DRUKUJ
 
Eliza Litak i Michał Wsiołkowski
Wracamy do raju
Liturgia.pl
 


Następnie mamy znak wody. Nawet, jak nie ma w czasie Wigilii chrztu świętego, to jednak błogosławi się wodę, która pozostaje później do chrztu na cały okres paschalny. Pan Bóg poprzez całą historię zbawienia przygotowuje ten znak po to, żeby w pewnym momencie stał się znakiem naszego chrztu. Modlitwa błogosławieństwa wody wyjaśnia nam sens tego symbolu. Przywołuje obrazy o Duchu Bożym, który unosił się nad wodami; o przejściu Izraelitów przez Morze Czerwone; o chrzcie Chrystusa w Jordanie i wreszcie o krwi i wodzie, które wypłynęły z przebitego boku Jezusa na krzyżu.

Później kolejny symbol, ogromnie ważny, a raczej nie symbol, ale fakt komunii świętej. To jest komunia święta wielkanocna, czyli komunia święta, która jest podsumowaniem całego Triduum. Powtarzamy i słusznie, że Wielki Czwartek jest dniem ustanowienia Eucharystii, ale pamiętajmy, że wówczas Pan Jezus ustanowił znak, który napełnił dopiero potem: poprzez swoją Ofiarę na krzyżu i przez swoje Zmartwychwstanie. Od Wigilii Paschalnej przyjmujemy więc Komunię świętą wielkanocną.

To są te najważniejsze, według mnie, znaki i symbole. Ale jest ich oczywiście dużo więcej. Takim znakiem jest też choćby odnowienie przyrzeczeń chrztu świętego, które jest jednocześnie naszym „powrotem do źródeł”, ale też służy coraz bardziej świadomemu przeżywaniu naszej śmierci z Chrystusem i powstawaniu do nowego życia. Sam znak chrztu świętego celebrowany w tym momencie, jako nasze przejście ze śmierci do życia. W starożytnych baptysteriach było o wiele bardziej widoczne. I wiele jeszcze innych znaków.

Powtarzam: w liturgii Wigilii Paschalnej jest wiele pięknych symboli, ale wymagają one szczegółowego wyjaśniania. Po to właśnie jest komentator w czasie liturgii paschalnej. Ma on być pomocnikiem uczestników liturgii.

Jak ksiądz widziałby rolę komentatora w czasie liturgii paschalnej? Ma co chwilę wychodzić na ambonę i wszystko tłumaczyć?

Trzeba zakładać, że w ciągu swego życia wierni uczestniczą w Wigilii Paschalnej wiele razy i nie należy myśleć w czasie jednej celebracji tłumaczyć wszystkiego. Mądry duszpasterz będzie rozkładał akcenty. Sam już przygotowywałem kilka komentarzy (trzy z nich są opublikowane) i w każdy jest trochę inny. I mam świadomość, że żadnego z nich nie da się czytać w czasie liturgii w całości. Są zbyt obfite. Trzeba wybrać: w tym roku powiem o tym, na przyszły rok o czymś innym... Myślę, że w ten sposób zawsze można nasze rozumienie liturgii pogłębiać.

Komentarz zawsze musi być dyskretny. Komentator to pomocnik uczestnika, a nie drugi celebrans, który zaczyna dyktować, narzucać pewien rytm. Nie może przedłużać liturgii, musi wykorzystywać tylko wolne chwile, może jedynie sugerować: zwróćcie uwagę na to, zwróćcie uwagę na to, a nie powtarzać co będzie za chwilę samo przez się zrozumiałe w czasie liturgii. Na przykład źle jest, jeżeli ktoś przed czytaniami mówi, o czym będzie czytanie. Jest to zupełnie bez sensu. Można wskazać na istotną myśl czytania, gdyż słuchacz czasem ma trudności z jego wyłowieniem. Dobry komentarz to sztuka. Niektórzy mówią, że komentarz do liturgii jest niepotrzebny, ale przekonuję się coraz bardziej, że jest wręcz konieczny. To był też znak działania Ducha Świętego, kiedy po reformie soborowej wrócono do funkcji komentatora. Właściwie nie pełnił on nigdy tak ważnej roli jak dzisiaj, w odnowionej liturgii. Nawet w przeszłości komentator był jedynie kimś, kto jednym lub drugim słowem jedynie zapowiadał obrzęd, sugerował przyjęcie odpowiedniej postawy. Do wyjaśniania w dawnych wiekach była tzw. mistagogia – czyli czas po celebracji, kiedy wyjaśniano obrzędy. Natomiast w czasie obrzędów raczej nigdy sobie na to nie pozwalano. Jest to zatem pewne novum, aczkolwiek oparte na pewnej tradycji historycznej w Kościele.

Skoro nie da się wszystkiego wyjaśnić w czasie liturgii, jest ona z góry skazana na to, że mnóstwo znaków będzie w pewien sposób „zagubionych”.

Liturgia ma stworzyć poczucie, że stoję wobec tajemnicy, którą muszę ciągle zgłębiać. Ma być dla mnie pewnym wyzwaniem. I jeżeli jedno zrozumiem, a drugiego nie, to może z pragnieniem dalszego pogłębiania przyjdę za rok, czy za jakiś czas. Na pewno liturgia to nie jest katecheza ani wykład. Liturgia to nie jest sama w sobie tajemnica, to jest pewna droga do odkrywania tajemnicy, więc nie mogę mieć pretensji, że wszystkiego nie zrozumiałem. Nawet wypada mieć świadomość pewnej wciąż jeszcze nieodkrytej tajemnicy. Może zbyt łatwo wpadamy dzisiaj w pułapkę, żeby wszystko wyjaśniać. Wydaje mi się, że doświadczenie Kościoła katolickiego i innych obrządków chrześcijańskich jest w tym względzie jednoznaczne: musimy mieć poczucie uczestniczenia w tajemnicy, i nie bać się tego, że nie wszystko rozumiemy.

Ale przypadku Wigilii Paschalnej jest jeszcze jeden problem: jest raz w roku, ludzie jej zasadniczo nie znają, a kościoły są bardzo zatłoczone. I nawet nie są w stanie dostrzec tych wszystkich znaków. Między innymi dlatego paschał bywa plastikowy, a nie woskowy, bo wierni nawet tego nie widzą. Więc czy to nie grozi zubożeniem„odbioru liturgii”? Czy może tym się nie trzeba przejmować, bo to są po prostu względy praktyczne?

Mamy kilka możliwości rozwiązania. Na pewno dużo elementów z Wigilii Paschalnej powraca w katechezie. Już nie potrafię powiedzieć, w których klasach, ale wiem, że każdy katechizm nawiązuje do niej. To jest pierwsza rzecz.

Druga: współcześnie mamy bardzo wiele, bardzo różnorodnych gazetek parafialnych. I aż się prosi, by publikować w nich – oprócz bardzo potrzebnych wiadomości na temat życia parafii – również artykuły formacyjne na temat tego, co się dzieje w czasie liturgii, jak ona wygląda itd. Po prostu dać wiernym przewodnik na liturgię Wigilii Paschalnej. Wtedy mogą się do niej przygotować, a nawet już po liturgii, kiedy pewne znaki zobaczą a nie zrozumią, będą mieli możliwość spokojnego pogłębienia tych treści w domu.
 
strona: 1 2 3 4 5 6 7