DRUKUJ
 
Roman Bielecki OP
Sumienie trzeba szanować
Miesięcznik W drodze
 


A w którym momencie rodzi się chciwość, bo jest to grzech główny i jakoś powiązany z pracą. Jak ją w sobie rozpoznać?

Protestanci twierdzą, że skutecznym testem chciwości jest dziesięcina oddawana na Kościół. Niezależnie od mojej sytuacji materialnej oddaję 10 proc. własnych dochodów Kościołowi. Innymi słowy, pokazuję Panu Bogu, że pieniądze nie panują nade mną. Co więcej, w ten sposób idę za wskazaniami Bożej obietnicy, że jeżeli pokażę swoje zdystansowanie do tego, co materialne, to Bóg będzie mi błogosławił.

Mam paru protestanckich przyjaciół, którzy tak robią i rzeczywiście stają się coraz bogatsi. Jest to trochę wkurzające, bo takie podejście do Pisma trąci fundamentalizmem, ale sama zasada jest słuszna. Uwaga! Nie da się przy tym Pana Boga oszukać. Nie da się zrobić takiego duchowego triku, że coś dam, ale po to by dostać więcej, a tak naprawdę wcale się nie zdystansowałem. Jeśli dajesz szczerze, to znaczy, że możesz otrzymać więcej, bo posiadanie cię nie niszczy, czyli to ty posiadasz, a nie jesteś posiadany przez chęć posiadania. No i oczywiście dodajmy, że dawanie jako manifestacja mojej wolności wobec pieniędzy wcale nie musi być "na Kościół", jest wiele innych możliwości wspomagania finansowego.

Mówisz o etosie protestanckim, a czy katolickie nauczanie zawiera takie wskazówki?

W jednym ze swych wystąpień Benedykt XVI mówił o małych pragnieniach, które obumierają w człowieku po to, by mógł pragnąć więcej. Zbieram pieniądze, bo chcę zbudować dom. Zbudowałem i co dalej? Okazuje się, że to jeszcze nie wszystko, że chcę więcej, żeby tam była rodzina, żebym miał z kimś bliską więź. Buduję tę więź, mam dzieci, a potem się starzeję i nagle się okazuje, że nie jestem potrzebny tym dzieciom, że znowu coś, co było pozytywną wartością, obumiera, i co dalej? Papież mówi, że człowiek przez całe życie doświadcza tego, że jego pragnienia nie znajdują zaspokojenia w tym, co jest na ziemi, bo skierowane są na wieczność. Tyle że nie da się zgrabnie przeskoczyć z życia doczesnego do wiecznego i powiedzieć sobie, że skoro moje pragnienia są nieskończone i tu na ziemi ich nie zaspokoję, to teraz nic nie będę robił, niczego nie będę pragnął i poczekam na koniec świata. Małe pragnienia prowadzą do większych, a te większe do największych. Opozycja: być czy mieć, jest w tej perspektywie trochę fałszywa, bo im więcej mam, na przykład książek, które przeczytałem, wiedzy, którą zdobyłem, sztuki, którą zobaczyłem, muzyki, której słuchałem, to staję się kimś innym, bo to wszystko jakoś mnie kształtuje. Podobnie jest z domem i przedmiotami, które w nim mam. To wszystko mnie zmienia i kształtuje, zarówno w wymiarze duchowym, jak i materialnym. Ten proces przechodzenia od małych pragnień, przez coraz większe marzenia, aż do celu ostatecznego, to jest to, o co chodzi w chrześcijaństwie.

Czy Kartezjański paradygmat "Myślę, więc jestem" został współcześnie zastąpiony przez "Pracuję, więc jestem"? Czy praca nas definiuje?

Brakuje mi w tym zdaniu podkreślenia wymiaru relacji do kogoś. Bez odniesienia do Boga czy innych ludzi to zdanie jest kalekie. Praca nie jest celem samym w sobie. Można przepracować całe życie i być zgorzkniałym, nie zbliżyć się o krok do "bycia", nawet jeżeli ta praca miała sens. Pracowanie nie daje zbawienia i w tym znaczeniu traktowanie zdania "Pracuję, więc jestem" jako dogmatu byłoby niepokojące. Co myśleć o niepełnosprawnych czy przykutych do łóżka? Nie pracują, więc nie są? Albo bezrobotni. Ktoś, kto nie pracuje, przeczyta hasło "Pracuję, więc jestem" i pomyśli: Skoro nie pracuję, to nie istnieję? I ludzie często tak siebie przeżywają - jestem nikim, jestem bezwartościowy, bo nie mam pracy. A to nieprawda. To, że ktoś jest bezrobotny, nie znaczy wcale, że jest bezwartościowy. Sens istnienia nie zależy tylko od pracy. Ważne jest, żeby zarabiać i mieć, bo stoi za tym jakiś rodzaj uznania i na to zasługujemy. Ale potrzebna jest również świadomość, że to, co mamy, nie może nami rządzić. To banał, ale warto go powtarzać, że ważniejsze jest to, jakim człowiekiem się staję, niż jakie zarobki osiągam. 

Rozmawiał Roman Bielecki OP
W drodze 10 (458)/2011
 
strona: 1 2 3 4