DRUKUJ
 
Anna Dąbrowska, Sławomir Rusin
Kłopot z Kościołem
List
 


Niedawno wizytowałem parafię w Nowej Hucie. Huta miała być miastem bez Boga, a jest dzielnicą wielu kościołów, za których budowanie ludzie płacili nieraz cenę najwyższą. Dziś w jednej z nowohuckich klas szkolnych na 29 dzieci, 28 pochodzi z rozbitych rodzin. To są wnukowie tych, którzy stawiali te kościo­ły, ryzykując życie, zdrowie czy utratę pracy. Z jednej strony mamy radykalizm, gorliwość, przywiązanie do wiary i Kościoła starszych lu­dzi, a z drugiej rozbicie rodzin i dramat dzieci. Co się stało? Okazuje się, że przekaz wiary wcale nie jest czymś prostym, oczywistym. Nie wystarczy, że zapewnimy struktury, zbudujemy kościoły czy stworzymy dobrą sieć parafialną.

Może powinniśmy o wierze mówić innym językiem?

Nie wystarczy mówić.

Ale wiara rodzi się ze słuchania – mówił św. Paweł.

Zgadza się. Święty Paweł głosił Ewangelię, ale to Duch Święty wzbudzał wiarę np. w Lidii. Dlaczego akurat w Lidii, a w innych już nie? Paweł nie miał na to wielkiego wpływu. Zada­niem Pawła było głosić, uwiarygodnić swoim życiem to, co mówił, i tyle. Przekaz wiary jest tak naprawdę otwieraniem człowieka na rze­czywistość, która jest poza tym, który głosi i poza tym, który przyjmuje; albo raczej jest ponad nimi i w nich jednocześnie. Mówimy bowiem o życiu, które jest życiem Bożym, a nie o wiedzy czy światopoglądzie. Brzmi to może nieco górnolotnie, ale chodzi o to, żeby do ewangelizacji nie podchodzić w sposób majsterkowiczowski, że wystarczy trochę po­pracować nad techniką i osiągniemy sukces.

Mówił Ksiądz Biskup o tym, że z osobistej wiary wypływa chęć zmia­ny rzeczywistości. Są jednak osoby, które w imię religii próbują zmieniać świat urządzając protesty, marsze w płaszczach z krzyżami itp. Wielu ludzi się z czymś takim nie identy­fikuje.

To ja odbiję piłeczkę i może będziemy mieli od­powiedź: „Dlaczego się nie identyfikują?".

Bo uważają, że to nie jest ewange­liczne.

I masz odpowiedź.

Ale wiele osób utożsamia takie dzia­łania z Kościołem.

Wtedy należy zadać sobie pytanie: czy to jest Kościół, czy to jest raczej interes po­lityczny przebrany w kostium religijny? Na Synodzie Biskupów padło określe­nie: „religia obywatelska", i to jest – dodajmy – określenie pejoratywne. Religia obywatelska to taka, która ma służyć państwu; nie zajmuje się budowaniem wiary, a budowaniem społeczeństwa. Biskupi zadali so­bie pytanie, czy Kościoły lokalne przepracowały  w   sobie   pokusę pokazywania chrześcijaństwa jako religii   obywatelskiej.  

Oczywiście granica ta nie jest do wytyczenia za pomocą młotka, bo chrześcijanin powinien być dobrym obywatelem w swoim kraju, ale czym innym jest być dobrym obywatelem i to na dodatek dlatego, że tak dyktuje to wiara, a czym innym jest używać chrześcijaństwa do celów „obywa­telskich". Henri de Lubac pięknie powiedział kilkadziesiąt lat temu, że wiara jest z definicji personalistyczna, jeśli taka nie jest, to staje się zideologizowana.

Poza tym, jeśli mówimy o protestach, to warto uświadomić sobie, że to Chrystus jest znakiem, któremu sprzeciwiać się będą. To nie on nosi w sobie agresję, to agresja jest kie­rowana przeciw Niemu. On jest odwrotnością tego wszystkiego, co w świecie przyjęte jest za normę postępowania, zachowań, podejścia do drugiego. On tu radykalnie nie pasuje przez swoją radykalną miłość.

Nie będę tu nikogo oceniać, bo nie czuję się do tego wezwany ani uprawniony, chcę wierzyć w dobre intencje różnych ludzi, którzy takie czy inne rzeczy organizują. Dlaczego mam w to wątpić? Wiem jednak jedno: chrze­ścijaństwo nie jest występowaniem przeciwko komukolwiek.
 
strona: 1 2 3 4