DRUKUJ
 
ks. Wojciech Węgrzyniak
Naucz nas, Panie, liczyć dni nasze
Życie Duchowe
 


Nadzieja na zmianę

Gdyby Psalmista nie wiązał trudów swojego życia z Bogiem, nie mógłby się do Niego odnieść ani prosić Go o pomoc. Mógłby sam pozostać z dramatem swojego życia, ale zapewne zrozumiał, że sam nic nie może. Mógłby poprzestać na żaleniu się bliźnim, ale był na tyle mądry, by widzieć, że to nie zmieni kondycji jego życia. W przemijalności zobaczył szansę i Tego, który jako jedyny jest w stanie nie ulec przemijalności, ale ją przemodelować. Dlatego zwraca się do Boga: Naucz nas… Zwróć się, o, Panie… Bądź litościwy… Nasyć nas swoją łaską… Daj radość… Wspieraj pracę… (w. 12-17).

Tak jak spojrzenie w stronę Boga rodzi poczucie krótkości i kruchości życia, tak samo kontynuacja tego spojrzenia rodzi nadzieję na zmianę. Psalmista nie chce uciekać od prawdy o sobie. Nie wybiera takich punktów odniesienia, które zapewniłyby mu chwilowe poczucie wielkości i trwałości. Wierzy mocno w to, że nawet jeśli odniesienie do Boga może tworzyć początkowo dysproporcje, ostatecznie jest jedynym sensownym dla człowieka punktem odniesienia. Sensownym to znaczy takim, który nie godzi się z przemijalnością, ale chce przemijalność okiełznać.

Świadomość przemijania bowiem może rodzić nie tylko poczucie znikomości, lecz także nadzieję na zmianę. Bo skoro wszystko przemija, może przeminąć również to, co jest ciężarem. Gdyby nie ta wiara, jakże mógłby Psalmista napisać: Nasyć nas od rana swoją łaską, abyśmy przez wszystkie dni nasze mogli się radować i cieszyć (w. 14)? Przecież przed chwilą powiedział, że wszystkie dni upływają pod Bożym gniewem, a teraz wierzy, że przez wszystkie dni można się cieszyć? Tak. Bo skoro do Boga odniósł się w trudach swojej przeszłości, to również w Bogu znajduje nadzieję na przyszłość.

Wierzy, że skoro życie potrafi przeminąć, to tym bardziej może zmienić się jego jakość. Jednak może tego dokonać tylko Ten, który jest ponad wszystkim. Zmiany w tym, co przemijalne, mogą przyjść tylko od Nieprzemijalnego, który by zmienić to, co przemijalne, musi w pewnym sensie sam się zmienić. Bóg gniewu wezwany jest do zmiany w Boga łaski. Bóg daleki wezwany jest do powrotu. Bóg zakrytych dzieł wezwany jest do objawienia. Bóg, który przygniata, wezwany jest do bycia Bogiem, który wspiera.

Zaskakujące, że Psalmista nie prosi o "wyzwolenie od zbliżania się w stronę śmierci ani nawet o nieśmiertelność". Nie szuka też ucieczki "od tego, co zmienne, w stronę niezmienności". Prosi Boga o aktywniejsze wkroczenie w życie człowieka. To mu wystarczy. Nie nieśmiertelność i nie niezmienność, ale zbawcza obecność Tego, który jest nieśmiertelny i niezmienny. Człowiek potrzebuje bowiem bardziej Nieśmiertelnego niż nieśmiertelności. To relacja z Tym, który jest ponad przemijalnością, nadaje nową jakość temu, co przemijalne. Nie chodzi o to, by uciec od kruchości i krótkości życia człowieka, ale by znaleźć w niej Tego, który nada nową jakość temu życiu.

Nietrudno uchwycić tu ryzyko Psalmisty. Gdyby nie odniósł ludzkiego życia do Boga, nie dostrzegłby znikomości człowieka. A że znikomość może przerażać, wielu woli nie zestawiać swojego życia z wiecznością. Znajdują inne punkty odniesienia, pocieszając się, że nie jest tak źle. Autor Psalmu 90 woli jednak odnieść się do Boga, bo skoro On istniał od zawsze i jest przed życiem nie tylko człowieka, lecz także świata, to jedynie takie odniesienie może nadać temu, co przemijające, nieprzemijający sens. I chociaż zestawienie z Bogiem może zniechęcać, Psalmista nie zniechęcił się dysproporcją, ale szukał w Tym, który jest najbardziej inny od człowieka, Tego, który najbardziej człowiekowi może pomóc. Tak przemijalność woła o Innego nie po to, by się stać Innym, ale by z Innym przemijać.

Boskich dni nie jesteśmy w stanie policzyć

Na koniec wróćmy do wersetu 12 Psalmu 90: Naucz nas liczyć dni nasze, abyśmy osiągnęli mądrość serca. Dosłownie, zdanie to można by oddać jako: "Tak nas naucz liczyć dni nasze, byśmy wprowadzili w serce mądrość".

Psalmista wie, że dni człowieka przemijają. Wie, że tylko Bóg jest w stanie zmienić jakość tego, co przemijalne. Ale zdaje sobie sprawę, że wszystko może popsuć zaniedbanie w matematyce. Bo można liczyć źle. Dlatego prosi Boga, by był nauczycielem właściwej matematyki. Co to znaczy "umieć liczyć własne dni" i to liczyć je tak, by nie wyjść na głupca? Czy to znaczy wiedzieć, że dni człowieka są krótkie po to, by nie przeżyć ich nadaremnie? A może należy pamiętać, że dni są policzone i życie człowieka się kończy, bo od tej pamięci zależy mądra egzystencja? A może jak twierdzi Angelo Lancellotti chodzi o to, by "właściwie ocenić życie ludzkie widziane przede wszystkim w jego aspektach negatywnych"?

Boskich dni nie jesteśmy w stanie policzyć. Własne dni liczyć bez Boga, to skazać się na głupotę. Żyć każdego dnia obok Mistrza i Nauczyciela, który wyjaśnia właściwe proporcje i wartości każdej godziny oraz lat, to wprowadzić w serce mądrość, która nie przeminie w tym, co przemijalne.

ks. Wojciech Węgrzyniak
 
strona: 1 2 3