DRUKUJ
 
Dariusz Kowalczyk SJ
Boże Ciało, czyli heretyk i mistyczka
Mateusz.pl
 


Co roku w Uroczystość Bożego Ciała wychodzimy na ulice, aby w barwnych procesjach oddawać cześć Jezusowi Chrystusowi obecnemu pod postacią chleba, a także zaświadczyć wobec innych o naszej wierze w tę obecność. Co jednak właściwie mamy na myśli, kiedy – wskazując na białą hostię – twierdzimy, że jest to prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek? Poszukiwanie odpowiedzi na to pytanie niejednokrotnie przeradzało się w spory i kłótnie, które z jednej strony owocowały doktrynalnymi potępieniami, a z drugiej... mistycznymi wizjami. U początków święta Bożego Ciała znajduje się właśnie heretyk i mistyczka. Zacznijmy jednak od początku, czyli od tajemnicy Wieczernika.

Od Wieczernika do Platona

Wszystko zaczęło się prawie dwa tysiące lat temu w Jerozolimie podczas wieczerzy paschalnej, którą Jezus z Nazaretu spożył z dwunastoma uczniami. Jan Paweł II w Liście do Kapłanów na Wielki Czwartek 2000 roku nakierowuje naszą wyobraźnię na tamtą wieczerzę: „Tak, piszę do was w Wieczernika, rozmyślając o tym, co wydarzyło się w tych murach w ów pamiętny wieczór przeniknięty tajemnicą. Oczyma duszy widzę Jezusa, widzę Apostołów zgromadzonych razem z Nim przy stole. Zatrzymuje wzrok zwłaszcza na Piotrze: zdaje mi się, że widzę go w chwili, gdy wraz z innymi uczniami przygląda się zdumiony gestom Chrystusa, ze wzruszeniem słucha Jego słów...” (nr 2). A Jezus łamiąc chleb, dawał go uczniom i mówił „To jest Ciało moje”; podawał też kielich z winem mówiąc: „To jest moja Krew Przymierza”. Jak Dwunastu mogło rozumieć wówczas te gesty i słowa? Kiedy pojęli ich najgłębszy sens? Można przypuszczać, że dopiero po spotkaniach ze Zmartwychwstałym oraz po Zesłaniu Ducha Świętego stało się dla nich jasne, że odtąd znaki chleba i wina będą uobecniały na ziemi ciało i krew Jezusa.

Pierwotne wspólnoty judeochrześcijańskie nie miały problemów ze zrozumieniem tego, czym jest Eucharystia. Dla wszystkich – rozumiejących mentalność semicką – było oczywiste, że „ciało” i „krew” nie oznaczają jakichś elementów człowieka, który w połączeniu z innymi, duchowymi częściami tworzą pełnego człowieka. W języku biblijnym „ciało” wskazuje na całego człowieka, który przeżywa swoje życie w ciele. „Krew”, a ściślej jej przelanie, wskazuje natomiast na wydarzenie, na śmierć. Dlatego św. Paweł przypomina: „Ilekroć bowiem spożywacie ten chleb albo pijecie kielich, śmierć Pana głosicie aż przyjdzie” (1 Kor 11,26). A zatem Eucharystia była rozumiana jako dynamiczne uobecnienie wydarzenia, w którym Chrystus przechodzi ze śmierci do życia, a nie jako statyczna, rzeczowa obecność sacrum.

Kolejnym krokiem w rozumieniu Eucharystii było spotkanie nowotestamentalnej wiary z filozofią platońską. Okazało się, że platoński realizm symboliczny, czyli rozumienie symbolu jako realnie zjednoczonego z pierwowzorem, jest pomocne w wyrażeniu tajemnicy eucharystycznej obecności. Jeśli misterium paschalne przyjmiemy za pierwowzór, to celebrowanie Ciała i Krwi byłoby symbolem tegoż pierwowzoru w tym sensie, że sprawując Eucharystię uczestniczymy realnie w tym, czego Jezus Chrystus dokonał. I tak np. Jan Chryzostom nie obawiał się nauczać, że było wolą Jezusa, aby symbole chleba i wina uobecniały jego Paschę (zob. Homilia in. s. Pascha, 39). Niestety, wraz z wejściem plemion germańskich do Kościoła zagubiono platońskie rozumienie symbolu. Pojawiło się przekonanie, że tylko rzeczy są realne, a symbol jest jedynie jakimś zewnętrznym znakiem arbitralnie wybranym przez człowieka i odniesionym z zewnątrz do danej rzeczywistości. To, co symboliczne, stało się przeciwieństwem tego, co realne. W konsekwencji w ostatnich wiekach pierwszego tysiąclecia zapomniano o dynamicznym, misteryjnym i symbolicznym (w sensie platońskim) charakterze sakramentu Chleba i Wina. Eucharystia zaczęła być rozważana jako „rzecz sama w sobie” służąca uzyskaniu łaski.

Heretyk i mistyczka

Niejaki Paschazjusz, opat klasztoru Corbie we Francji, twierdził – zgodnie z wymaganiami „nowego” realizmu – że obecność Chrystusa w Eucharystii nie może być symboliczna, lecz realna. Mnich z tego samego klasztoru, Ratramnus, zauważył jednak, że realność oznacza przestrzenność i materialność, a to – w odniesieniu do sakramentalnej obecności Chrystusa – prowadzi do takiej oto niedorzeczności, iż przyjmując Komunię gryziemy materialne ciało Jezusa. Z teologicznego punktu widzenia język wyrażający tajemnicę Eucharystii znalazł się w ślepym zaułku. Nie udało się z niego wyjść również Beregnariuszowi z Tours (zm. 1088), który głosił symboliczną obecność Jezusa w Eucharystii, i którego z tego powodu okrzyknięto heretykiem negującym obecność realną. Jeśli jednak przeczytamy wyznanie, jakie Synod Laterański w 1059 roku kazał podpisać owemu heretykowi, to ciśnie się pytanie, gdzie właściwie w tym sporze przebiegała granica pomiędzy herezją a ortodoksją. Otóż Berengariusz został zmuszony do złożenia takiego oto oświadczenia: „Po konsekracji chleb i wino, które znajdują się na ołtarzu, nie są tylko sakramentem, lecz właśnie prawdziwym ciałem i krwią naszego Pana Jezusa Chrystusa. Jego ciało i krew są dotykane i łamane rękami kapłanów i kruszone przez zęby wiernych, nie tylko w sakramencie, lecz zmysłowo i prawdziwie” (DS 690).

 
strona: 1 2