DRUKUJ
 
o. Michał Zioło OCSO
O nudzie w życiu duchowym
Miesięcznik W drodze
 


Trzy psalmy

W naszym opactwie, gdy przychodzi południe, a więc czas, który dla Ojców Pustyni był udręką ze względu na palące słońce, my dobrze schronieni w romańskiej bazylice modlimy się trzema psalmami: 129, 130, 131. Nie dręczy nas duch południa (no, może niektórych), do posiłku nie jest aż tak daleko, ale jest to dla nas połowa dnia, który rozpoczął się dość wcześnie i obfitował w różne drobne zdarzenia, zdołał już przynieść nieco goryczy, zdenerwowania i oburzenia, pozostawił niesmak, że najlepsze ranne godziny zostały zmarnowane.

Mnisi wbrew obiegowej opinii nie są wcale świetnie zorganizowani: prawie każdy opat ma tę świętą tendencję, aby jego pomysły realizować natychmiast; szafarz pragnie aktywnie współdziałać w ewangelizacji wolnego rynku, udzielając przez telefon duchowych porad hurtownikowi, który zaopatruje nas w mydło, gdy tymczasem grupa braci czeka na jego doniosłą decyzję, z której strony ma zacząć kosić trawniki; ktoś zgubił okulary, a w infirmerii pękła właśnie rura i zalało pokój zabiegowy wraz z kartami pacjenta. Gdy jeszcze przypadkowo nasunie się nam myśl, że "...i tak przez całe życie..." - zmęczenie pełne irytacji zostaje zepchnięte przez stan zwany oschłością, znieruchomieniem duchowym czy też nudą, bo przecież wszystko przewidziałem, wnioskując z kolejnych, podobnych do siebie dni.

Psalmy przychodzą nam jednak z pomocą. I jak to psalmy - mówią właśnie o mnie. Dwa pierwsze opisują mój heroizm, moją walkę o świętość, mój wysiłek i nadzieję wbrew wszelkiej nadziei. Mówią o ogromnie trudnej sytuacji, w której się znalazłem, i to od czasów mojej młodości. A jednak wołałem do Pana i Pan mnie wyzwalał. Po modlitewnej lekturze tych dwóch psalmów możemy zadać sobie pytanie - skoro znam adres, znam doskonale moją sytuację, znam metodę proszenia o pomoc - dlaczego dziś właśnie nie jestem zdolny czynić tego, co czyniłem od czasów mojej młodości, mojego nawrócenia, mojego przyjścia do wspólnoty? Dlaczego tak bardzo doskwiera mi oschłość, bezruch w życiu duchowym, nuda?

Ostatni z przywołanych psalmów jest właściwie bardzo terapeutyczną rozmową z samym sobą. To już są otwarte drzwi do nieba, skoro człowiek potrafi tak przemawiać do siebie i z taką miłością traktować siebie i Boga samego. Oczywiście psalm ten jest zapisem skutków mojej walki, wyborów, mojej zgody na rzeczywistość, ten psalm nie jest w trakcie pisania, stanowi retrospekcję, uśmiech przesłany samemu sobie i moim ogromnie ważnym problemom. W tym psalmie modlący się autor uśmiecha się do swoich myśli o przeszłości.

Nie, nie mówi, broń Boże, jaki ja byłem głupi! Nie! Mówi co innego, mianowicie: "Boże, jak ja kiedyś nie kochałem siebie takiego, jakim mnie stworzyłeś, i w miejscu, w którym mnie postawiłeś. Jak w fałszywej pokorze goniłem za tym, co wielkie i co przerastało moje siły, uważając, że w życiu duchowym musimy sięgać gwiazd, mając do dyspozycji tylko skromną drabinę lub taboret. Chciałem do gwiazd, a zapomniałem, że z tej drabiny i taboretu mogę umyć szyby w moim pokoju i zobaczyć nieco czystsze niebo. I inni też zobaczą wtedy nieco czystsze niebo i nie będą grymasić, że się ciągle chmurzy... Tak, zazdrościłem innym siły i bardzo wysokich drabin, w samotności stawiałem taboret na taborecie i kiedy już dosięgałem - konstrukcja waliła się z hukiem i przy wtórze mojego płaczu. Wreszcie zmęczony, niczego już nieodczuwający, machnąłem na to ręką i zasnąłem na kolanach dobrego Ojca. I kiedy się obudziłem, nie odczuwałem żadnego świętego pragnienia, nie było we mnie wyrzutu, że spałem. Wróciłem do życia. Obrałem kartofle. Otworzyłem Biblię. Zauważyłem, że Bóg mój nazywa się JESTEM".

Michał Zioło OCSO
W drodze 11 (363)/2003
 
strona: 1 2 3 4 5 6