DRUKUJ
 
Krzysztof Wons SDS
Nasze zmysły pragną się modlić
Zeszyty Formacji Duchowej
 


Kłopoty ze zmysłami na modlitwie

Często odnosimy wrażenie, że w modlitwie "przeszkadzają" nam nasze zmysły[1].  Idziemy na modlitwę ze szczerym pragnieniem głębokiego skupienia, chcemy "wejść" w nasze wnętrze i w tym samym momencie zauważamy, że rozprasza nas nasze ciało, innym razem wyobraźnia, szmery, rozmowy innych, zapachy, tłok, albo bardzo bliska czyjaś obecność. Nieopatrznie zaczynamy traktować nasze zmysły jako wroga skupienia i modlitwy. Tak jakby nadawały się jedynie do kontaktu z codziennym światem, a przeszkadzały w kontakcie z Bogiem. Wówczas decydujemy się "wyłączyć" nasze zmysły. Próbujemy je "umartwić", uwolnić się od nich. Na dodatek ilekroć próbujemy mocować się z nimi, by je ujarzmić, tylekroć zauważamy, że jeszcze bardziej nas koncentrują na sobie zamiast na Bogu.

Czy rzeczywiście, żeby wejść w intymny kontakt z Bogiem trzeba "wygasić" w sobie zmysły? Czy zmysły same w sobie są zawadą w modlitwie? Uleganie takiemu przekonaniu  byłoby nieporozumieniem. Co więcej byłoby ze szkodą dla nas i dla samej modlitwy. Modlitwa to spotkanie człowieka z Bogiem. Dodajmy, całego człowieka. Wszystko co jest wartością naszej ludzkiej natury jest bardzo ważne i wartościowe dla modlitwy. Nasza ludzka natura wyszła z rąk Boga. A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre (Rdz 1,31). Ilekroć pragniemy wejść w głębszy kontakt z Bogiem, możemy być pewni, że On przyjmuje nas w całości. Nabraliśmy wartości w Jego oczach i On nas miłuje (por. Iz 43,4).

Modlić się całą swoją istotą

Sfera zmysłowa w całości należy do naszej natury i cała nasza natura jest drogą i miejscem spotkania z Bogiem. Dla Boga cały człowiek jest ważny. Ważne jest dla Niego to, co w danej chwili czujemy, czego pragniemy, co nas boli, rozprasza, co rozbudza naszą wyobraźnię. Bóg nie stworzył nas aniołami, lecz istotami ludzkimi, a więc i zmysłowymi. Nic co stworzył w nas Bóg nie może samo w sobie zakłócać kontaktu z Nim samym.

Zauważmy, że gdybyśmy odizolowali zmysły od naszej modlitwy, wówczas groziłoby nam odcieleśnienie życia w kontakcie z Bogiem. Nikt z nas nie jest "czystym duchem". Jesteśmy duchowi i cieleśni jednocześnie. Modlitwa w duchu nie oznacza zamknięcia w sobie "zaworów" zmysłowych. Przeciwnie, Jezus zachęca nas do czczenia Boga w Duchu i prawdzie (por. J 4,24), to znaczy do pełnego otwarcia się na tchnienie Boże. Innymi słowy, modlitwa to otwieranie całego siebie na tchnienie Boże - na Jego Ducha! Duch Święty pragnie modlić się w nas - w naszych pragnieniach, uczuciach, w naszych myślach, w naszym, sercu, woli i w naszych zmysłach. Wymownie o modlitwie całego człowieka pisze św. Paweł: I my sami, którzy już posiadamy pierwsze dary Ducha, i my również całą istotą swoją wzdychamy oczekując przybrania za synów (Rz 8,23). Paweł nam przypomina, że jesteśmy "świątynią Ducha", a nie "grobem duszy", jak uczy filozofia pogańska.

Chaos zmysłów, który modlitwa porządkuje

Oczywiście, nie można przy tym zapominać (zresztą trudno zapomnieć, gdyż odczuwamy to bardzo mocno), że nasza natura, którą pragniemy otworzyć na modlącego się w nas Ducha, jest zraniona grzechem. To pęknięcie zburzyło w nas harmonię, wprowadziło chaos we wszystkie nasze sfery: umysłu, serca, woli, a także w sferę naszych zmysłów. I dlatego nasza modlitwa nierzadko staje się chaotyczna, nieuporządkowana. Modlitwa odsłania nam naszą wewnętrzną dezintegrację. Przypomina, że nasza natura ciągle wzdycha i jęczy w bólach rodzenia (por. Rz 8,22). Lecz to nie umysł, serce czy zmysły są złe same w sobie. To panujący w nich chaos jest zły. Duch na modlitwie dokonuje w nas odrodzenia naszej natury – "unosi się" nad naszą pustką, nieporządkiem życia jak ongiś "unosił się nad wodami", gdy ziemia była bezładem i pustkowiem (por. Rdz 1,1-2).

Tak więc na modlitwie nie mamy odchodzić od naszych zmysłów, ale pozwalać Duchowi, aby je przemieniał - oczyszczał. Chodzi o to, aby stały się zmysłami uduchowionymi – przeżywanymi w Bożej harmonii. Wówczas zmysły nie tylko nie przeszkadzają w budowaniu modlitewnej więzi z Bogiem, ale ją ubogacają, pomagają jeszcze bardziej otworzyć się na Boga. Każdy z naszych zmysłów może być oczyszczony na modlitwie, aby dzięki temu stał się miejscem modlitwy. Duch Święty, który modli się w nas, zanim staje się naszym natchnieniem i światłem w modlitwie dokonuje uleczenia naszych zmysłów, przywraca nam zdolność właściwego posługiwania się nimi, abyśmy medytując lub kontemplując słowo Boże mogli wejść z całą naszą naturą w osobowe spotkanie z Nim samym, to znaczy abyśmy mogli także słyszeć, widzieć, dotykać, czuć i smakować Jego obecność.

Doświadczanie Boga przez zmysły

Zaangażowanie zmysłów na modlitwie Słowem Bożym może stać się naszym podwójnym bogactwem. Słowo Boże, jeśli otwieramy się na nie w całej prawdzie, będzie odsłaniało i leczyło chaos naszej natury, chaos naszych zmysłów. Jednocześnie nasze zmysły, nie tłumione, ale otwarte na spotkanie z Bogiem staną się nieocenioną wartością w przeżywaniu Słowa Bożego, zwłaszcza w modlitwie kontemplacji ewangelicznej. Słowo Boże będzie przemieniało i uaktywniało nasze zmysły. Nasz wzrok będzie zdolny oglądać to, co przekracza cielesność. Słuch będzie zdolny uchwycić dźwięki nieosiągalne dla uszu ciała. Nasz smak będzie zdolny odczuwać słodkość i gorzkość Słowa Bożego, nasz węch poczuje zapach "pięknej woni Chrystusa" (św. Paweł). Wreszcie poczujemy jak Jan, że dotykamy Słowa Życia, które nam się objawia na modlitwie (por. 1J 1,1-2).

Decyzja Boga, aby Jego Syn Jezus Chrystus, stał się człowiekiem dowodzi najwyraźniej, że Ten, który zamieszkuje "niedostępną światłość", sam chciał, abyśmy w pewien sposób przez zmysły – a nie tylko przez umysł i serce – mogli doświadczać Boga. Chociaż Boga nikt nigdy nie widział i nikt Go na tej ziemi nie zobaczy to jednak z Jego woli, pozostaje dla nas uchwytny w dziele stworzenia i w swoim uczłowieczeniu. Pięknie to tłumaczy Orygenes, odwołując się do naszego ludzkiego przeżywania relacji z Osobą Jezusa Chrystusa. Jezus Chrystus stając się człowiekiem chciał, abyśmy doświadczali z Nim spotkania przez umysł, serce i nasze zmysły. Ilekroć kontemplujemy Go w Ewangelii, tylekroć każdy z naszych zmysłów duchowych może być pomocą w spotkaniu z Nim samym. On jest Słowem, które stało się ciałem!

 
strona: 1 2 3