DRUKUJ
 
Robert Krawiec OFMCap
Misja specjalna Ojca Pio
Głos Ojca Pio
 


Rozeznawanie duchów

W pewnym okresie życia Ojca Pio walka ze złym duchem doszła do punktu, w którym zakonnik nie mógł już iść naprzód, gdyż jego serce było pogrążone w najgęstszych ciemnościach. Ataki diabelskie stały się tak potężne, że dotykały "każdego punktu, celu, zakamarka", tak iż każda cnota była wystawiona na wielką próbę. Wówczas Ojciec Pio nie był zdolny do czynienia większego dobra z powodu skrajnego duchowego opuszczenia i fizycznego wyczerpania organizmu.

Dodatkowo pojawiły się u niego bluźniercze myśli, które ciągle przychodziły mu do głowy; nadto sugestie o niewierności i pokusa niewiary. Rozdarcie duchowe było tak wielkie, że nie potrafił odróżnić próby duchowej od okrutnych mąk skazanych na potępienie. Nasilało się ono tym bardziej, że szatan przedstawiał się jako agent dobra w służbie zła: nie kusił go wprost do złego, ale usiłował wprowadzić w błąd pozorem dobra.

Aby rozpoznać, z jakiego źródła pochodziły sugestie i zjawiska, Ojciec Pio nieustannie rozeznawał duchy. Kiedy usłyszał Boże wezwanie, jego dusza napełniała się lękiem i przerażeniem, ale wkrótce potem ogarniał go Boży pokój. Natomiast jeśli słowa i zjawiska pochodziły od złego ducha, wówczas przeżycie było odwrotne. Po ich usłyszeniu rodziło się w nim uczucie fałszywej pewności, ale tuż potem następowało zamieszanie i pojawiało się złe samopoczucie, które było nie do opisania. Wraz z taką wizją do jego serca wkradał się zamęt pobudzający zmysły, pojawiało się też zniechęcenie i destrukcyjnie cierpienie.

Wiedział, że trzeba zachować ostrożność i nie dawać łatwo wiary tym głosom, które domagają się natychmiastowego określenia się i podjęcia konkretnego działania.

Zagrożenie czy szansa?

Pokusę postrzegał jako oznakę zdrowia duszy, choć wydawała się raczej ją brudzić, niż oczyszczać. Więc im gwałtowniej był przez nią atakowany, tym ufniej oddawał się Stwórcy. Uważał, że im bardziej wzmagają się ataki, tym bliżej jest Bóg.

Do obrony używał trzech środków:

- modlitwy, która go oświecała;
- sakramentów, które go umacniały; i czujności, która go osłaniała
- i strzegła. Podczas pokusy starał się skoncentrować i podnieść umysł do Boga, odnawiał akty wiary, nadziei i miłości.

Uważał, że skoro złe duchy są niewolnikami Boga, cóż złego zatem mogą zrobić jemu, słudze Najwyższego Króla? "Pan Bóg nie opuści nas i nie dozwoli – pisał – aby nad nami panował szatan. Bóg jest wierny i nie dopuści do tego, by pokusa diabelska była mocniejsza od naszych sił. Bóg jedynie pozwoli naszemu nieprzyjacielowi, aby nas dręczył, ale tak, by to służyło Jego ojcowskim planom, uświęceniu duszy i przyniosło większą chwałę Jego majestatowi".

Czuł, że bliższy kontakt z Bogiem powoduje większy respekt złego ducha. Pisał, że diabeł jest silniejszy od tego, kto się go boi, ale dużo słabszy od tego, kto nim gardzi. Zachowywał ufność w Bożą pomoc i miłosierdzie, a złemu duchowi okazywał pogardę jako zbuntowanemu, pokonanemu i niezdolnemu przeciwstawić się Bogu.

"Twoja ufność w Bożą dobroć – pisał do córki duchowej – niech nie zna żadnych ograniczeń. Im bardziej rosną ataki nieprzyjaciela, z tym większą ufnością kładź swą głowę na piersi najsłodszego niebiańskiego Oblubieńca, który nie dozwoli, by wróg cię pokonał". Pokusy, jakim poddawał go Bóg, były wyróżniającym znakiem Jego szczególnego umiłowania.

Robert Krawiec OFMCap
 
strona: 1 2 3 4