DRUKUJ
 
Anna Dąbrowska, Sławomir Rusin
Kłopot z Kościołem
List
 


Tylko ta grzeszność Kościoła, zwłaszcza nauczającego, trochę boli, szczególnie, że poucza się nas, jak mamy żyć.

Co robisz, jak jesteś grzeszny?

Idę do spowiedzi.

Zgadza się. Jednym z najważniejszych darów, jakie Kościół otrzymał od Boga, jest możliwość podjęcia przez niego tematu grzechu. Nie w ten sposób, że się strasznie oburzam na popełnione zło, czy też przeciwnie, zachowuję w jego obliczu stoicki spokój. Chrystus wcielił się w związku z grzechem i Kościół również jest posłany do świata w związku z grzechem. W Chrystusie Bóg nie godzi się na to, żeby czło­wiek pozostał bezradny wobec grzechu. Rudolf Hess przed śmiercią rozmawiał z kapelanem, bo znalazł się ksiądz, który poszedł poroz­mawiać z tym człowiekiem. Ksiądz, owszem, był przerażony tym, co stało się w Auschwitz, nie mieściło mu się to w głowie, ale wiedział, że jest odpowiedź nawet na tak straszne zło. Kościół jest wspólnotą, w której żaden grzesznik nie zostaje zostawiony samemu sobie. I to absolutnie nie oznacza układów kumpelskich i zamiatania pod dywan. Zamiatanie pod dywan jest właśnie zostawieniem grzesznika jemu samemu, bo pokazuje mu się, że w sumie nie ma problemu. Można mówić o zgorszeniu w Kościele, ale można też pokazać zupełnie inną perspektywę, perspektywę Ewangelii, w której Chrystus Szymona robi Piotrem, opoką po jego trzykrotnym zaparciu się.

Tyle że nie wszyscy uczestnicy skandali w Kościele wykazali się postawą Piotra, czyli uznali swoją winę.

Zgadza się. Mówię tu jednak o pewnym sposo­bie reagowania na zło, który jest dany i zada­ny Kościołowi. Równie mocno mogę ubolewać nad tym, że nie radzimy sobie z podejściem do ludzi, którzy dopuścili się ciężkich grzechów w Kościele, jak i nad tym, że ci ludzie nie mają w sobie na tyle otwartości na Ducha Świętego, żeby ich przekonał o własnym grzechu.

Chrystus podczas Ostatniej wieczerzy daje nam obietnicę: „poślę wam Pocieszyciela (Parakleta), który przekona was o waszych grzechach". Jest tu pewien paradoks, bo prze­cież słowo Paraklet można też tłumaczyć jako „Adwokat". Mamy w Bogu Obrońcę, ale jego praca w nas zaczyna się od tego, że przeko­nuje nas o naszej winie... A przecież adwokat ma człowieka bronić... I ten Adwokat nas bro­ni, ale wychodzi od tego, że każe nam stanąć w prawdzie. Dopóki tego nie zrobimy, on nas bronił nie będzie.

Mamy wszyscy za sobą rok 2000 i Jana Pawła, którego stać było na akt żalu za grzechy ludzi Kościoła. To było otwarcie się na Ducha, który przekonał nas o naszym własnym grze­chu i pozwolił tę prawdę o nim wypowiedzieć publicznie. Coś w Kościele się jednak stało. I to jest model postępowania dla Kościoła, jeśli nie obowiązujący, to przynajmniej przykładny.

Jan Paweł II napisał też w encyklice Redemptor hominis dość rewolucyj­ne w latach 80. XX w. zdanie: „Czło­wiek jest drogą Kościoła". Co ono dziś oznacza?

Między innymi to, że w naszym zaangażowa­niu w Kościół nie chodzi o dobro abstrakcyj­nej struktury, ale właśnie o dobro człowieka, niezależnie od tego, czy jest on w Kościele, czy też nie. Posłani jesteśmy do konkretnych ludzi. W wierze zawsze chodzi o osobiste spo­tkanie. Przekaz wiary idzie od osoby do osoby. I w tym sensie człowiek zawsze będzie drogą Kościoła.

W Roku Wiary, który mamy obecnie, naj­istotniejsze pytanie brzmi właśnie tak: „W jaki sposób wiara jest przekazywana?". My musi­my dzisiaj odkrywać najprostsze rzeczy.

W jakim sensie najprostsze?

Ostatnio przygotowywałem konferencję na jedno ze spotkań poświęconych Nowej Ewan­gelizacji i znalazłem tekst w Redemptoris missio (1999 r.). Papież pisze tam o dramatycz­nym wyzwaniu nowej ewangelizacji. On już prawie ćwierć wieku temu widział, jaki dramat przeżywają stare Kościoły, w których wszystko świetnie funkcjonuje, ale nie ma w nim pyta­nia o podstawę. Fundament wszelkich zaan­gażowań społecznych, politycznych, chary­tatywnych czy jakichkolwiek innych powinien tkwić w wierze osobistej. A nas ciągle bardziej interesuje to, w jaki sposób wiarę ludzi widać dookoła niż to, w jaki sposób osobiście ją prze­żywamy. Człowiek, który żyje wiarą, będzie zmieniał rzeczywistość. Rzeczywistość wia­ry wokół może być jakimś punktem wyjścia, może być wezwaniem, może być jakimś zdy­scyplinowaniem, ale człowiek zawsze gdzieś głęboko w środku pozostaje wolny.
 
strona: 1 2 3 4