DRUKUJ
 
Andrzej Iwański
Więcej niż 2 +1
Głos Ojca Pio
 


Negatywny wizerunek w zbiorowej świadomości

Rodziny wielodzietne, w których wychowuje się 1/3 populacji dzieci, stanowią w Polsce 17% wszystkich rodzin. Jednak w społecznej świadomości są poddawane szczególnej stygmatyzacji. Różne strategie rozwiązywania problemów społecznych wskazują je jako środowisko, w którym często występują: ubóstwo, bezrobocie, alkoholizm, zachowania przestępcze oraz trwałe uzależnienie od pomocy społecznej. Do mediów przenika przede wszystkim ten aspekt, utrwalając negatywny wizerunek w zbiorowej świadomości, tymczasem to jedynie wycinek rzeczywistości.

Czekamy, aż zaczną się powtarzać

Małgorzata i Janusz mają ośmioro dzieci. Oboje ukończyli wyższe studia. Są jedną z tych rodzin, u których liczne potomstwo nie jest efektem braku obeznania z metodami regulacji poczęć, ale świadomym wyborem.

- Gdy przychodzimy do bliskich z informacją, że znowu oczekujemy potomka, nie widzimy u nich radości, jak przy oznajmieniu o pierwszym czy drugim dziecku, co mnie zawsze razi – mówi Gosia. – Otoczenie cieszy się, że ktoś ma pierwsze dziecko – co jest oczywiste – drugie też, jeszcze trzecie. Ale kolejne? Tak jakby wszystkie nie były taką samą wartością. Ludzie nie wiedzą, czy gratulować, czy nie.
- Ciekawe, że dalsze otoczenie patrzy z podziwem na naszą rodzinę, a bliższe zadaje pytania: Dlaczego tyle? Czy będą kolejne? – dodaje Janusz.

Przyjmowanie kolejnych dzieci rzadko spotyka się ze zrozumieniem i aprobatą, nawet najbliższej rodziny. To charakterystyczny rys stygmatyzacji będącej wytworem otoczenia reprezentującego określoną kulturę i wzorce zachowań, a pojawia się jako efekt lęku i niezrozumienia natury danego zjawiska czy zachowania.

Katarzyna i Sebastian mają dwanaścioro dzieci. On jest astrofizykiem, ona tłumaczką.

- Niektórzy pytali: Dokąd te dzieci będziecie rodzić? – mówi Kasia. – Powtarzaliśmy: Czekamy, aż zaczną się powtarzać. Mam taką osobowość, że potrafię się przeciwstawić, w związku z czym mało dbam o to, co mówi o mnie otoczenie. Miałam silne przekonanie, że Pan Bóg nie robi rzeczy bez sensu. Ja ciążę znosiłam łatwo, rodziłam zdrowe dzieci, nie miałam żadnych problemów.
-
Przez lata miałem skomplikowane relacje z rodzicami – wspomina Sebastian. – Trudno było im akceptować taki wybór życia, jakiego my dokonaliśmy, ale po latach to się zmieniło.
- Potem rodzice zrozumieli, że to u nas "nieuleczalne" i zobaczyli pozytywne strony naszego wyboru – dodaje Kasia.

 

 
strona: 1 2