DRUKUJ
 
Paweł Piwowarczyk
Kolory Bożego działania, czyli co czuje spowiednik
Przewodnik Katolicki
 


Może należy większą uwagę zwracać na przygotowanie – na rachunek sumienia?

Rachunki sumienia wielu Polaków i Polek mają mankamenty. Można żartobliwie powiedzieć, że wskazują tylko na paciorek i rozporek. Mówi się w nich o kulcie i seksie, a przykazania to szersza rzeczywistość. Jest przykazanie szóste i pierwsze, ale zostaje jeszcze osiem innych! Pomijane są kwestie grzechów zaniedbania. A my lubimy się z nich rozgrzeszać. Ojciec nie ma czasu na rozmowę z synem, bo jest zmęczony itd. Boli nas, że nie mówimy pacierza, a już mniej to, że z sąsiadką nie rozmawialiśmy od roku. Oczywiście jest czyn, są też aspekty, kontekst popełnienia grzechu. To nie jest jak w sylogizmach – jest ogólna zasada, nie wolno robić tego i tego, a my dopasowujemy człowieka i mówimy to jest złe, to jest dobre. To nie tak. Trzeba zawsze szukać człowieka i pytać, dlaczego on to zrobił, jakie były okoliczności. Wtedy możemy dany czyn konfrontować z przesłaniem Ewangelii.

Jak zatem powinien wyglądać rachunek sumienia?

Musi być dynamiczny, czyli zmieniać się wraz ze zmianą sytuacji życiowej człowieka. Jeśli przychodzi pięćdziesięciolatek, trzymając książeczkę od Pierwszej Komunii Świętej i mówi, że nie słuchał rodziców, to jego rachunek sumienia jest nieadekwatny do etapu jego życia. Ważne, żeby rachunek sumienia był prosty, nieskładający się z dwustu pytań, bo wtedy łatwo się zniechęcić. Proponuję rachunek sumienia według reguły trzech palców, trzech osi – odniesienie do Boga, bliźniego i siebie.

Mamy pięć warunków dobrej spowiedzi. To się sprawdza?

Po pierwsze, najważniejsza jest wiara. Jeśli ktoś przychodzi do spowiedzi po wielu latach i mówi, że nie chodził do kościoła, to mówię, że nie było to w porządku, ale musimy porozmawiać o podstawach: „Kim jest dla pana/pani Chrystus?” Jeśli ktoś nie wierzy, że w Chrystusie jest zbawienie, to spowiedź nie ma sensu i sakrament staje się tylko formalnością. Budzi to czasami duże zdziwienie: „Czego Ojciec ode mnie chce?”, ale może to jedyna okazja, żeby porozmawiać o tym, kim jest Chrystus, jaki sens ma wiara, jak odnieść ją do życia. Wtedy dopiero warunki dobrej spowiedzi mają sens.

Czasem jednak przygotowanie do spowiedzi musi trwać dłużej. W Krakowie posługują np. siostry jadwiżanki wawelskie przygotowujące dorosłych do chrztu, ale też do spowiedzi po wielu latach.

A przygotowanie spowiednika?

Uważam, że spowiednik zawsze przed posługą powinien się w pewien sposób zatrzymać, zamyślić. Jednak do służby w konfesjonale przygotowuje go całe jego życie. On się modli, sprawuje Eucharystie, wyjeżdża na rekolekcje, ciągle czyta, dokształca się. Aby dobrze służyć, sam musi doświadczać Bożego Miłosierdzia, czyli regularnie się spowiadać, inaczej nie będzie dobrze spowiadał.

Obserwuję czasem ludzi czekających na spowiedź pełnych zdenerwowania, u wielu pojawia się wewnętrzny lęk.

Bywa tak, że jeśli penitent był straszony spowiedzią jako dziecko, to potem spowiedź wywołuje presję, jest karą. Czasem źle wpływa silnie represyjne wychowanie, w ramach którego pochwały to rzadkość. Wtedy Bóg jawi się jako surowy i karzący. Pojawia się wówczas wewnętrzny przymus, żeby wymienić wszystkie, nawet najdrobniejsze, grzechy. Są też zranienia wynikające z wcześniejszego potraktowania przez kapłana. Lęk pojawia się również razem ze świadomością popełnianych grzechów.

Komuś, kto chce się rozwijać albo osobie zniewolonej przez grzech jakiegoś nałogu, a może cierpiącej przez skrupuły, polecam kierownika duchownego. Wtedy łatwiej niwelować lęki, otwierając się ze swoim problemem zawsze przy tym samym kapłanie.
 
strona: 1 2 3 4