DRUKUJ
 
ks. Kazimierz Wolsza
O radości i przyjemnościach życia
Życie Duchowe
 


Mała rzecz, a cieszy

Zagadnienie relacji pomiędzy wiarą w pełną i wieczną radość w innym świecie oraz radościami i przyjemnościami dnia codziennego jest często przedstawiane w karykaturalny sposób. Biblijny Kohelet pisał: O śmiechu powiedziałem: "Szaleństwo!", a o radości: "Cóż ona daje?" (Koh 2, 2). Słowa mędrca, który zdawał się uznawać codzienne radości i przyjemności za marność, bywają czasem przedstawiane jako opis postawy człowieka religijnego. Proste radości miałyby być niegodne tego, by się nimi cieszyć, gdy bierze się pod uwagę ich względny charakter, a także perspektywę oczekiwanej wiecznej radości. Jednak i ten pozornie pesymistyczny biblijny mędrzec pisał przecież, że i szczęście, i trud to dar Boży (por. Koh 3, 13).

To prawda, że w życiu ludzkim obecne są, i będą, smutki, cierpienia i łzy. Słowa religijnej pieśni Z tej biednej ziemi, z tej łez doliny z pewnością opisują prawdziwe doświadczenie człowieka dotkniętego takimi stanami. Czy jednak to adekwatny opis całego ludzkiego życia? Wiara religijna jest sprawą poważną. To fakt. Czy jednak powaga wiary faktycznie nie pozwala się cieszyć drobnymi radościami życia?

Stereotypowy pogląd głosi, że nadzieja na radość wieczną w innym świecie, jaką żywią ludzie wierzący, nie pozwala im przeżywać prostych radości w tym świecie. Jest to nieco inna wersja marksistowskiego przekonania, że nadzieja innego świata osłabia zaangażowanie w sprawy tego świata. Współczesny niemiecki pisarz ateistyczny Michael Schmidt-Salomon, propagując postawę nowego "oświeconego hedonizmu", pisze, że aktualne życie ma człowiekowi do zaoferowania: "promienne oczy dziecka, któremu sprawiliśmy radość; uśmiech przypadkowo spotkanego nieznajomego; zapach świeżego chleba o poranku; przygodę żywej wieczornej dyskusji; urok fugi Bacha; piękno obrazu Picassa; ciepło ukochanej osoby". Nie bardzo wiadomo, dlaczego, zdaniem autora, wymienione sytuacje miałyby sprawiać radość jedynie tym osobom, które odrzuciły istnienie Boga i innego świata. Zapach świeżego chleba o poranku chyba jednakowo cieszy każdego człowieka.

Drobne radości dnia codziennego, także te, które wymieniał Michael Schmidt-Salomon, mogą czynić nasze życie lepszym niż jest. Wprowadzają więcej pogody w nasze usposobienie i w międzyludzkie relacje. Józef M. Bocheński OP uważał nawet, że współtworzą one poczucie sensu życia. Inaczej niż wielu autorów chrześcijańskich, wiązał on kategorię sensu życia nie tylko z celami, do których się dąży, ale i z aktualnymi chwilami, które się odpowiednio przeżywa. Dowartościowując zaś drobne radości życiowe, które ani nie wykluczają dążenia do radości wiecznej, ani nie negują faktu cierpienia i smutku, dominikanin pisał: "Sami bardzo często zapatrzymy się w coś rzekomo wielkiego i chodzimy po świecie jak ślepcy, nie widząc zwykłych, małych rzeczy. […] Wystarczy mieć oczy szeroko otwarte, a życie staje się piękniejsze, a przynajmniej znośniejsze; bo więcej w nim radości. […] Gdybyśmy pilnowali tych małych rzeczy, wynikłoby z tego może nie szczęście – bo to nie jest rzecz trwała – ale przynajmniej dużo radości ludzkiej. Ludzie, którzy cierpią, cierpieliby mniej. Życie byłoby lepsze, pogodniejsze, mniej nieznośne; […] może nie stałoby się niebem, ale przynajmniej [byłoby] lepsze, niż jest".

Codzienne radości nie są też bez znaczenia dla naszego chrześcijańskiego świadectwa i apostolstwa. Czy można bowiem głosić radosną nowinę, samemu będąc zgryźliwym i smutnym? Jacek Woroniecki OP przestrzegał: "Kto zwykł się poddawać złemu humorowi i zniechęceniu, niech się apostolstwa nie ima, bo więcej zaszkodzi niż pomoże. Aby prowadzić do źródła radości, trzeba coś z niej mieć w sobie".
 
strona: 1 2 3