DRUKUJ
 
Bogdan Sadowski
O trudnym słowie
Posłaniec
 


Przyjście na świat Syna Bożego, Jego życie, Jego Ofiara byłyby dla nas zupełnie bez znaczenia, gdyby nie Jego Pascha i Zmartwychwstanie. Jak wiemy, przeszedł przez życie, doświadczając wszystkiego poza grzechem (czyli nieufnością wobec Boga). My wszyscy, którzy chlubimy się mianem chrześcijan, po prostu nie mamy innego wyjścia jak Mu uwierzyć. Wierzyć nie tylko w Niego, ale także Jemu. Nie znamy odpowiedzi na pytanie Dlaczego? Dlaczego cierpienie, dlaczego nagła śmierć czy choroba? Ale On wie, On to wszystko sam przeżył. To – i dużo, dużo więcej.

Źródło heroizmu

Zawsze się dziwiłem, dlaczego po radosnym, zwłaszcza dla dzieci, święcie Bożego Narodzenia przychodzi dzień męczeństwa Szczepana. (Ciekawe, z jaką łatwością ludzie, raczej dość oddaleni od Kościoła, obchodzą Boże Narodzenie, zupełnie nie zwracając uwagi na treść drugiego wolnego od pracy dnia.)

Wracając do Szczepana – jak wielką musiał mieć nadzieję na spotkanie Pana, skoro znosił te wszystkie okropieństwa, jakie mu zadawali składający swe szaty u stóp Pawła. Dziś myślę, że tak bliskie sąsiedztwo tych świąt jest powodowane koniecznością uświadomienia nam, że Boże Narodzenie jest jedynym źródłem naszej nadziei. Nadziei, która pozwala znieść nawet takie barbarzyństwo.

Pewnie wielu Czytelników w tej chwili pomyśli sobie: Łatwo mówić, św. Szczepan żył tak jak Apostołowie, nawet miał widzenie Syna Bożego siedzącego po prawicy Boga. A cóż taki człowiek jak ja, gdzie mnie do nich. W zasadzie prawda, nie jesteśmy herosami ducha tak jak oni, święci pierwszych wieków naszej ery. Jednak mamy coś, czego oni nie mieli. Mamy dwa tysiące lat doświadczeń. Mamy rzesze podobnych im następców. Mamy tony przekazów o mistrzach nadziei. Uwierzmy im. To nam powinno być łatwiej niż im wtedy.

Zawsze się tli...

Jest jeszcze jedna przyczyna, dla której nadzieja jest dla nas tak ważna w codziennym życiu. Jak uczy Kościół, to właśnie nadzieja zakorzeniona w wierze i realizowana poprzez miłość pozwala nam już tu i teraz uczestniczyć w życiu wiecznym.

Właśnie dzięki nadziei możemy czuć się tak jak TAM. To właśnie nadzieja (nawet “ślepa”) pozwala nam wierzyć w miłosierdzie Boże. Gdyby nie nadzieja, Piotr skończyłby tak jak Judasz. Przecież pamiętamy, jak żył Piotr później. Trudno sobie nawet wyobrazić coś bardziej strasznego niż zaparcie się Boga. Zaparcie zapowiedziane wcześniej, do którego można się było “jakoś” przygotować, z którym można było walczyć.

A więc może być i tak, że nawet najstraszniejsze zdarzenia w naszym życiu mogą przynieść błogosławione skutki. Pod jednym warunkiem – jeżeli nie stracimy nadziei (nawet najmniejszej). A jestem pewien, że nadziei (bodaj najmniejszej) nie jesteśmy pozbawieni. W każdym z nas się choćby tli.

Czasami gdzieś na samym dnie naszej duszy, czasami zupełnie zakurzona i zapomniana, ale jest, jest na pewno. Można na niej budować, można na niej się oprzeć. Nawet w sytuacji, kiedy odpowiedzi na pytanie Dlaczego? na razie nie znamy. Jest dla mnie bardzo wielkim pocieszeniem, gdy czasami w trudnej sytuacji uświadamiam sobie, że kiedyś będę znał wszystkie odpowiedzi na moje pytania Dlaczego? Przecież życie bez nadziei byłoby beznadziejne!

Bogdan Sadowski
 
strona: 1 2