DRUKUJ
 
o. Albert Wach OCD
Czy świętość można zaprogramować?
Głos Karmelu
 


Sam Bóg – po trzykroć Święty

A jednak świętość zaistniała w świecie, stała się widoczna, przyjęła konkretną formę. Nie pojawiła się więc jakaś abstrakcyjna i bezkształtna idea świętości, lecz świętość sama w sobie, albo jeszcze lepiej – świętość we własnej osobie. Sam Bóg, który jest po trzykroć Święty (Iz 6, 3), który jest Ojcem, Synem i Duchem Świętym, nawiedził nas i wyzwolił (Łk 1, 68) z tego, co nie-święte, co grzeszne. Nie tylko powiedział do nas z góry: Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty (Kpł 19, 2), ale osobiście, w Jezusie Chrystusie, zszedł do nas na ziemię i podzielił się z nami swoją jedyną, boską świętością. Dał nam w ten sposób dostęp do samych źródeł świętości. Co więcej, udostępnił nam szyfr i kod świętości. Przekazał nam jej program. A nadto, udzielił instrukcji, jak należy się nim posługiwać w świecie, aby stała się ona możliwa także dla nas, to znaczy, by forma Jego świętości mogła uformować nasze człowieczeństwo. Program, jaki nam zostawił, jest niezawodny i nie podlega żadnym zawirusowaniom. Jest realistyczny i absolutnie skuteczny. Został bowiem pomyślany przez Boga i w radzie Trzech uzyskał licencję. Napisany krwią Chrystusa, przywrócił pierwotną kompatybilność, jaka w raju charakteryzowała serca i umysły ludzkie ukierunkowane na Boga i zdolne do programowania życia społecznego według woli Bożej. Przywrócił tę kompatybilność, która dawała poczucie sensu i radość życia, ale która później, niestety, została zaburzona, a w końcu utracona. I zrobił to w sposób mistrzowski, iście boski – przez łaskę, aby się nikt już nie chlubił i nie wynosił nad drugiego tym, co sam otrzymał w darze od Boga. W Nim [Chrystusie] wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem (Ef 1, 4).

Świętość jest formą naszej wiary

Kościół, który łaską został zbawiony przez Chrystusa i w ten sam sposób uświęcony, doskonale rozumie, że nie wystarczy człowiekowi mówić o świętości i ukazywać ją jako wzniosły cel jego życia. Trzeba jeszcze wskazać konkretne środki i sposoby, jak ten cel osiągnąć. Jest to najdelikatniejszy moment "programowania świętości" – moment nie przez wszystkich doceniony i dlatego narażony na liczne nieporozumienia. Najczęściej bowiem wszystkie środki lokuje się w moralności i etyce. Świętość miałaby zależeć od skrupulatnego wypełnienia prawa i norm moralnych. W takim ujęciu jednak jesteśmy o krok od defraudacji samej idei świętości. Bardzo szybko staje się ona okazją do robienia prywatnych interesów w postaci zdobywania zasług i chełpienia się nimi.

B. Pascal uchwycił samą istotę chrześcijaństwa, gdy powiedział: "Aby zrobić z człowieka świętego, trzeba, aby się to stało przez łaskę; kto o tym wątpi, ten nie wie, co jest święty i co człowiek" (Pascal, Myśli, 654). Tymczasem dzisiaj w dalszym ciągu wielu ludzi chce zdobywać świętość własnym sumptem. Natomiast niewielu uświadamia sobie, że specyficznym chrześcijańskim środkiem, który czyni z człowieka świętego jest właśnie łaska, łaska w różnych jej postaciach i przejawach. I że jest ona tą jedyną formą, która formuje człowieka na świętego. Jest formą – a więc nie czymś bezkształtnym, mdłym, mało wyrazistym, ale czymś, co jest widoczne. Jest formą naszej wiary.

Owszem, omawiany tu program świętości (plan, projekt – jak kto woli), w którego centrum znajduje się łaska, trzymał Bóg jeszcze przed założeniem świata zamknięty u siebie (Ef 1, 4). Był on rzeczywiście ukryty od wieków i pokoleń (Kol 1, 26), i jako taki mało znany ogółowi ludzi. Został objawiony publicznie w pełni dopiero 2000 lat temu przez Jezusa Chrystusa Jego świętym (Kol 1, 26). Oni, zdobywszy ogromne wyczucie Bożej łaski, przekazali go następnym pokoleniom, aż w końcu dotarł do nas. W bardzo konkretnym momencie historii został złożony – by się wyrazić nieco poetycznie – w biurze naszych serc jako jedna z wielu ofert. Został złożony w tym gabinecie, w którym zapadają najważniejsze decyzje dotyczące naszego życia. Urzędowa pieczęć przyjęcia programu została przybita w sekretariacie w dniu naszego chrztu. Teraz Bóg cierpliwie czeka w kolejce, aż człowiek dokona wglądu i łaskawie zechce zapoznać się z zawartością (treścią) tej oferty. Czeka na zatwierdzenie, na moment, w którym człowiek przedstawiony mu program uczyni swoim i zgodnie z nim zacznie kształtować swoje życie. Rzecz jasna, Bóg ma na względzie ludzkie procedury i szanuje kolejność załatwiania spraw! Czasami znosi więc długie kolejki do ludzkiego serca. A gdy już zostanie łaskawie przyjęty, raz po raz wychodzi z gabinetu z kwitkiem, bo ziemski biurokrata nie miał jeszcze czasu zainteresować się ofertą. Wraca jednak, bo "On nie może uczynić nic bez nas. Musi więc iść za naszymi kaprysami. Musi czekać, aż pan grzesznik zechce łaskawie pomyśleć o swoim zabawieniu" (Ch. Peguy). Dary łaski i wezwanie Boże są bowiem nieodwołalne (Rz 11, 29). Przed wiekami ustalony program zbawienia i uświęcenia grzesznika musi być zrealizowany. W tym tkwi sedno Bożej miłości.

Istnieje niebezpieczeństwo, że mówiąc i pisząc o świętości pozostaniemy albo w sferze wzniosłych ideałów, które – jak bańka mydlana – bardzo szybko prysną (pierwsza pułapka), albo też zechcemy – jak chciał tego już A. Camus – "być świętymi bez łaski", sami, na własną rękę, o własnych siłach, tytanicznie, bohatersko, heroicznie (druga pułapka). Chcąc uniknąć tych groźnych sideł, musimy na nowo uwierzyć, że jałowa gleba tego świata tylko wtedy przyniesie prawdziwy owoc, gdy zostanie zroszona łaską chrześcijańskiej świętości. Takiej świętości, która łączy niebo z ziemią, czas z wiecznością, ciało z duchem, kontemplację z akcją, łaskę z zaangażowaniem.

Sięgnąć do źródeł świętości

Żeby stało się to możliwe, "chrześcijanie nie powinni pozwolić, aby program dla nich tworzyły uniwersytety albo szeroko pojęta polityka, powiedzmy socjologia. Program ten musi wypływać wyłącznie z misji, jaką powierzył nam Chrystus. Tylko ona może w pozytywnym sensie przemieniać świat" (H. Urs von Balthasar). Trzeba więc na nowo sięgnąć do źródeł świętości i w pierwszej kolejności odkryć łaskę chrztu świętego, rozwinąć podarunek, jaki otrzymaliśmy od Chrystusa, podarunek, który trzymamy wciąż zapieczętowany, nie znając jego zawartości. A tam jest ukryty cały program, cała misja chrześcijanina.

Dopiero wtedy, gdy sami odkryjemy ów dar, będziemy umieli ze św. Augustynem bez kompleksów zachęcać innych: Mów: 
 
"Jestem święty. Nie jest to pycha wyniosłego, ale wyznanie nie będącego niewdzięcznym. Bo jeżeli powiesz, żeś sam ze siebie święty, jesteś pyszałkiem. A znowu jeżeli powiesz, że nie jesteś święty, jesteś niewdzięcznikiem.
Mów więc do swego Boga: Jestem święty, ponieważ mnie uświęciłeś".

Albert Wach OCD
 
strona: 1 2