DRUKUJ
 
Jacek Swięcki
Błogosławieństwa Apokalipsy, cz.II
Mateusz.pl
 


Kościół w Filadelfii jest najwyraźniej małą wspólnotą misyjną. Liczy sobie niewielu członków, ponadto musi dodatkowo stawiać czoła miejscowym Żydom, którzy przypuszczalnie rywalizują z chrześcijanami o pogańskie dusze. Siłą tej gminy jest wytrwałość oraz panująca w niej braterska miłość [20]; jedyną słabością wydaje się być kompleks niższości. Przypomina ona grupę Izraelitów powracającą z entuzjazmem z niewoli babilońskiej do Jerozolimy, lecz onieśmieloną ogromem prac związanych z odbudową miasta i świątyni (por. Ag 2,1-9). Jezus jest jednak jej postawą najwyraźniej zachwycony! Obiecuje jej, że otworzy przed nią drzwi, to znaczy da jej nowe możliwości ewangelizacji [21]. Dotychczasowi przeciwnicy sami się nawrócą widząc, w jaki sposób została przez Niego umiłowana. Ponadto chce ją uczynić jedną z kolumn Bożej Świątyni [22], którą przecież jest On sam (por. J2,21), i uczynić jakby mieszkaniem samego Boga [23]! Skryta w Jego sercu nie musi obawiać się prób i nieszczęść dotykających pogańskie narody. Błogosławieństwem skierowanym do tego kościoła jest:
 

A oto niebawem przyjdę. Błogosławiony, kto strzeże słów proroctwa tej księgi. (Ap 22,7)
 

Wyraża ono gotowość gminy filadelfijskiej na przyjęcie Jezusa, bo jest już ona właściwie przygotowana na dzień Paruzji. Odpowiadającym mu błogosławieństwem ewangelicznym jest:
 

Błogosławieni cisi/pokorni, albowiem oni na własność posiądą ziemię. (Mt 5,5)
 

Miłość braterska jest bowiem zawsze cicha i pokorna (por. 1Kor 13,4-7).

Symetrycznym „Biada” (por. Ap 18,19) jest tu lament żeglarzy nad upadkiem ogromnej i krzykliwej [24], bo znanej w całym świecie, stolicy:
 

A każdy sternik i każdy żeglarz przybrzeżny, i marynarze, i wszyscy, co pracują na morzu, stanęli z daleka i patrząc na dym jej pożaru, tak wołali: „ Jakież jest miasto podobne do stolicy? „ I rzucali proch sobie na głowy, i wołali płacząc i żaląc się w słowach: „Biada, biada, bo wielka stolica, w której się wzbogacili wszyscy, co mają okręty na morzu, dzięki jej dostatkowi, przepadła w jednej godzinie”. (Ap 18,17b-19)
 

Gmina w Laodycei: błogosławieni wezwani na ucztę Godów Baranka


Aniołowi Kościoła w Laodycei napisz: To mówi Amen, Świadek wierny i prawdomówny, Początek stworzenia Bożego: Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust. Ty bowiem mówisz: „Jestem bogaty”, i „wzbogaciłem się”, i „niczego mi nie potrzeba”, a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości, i biedny i ślepy, i nagi. Radzę ci kupić u mnie złota w ogniu oczyszczonego, abyś się wzbogacił, i białe szaty, abyś się oblókł, a nie ujawniła się haniebna twa nagość, i balsamu do namaszczenia twych oczu, byś widział. Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę. Bądź więc gorliwy i nawróć się! Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną. Zwycięzcy dam zasiąść ze Mną na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem z mym Ojcem na Jego tronie. Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów». Ap (3,14-22)
 

Kościół w Laodycei jest jedynym adresatem, w którym Jezus nie może się dopatrzyć nawet najmniejszego godnego pochwały dobra. Jest to bogata gmina, osiadła w mieście bankierów i kupców, zawdzięczającemu swą renomę wyrobom z wełny oraz wynalazkowi słynnych kropel do oczu. Tamtejsi chrześcijanie zdają się być pewnymi siebie, zaradnymi ludźmi, którym znakomicie się powodzi i którzy niczego w zasadzie nie potrzebują [25]. Być może wiara w Chrystusa jest im z jakichś względów wygodniejsza od tradycyjnego kultu pogańskich bóstw, niemniej Jego osoba jest im całkowicie obojętna. Jezus jest tym kościołem najbardziej wzburzony, a nawet przerażony. Istotą wiary jest przecież osobowe spotkanie z Nim, a nie stosowanie się do formalnych reguł moralności i kultu! Tutejsi chrześcijanie wzbudzają w Nim istny odruch wymiotny, bo chyba najbardziej przypominają Mu faryzeuszy i uczonych w Piśmie. Takich, którzy też na Niego spoglądali z góry, zaś swą pewność siebie czerpali z przekonania, że są wobec Boga zawsze „w porządku”. Przez całe trzy lata stał przed bramą ich serc i dobijał się jak tylko mógł, ale to nic nie pomogło. Teraz próbuje czynić to samo wobec gminy laodycejskiej.

Wzbudza nasze najwyższe zdumienie fakt, iż Jezus w zasadzie nie potępia tego kościoła, ale stara się pociągnąć go do siebie swą bezinteresowną miłością. On, Świadek miłości Ojca do wszystkich ludzi, wie, że przemawia do czcicieli Mamony, którzy miłości w swych wzajemnych relacjach w zasadzie nie znają. Uświadamia im zatem, że nawet jeśli ich surowo karci, to tylko dlatego, że ich kocha i że zależy Mu na nich. Jego pragnieniem jest bowiem dać im udział w swym własnym zwycięstwie nad ułudami bogactwa, władzy i prestiżu, którym od chwili upadku ulega każdy bez wyjątku człowiek. Aby to jednak było możliwe, chrześcijanie z Laodycei muszą uznać, że jedynym rzeczywistym bogactwem na tym świecie jest tylko i wyłącznie On Sam, zaś wszystko inne – to w porównaniu z Nim śmieci [26]. A także wyzbyć się iluzji, że dobra tego świata są w stanie zaspokoić ich najgłębsze pragnienia. Błogosławieństwem skierowanym do tego kościoła jest:
 

Błogosławieni, którzy są wezwani na ucztę Godów Baranka! (Ap 19,9)

 
strona: 1 2 3 4 5 6