DRUKUJ
 
Paweł Teperski OFMCap
Zbawienie za darmo
Głos Ojca Pio
 


W świecie – tak, ale... w zakonie?

"Zajmiesz się public relations naszej prowincji" – usłyszałem ponad dwa lata temu z ust prowincjała kapucynów, który tą decyzją zmienił moje obowiązki zakonne. Pracowałem wówczas w Wydawnictwie Serafin i termin public relations nie był mi obcy, również ze względu na świeżo przeczytane opracowania z tej dziedziny. Doskonale więc zdawałem sobie sprawę, jakie obowiązki wiążą się z moją nową funkcją: kontakty z mediami i innymi instytucjami, informowanie o naszej działalności, budowanie wizerunku zakonu na zewnątrz. Pomyślałem tylko: PR we współczesnym świecie robi zawrotną karierę, ale… w zakonie? Czyżby nasza prowincja popadła w kryzys, zniszczyła swój wizerunek wśród wiernych, że trzeba powoływać specjalną instytucję, która zajmie się odbudowywaniem utraconego prestiżu? Choć jestem człowiekiem dość przebojowym i otwartym na nowe wyzwania, to nawet dla mnie powołanie takiej funkcji w zakonie było decyzją dość śmiałą.

Sukces "kapitałowy"

Ponieważ funkcja, którą mi powierzono, była zupełnie nowa, nie miałem wprawdzie problemów z przejmowaniem dokumentów po moim poprzedniku, ale też nie wiedziałem, jak zabrać się do działania. Pierwsze kroki skierowałem więc do księgarni, by zakupić fachową literaturę i dowiedzieć się, jak zostać dobrym piarowcem. Książkę wręcz pochłonąłem. Nie przyniosła ona jednak żadnych pocieszających odpowiedzi. Jej treść nie odbiegała od tego, co przeczytałem w wielu pozycjach dużo wcześniej. Ukazywana w nich teza była prosta: dobry wizerunek firmy przekłada się na zaufanie do niej, to procentuje zwiększoną ilością zakupów produktów przez nią oferowanych, co w sposób naturalny przekłada się na lepszy wynik finansowy.

Działania PR mają w przypadku firmy przynieść realne korzyści finansowe. Zasada jest prosta i klarowna, tylko że nijak nie przystaje do rzeczywistości kościelnej, w której nie chodzi o wynik finansowy i zwiększone zainteresowanie kupnem produktów, gdyż Kościół nic nie sprzedaje!

Co firma ma do zaoferowania?

Zadałem sobie zatem podstawowe pytanie: co oferuje Kościół jako "firma"? Słowo "firma", oczywiście, nie przywołuje w tym przypadku pozytywnych skojarzeń, ale próbując przebić się przez potoczne znaczenie słów, zadawałem sobie z uporem maniaka pytania, które powinien rozważyć każdy piarowiec obejmujący swój urząd w nowej pracy: Co my, zakonnicy oferujemy innym? Co możemy "sprzedać"? Do czego chcemy przekonać "klientów"? Odpowiedź była prosta i dość szybko przyszła mi do głowy: Kościół oferuje od dwóch tysięcy lat ten sam towar - zbawienie w Jezusie Chrystusie. Marka firmy jest wiekowa i niewiele instytucji może się taką poszczycić (co złośliwsi od razu zauważą, że nie liczy się jedynie długość trwania marki na rynku, ale jej jakość, i przywołają nieudane "inwestycje przedsiębiorstwa" w postaci inkwizycji, wypraw krzyżowych i wielu, wielu innych). Pierwszy etap poszukiwań zamknąłem krótkim podsumowaniem: marka - Kościół, logo - krzyż, towar - zbawienie w Jezusie Chrystusie, cena towaru - za darmo. I tak doszedłem do sedna sprawy.

Towar obecny na rynku!

Zadaniem piarowca jest zainteresowanie klientów oferowanym towarem, a czasami może nawet bardziej niż o zainteresowanie chodzi o poinformowanie, że towar jest na rynku. Nikt przecież nie kupi rewelacyjnego szamponu do samochodu z emulsją woskującą, jeżeli nie dowie się, że taki produkt w ogóle istnieje.
Towar "Zbawienie za darmo" – obecny na rynku! Tylko my mamy tak długo trwającą promocję – za darmo od dwóch tysięcy lat!". Podpisano: Kościół katolicki. Oczywiście takie stwierdzenie może wywołać zdziwienie, a nawet ironiczny uśmiech na twarzach wielu osób, jednak dobra nowina o Jezusie Chrystusie okazuje się paradoksalnie dla każdego pokolenia nowością, kopernikańskim przewrotem czy odkryciem Ameryki przez Kolumba. Tym była również dla mnie, gdy w wieku dziewiętnastu lat po raz pierwszy odkryłem, że jestem zbawiony za darmo! Za moje zbawienie zapłacił Jezus Chrystus swoją krwią przelaną na krzyżu, swoją śmiercią i zmartwychwstaniem, dlatego nie muszę zaskarbiać sobie tego zbawienia! Co więcej, nawet gdybym chciał je sobie wysłużyć (a dotychczasowe moje życie było właśnie wielką pogonią za zasługami), to nie jestem w stanie tego dokonać, ponieważ zbawienie jest za drogie – nieosiągalne dla człowieka.

Misja Kościoła jest jedna i podstawowa – to głoszenie Jezusa Chrystusa jako jedynego zbawiciela człowieka. Takie zadanie pozostawił uczniom Chrystus przed swoim odejściem do Ojca: Idźcie i nauczajcie wszystkie narody!. Dzisiaj na skutek podejmowanych przez Kościół rozlicznych inicjatyw i dzieł charytatywnych (prowadzenie szpitali, szkół, przytułków, domów opieki, jadłodajni dla biednych) często dokonuje się jej rozmydlenie. Warto zatem mieć na uwadze, że jeśli Kościół decyduje się na podejmowanie innych zadań i posług na rzecz bliźniego, wynika to jedynie z miłości, z faktu, że w drugim człowieku dostrzega Jezusa – swojego Mistrza i Pana.


 
strona: 1 2