DRUKUJ
 
Tomasz P. Terlikowski
Kapłani, prorocy i królowie w liberalnym państwie
Don Bosco
 


Zaangażowanie polityczne jest moralnym i religijnym obowiązkiem świeckiego katolika. Każdy na swój sposób, z właściwym swojemu miejscu i powołaniu stylem, musi zaangażować się w życie społeczne swojego kraju. Odmowa realizacji tego zadania jest w istocie odrzuceniem właściwego osobom świeckim powołania.

Nie ma wątpliwości, że nie ma różnicy stopnia w chrześcijaństwie między duchownymi a świeckimi. I jedni, i drudzy włączeni są przez chrzest w Mistyczne Ciało Chrystusa; i jedni, i drudzy uczestniczą w kapłańskiej, królewskiej i prorockiej misji Chrystusa; i wreszcie i jedni, i drudzy są powołani do świętości. Ale, o czym często się ostatnio zapomina, realizacja powołania do świętości czy misji Kościoła w świecie realizuje się w przypadku świeckich inaczej, niż w przypadku duchownych.

Bogactwem Kościoła jest fakt, że mamy różne powołania i że na różne sposoby realizujemy swoją godność dzieci Bożych. Kapłani nie mają być świeckimi (co ostatnio coraz częściej się zdarza), a świeccy nie mają się klerykalizować (co także jest coraz większym niebezpieczeństwem). I jedni, i drudzy mają jednak pozostać czytelnym znakiem dla świata.

Być solą ziemi

Istotę doczesnego powołania każdego chrześcijanina w życiu doczesnym najpełniej wyrażają słowa Jezusa Chrystusa, który wzywa nas do bycia "solą ziemi" i "światłością świata".

Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu. Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie (Mt 5:13-16) - mówi Jezus do swoich uczniów. A to przesłanie pozostaje aktualne także w naszych czasach.

Co ma ono oznaczać? Otóż chrześcijaństwo, a szerzej Objawienie, które dokonało się w Starym i Nowym Testamencie przyniosło głęboką rewolucję antropologiczną. Inny, drugi człowiek stał się naszym bliźnim, który stworzony jest na obraz i podobieństwo Boga, a zatem wymaga szacunku i służby, jaką winniśmy Bogu. Drugi staje się Chrystusem, jak to niezwykle mocno przypominał Jezus, mówiąc do swoich uczniów, Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili (Mt 25, 40). I to jest właśnie program chrześcijanina, który zawsze musi mieć świadomość, że w drugim, w głodnym, spragnionym, przebywającym w więzieniu (przecież nie za niewinność), najsłabszym spotyka się z Bogiem i Bogu samemu służy.

Ta służba dokonuje się oczywiście na różne sposoby. Kapłan, zakonnik oddaje często swoje życie Chrystusowi w posłudze konkretnym "wykluczonym". Kamilianin czy bonifrater chorym, salezjanin czy pijar młodzieży, a albertyn bezdomnym. Jednak powołanie do służby obejmuje także świeckich. I chodzi nie tylko o - także konieczną - jałmużnę czy pracę charytatywną, ale także o takie zmienianie świata, by był on bardziej przyjazny ubogim, wykluczonym, poniżonym. I tu właśnie zaczyna się rola polityki, rozumianej nie jako gra partyjna, nie jako wielki marketing czy sztuka komunikacji, ale jako "roztropna troska o dobro wspólne". Chrześcijanin, wkraczając w tę sferę musi mieć świadomość, jakie cele sobie stawia, ale także, że ma zawsze pozostać w niej sobą, a nie dać się przekształcić na wzór świata. Ma "posolić" świat, a nie "utracić smak".

 
strona: 1 2 3