DRUKUJ
 
Peter Halldorf
Twoja tęsknota jest Twoim zjednoczeniem z Bogiem
materiał własny
 


Poniżej zamieszczona jest rozmowa pomiędzy Peterem Halldorf, szwedzkim rekolekcjonistą i redaktorem czasopisma "Pilgrim" z karmelitą o. Wilfridem Stinissenem, jednym z najbardziej poczytnych skandynawskich katolickich pisarzy, z ponad 60-cio letnim doświadczeniem zakonnego życia.

Ojcze Wilfridzie, wstąpiłeś do klaszoru jak miałeś 16 lat. Co wpłynęło na to, że zdecydowałeś się tak wcześnie?

Po pierwsze ukończyłem naukę szkolną, zdałem maturę. Mogłem rozpocząć studia na uniwersytecie, ale wiedzialem dobrze, czego chciałem. Chciałem żyć dla Boga i chciałem życia kontemplatywnego. Wcześniej poznałem kilku karmelitów, chodziłem do ich przyklasztornej szkoły, dlatego to było czymś, co we mnie długo wzrastało. Nie mogę jednak powiedzieć, że decyzja była łatwa, raczej była to ciężka walka. Nie uważam, że łatwo było pójść do zakonu. Później przekonałem się, że ci którzy wstępują do zakonu tanecznym krokiem i z romantycznymi ideami, zwykle tam nie pozostają.

Ty pozostałeś?

Podczas nowicjatu miałem głęboki wgląd w "bezgraniczną pustkę". Co oznacza, że wszystko co nie ma nic wspólnego z Bogiem, co nie służy temu, by zadowolić i ucieszyć Boga, nie ma żadnej wartości. To musiała byś jakaś szczególna łaska, którą otrzymałem i która mnie nigdy nie opuściła. Oczywiście wytworzył się pewnego rodzaju dystans do tego, co nazywamy światem.

Jak długo byłeś w nowicjacie?

Wtenczas były to dwa lata, a później nastąpiły długie studia, trzy lata filozofii i cztery lata teologii. Miałem ciężko w nowicjacie. Po trosze z powodu mistrza nowicjatu, który nas straszył – a było nas wielu – że będziemy musieli opuścić klasztor, jeżeli nie zrobimy tego albo tamtego. Żyłem w ciągłym strachu. 

Twój mistrz nowicjatu cię straszył? 

Tak. Dostał zgodę na pełnienie funkcji mistrza nowicjatu przez trzy lata, i to były właśnie moje lata nowicjatu! Jednakże myśl, by opuścić zakon nigdy mi w głowie nie zaświtała. Raczej wolałbym umrzeć w zakonie niż go opuścić!

Powiedziałeś, że wiedziałeś, czego chciałeś. Można wiedzieć, co się chce zrobić ze swoim życiem w wieku zaledwie 16-tu lat? Co powiedziałbyś dziś szesnastolatkowi, który by przyszedł do Twojego klasztoru i chciał zostać nowicjuszem?

Powiedziałbym: poczekaj dwa lata! Jest różnica między dniem dzisiejszym a rokiem 1943, kiedy wstępowałem do zakonu. Wtenczas było społeczeństwo na wielu płaszczyznach, bardziej stabilne. Pochodzę z bardzo pobożnej, katolickiej rodziny z codzienną Mszą Świętą i różańcem. W naszych czasach nie sądzę, by było wielu gotowych do podjęcia takiej decyzji w tym wieku. Nie można jednak niczego przesądzać, mając na uwadze konkretny przypadek. Może się zdarzyć, że jakiś młody człowiek wie, czego chce. Nie możemy zapominać, że śluby wieczyste składamy dopiero po pięciu latach. Ma się dość dużo czasu, by wypróbować swoje powołanie. Dlaczego nie można zdecydować się na wstąpienie do zakonu, kiedy można się żenić. Co jest bardziej ryzykowne?

Jak możesz porównywać powołanie do życia zakonnego z małżeńswem?

Jeden z moich przyjaciół, który jest żonaty i jest bardzo mądry powiedział kiedyś, że było łatwiej się ożenić, niż wstąpić do klasztoru, ale łatwiej jest żyć w klasztorze niż być żonatym.

Chyba nie sądzę, że trudno być żonatym...

Miło słyszeć, że jesteś szczęśliwie żonaty! Lecz zarówno ty, jak i ja spotykaliśmy ludzi z problemami w swoich małżeństwach. Może się ktoś czuć boleśnie samotnym, kiedy nie może rozmawiać o tym, co dla niego ma jakieś znaczenie. Może pojawić się stały lęk przed opuszczeniem albo, że ta druga osoba umrze, dzieci zachorują lub im się coś złego przydarzy. Sytuacja ekonomiczna rodziny, groźba bezrobocia może też generować problemy. Jest dużo ryzykownych momentów, które nie występują w klasztorze. Tam stawia się wszystko na jedną, pewną kartę: Bóg. Cały czas wszystko o Nim przypomina. To czyni życie klasztorne proste i z solidnymi podstawami – pod warunkiem oczywiście, że żyje się tym całym swoim sercem. Wierzę w ludzkie możliwości związania się na całe życie. To zostało w dużym stopniu utracone. Obecnie mówi się, że nie powinno się składać ślubów wieczystych, tylko śluby tymczasowe, które się okresowo odnawia. Nie podzielam jednak tego poglądu.

 
strona: 1 2 3 4 5