w Dniu Pięćdziesiątnicy (Dz 2,1-41) znaczna część wyznawców Chrystusa wywodziła się z diaspory, a zatem do ich zwalczania wykorzystywano pobratymców, którzy mieli podobny rodowód i mentalność.

Pewną analogię do traktowania pierwszych wyznawców Chrystusa stanowi pochodzenie wspólnoty, która ponad półtora stulecia wcześniej osiedliła się w Qumran. Gdy władzę w Jerozolimie sprawowali faryzeusze i saduceusze, którzy zresztą spierali się między sobą i nawzajem siebie zwalczali, część najgorliwszych Żydów, którzy dotkliwie odczuwali skutki wrogości pod swoim adresem, schroniła się na Pustyni Judzkiej, zakładając osobną wspólnotę nad Morzem Martwym. Tak było i tym razem.

ks. Waldemar Chrostowski