DRUKUJ
 
Małgorzata Wałejko
Tylko bądź
Miesięcznik W drodze
 


Skoro Bóg tak cię kocha, czy nie możesz powstrzymać się od tych czynności, które naruszają świętość Jego dnia?”. Jak się okazało, miłość Boża miała posłużyć wzbudzeniu większego poczucia winy, stała się narzędziem zranienia człowieka w celach pedagogicznych, zabrania wewnętrznej wolności kolejny raz. Ze słów o miłości Boga, które wygłosił, kapłan nie potrafił wyprowadzić innych wniosków, jak tylko presji i oskarżenia; purystyczny lęk przed praniem skarpetek wydawał mu się jedynym środkiem zbliżenia wiernych do Boga.

Myślę, że warto wsłuchać się w głosy osób krytykujących Kościół. Ich główny zarzut, z którym się często spotykam, to dominacja rozliczania z nakazów i zakazów, wpajania poczucia winy oraz wynikający z niego smutek.

Jan Paweł II, a wcześniej, z jego dużym udziałem II sobór watykański, wezwał Kościół do podjęcia rachunku sumienia, dotyczącego także teologii moralnej formującej pokolenia kaznodziei i spowiedników. Teolog Domu Papieskiego Wojciech Giertych OP pisze:
 

Jeżeli wielu wiernych postrzega dzisiaj Kościół przede wszystkim jako instytucję, która przypisuje sobie rolę wymuszania określonego postępowania moralnego, a penitenci nieraz uważają, że w konfesjonale mają się usprawiedliwiać ze swego postępowania i dlatego koniecznie tłumaczą się, podając okoliczności usprawiedliwiające i łagodzące ich odpowiedzialność moralną, jest to skutek braków w wykształceniu teologicznym, jakie otrzymywali księża.
 

Słabość jest wpisana w ludzką naturę; jesteśmy zranieni grzechem pierworodnym. Jednak specyfika dzisiejszych czasów jeszcze wzmaga tę naturalną słabość; odcinając się od punktów oparcia i biorąc w nawias dotychczasowe punkty odniesienia, czyni człowieka szczególnie kruchym. Za tę kruchość nie można go winić. I kryzys rodziny, i wychowanie często konsumpcyjne – rozpieszczające, relatywne, bezstresowe – wyprowadza dziś w świat dorosłe dzieci o głęboko pokaleczonej osobowości, kruche istoty pozbawione wzorów oraz depozytu wrażliwości na dobro i zło, często niemal niezdolne do zbudowania miłości.

Specyficzna sytuacja osoby, dzisiaj szczególnie bezbronnej i podatnej na upadki, domaga się duszpasterskiej odpowiedzi Kościoła. W obliczu kondycji człowieka współczesnego tym bardziej należy powrócić do ewangelicznego czystego źródła i do świętości niesprzecznej z naszą słabością, uwzględniającej tę słabość. Rozwój chrześcijaństwa zależy od przyjęcia człowieka takiego, jaki jest, w jego aktualnej kondycji. W przeciwnym razie pozostanie ofertą dla elit.

Zagadka sprzeczności w Jezusie

A jak na ludzką słabość reaguje Jezus? Postawa Jezusa w Ewangelii może wprawić w konsternację. Reaguje On tak naprawdę na dwa, paradoksalne sposoby.
Z jednej strony jest Nauczycielem, który rzeczywiście wymaga od nas, byśmy byli doskonali. Zwolennicy świętości rozumianej jako moralna doskonałość mogą powołać się na przesłanie starotestamentalne uwypuklające prawo, ale także na wiele słów samego Jezusa.

„Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5,48). „Jeśli prawa twoja ręka jest ci powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie” (Mt 5,30). „Ktokolwiek więc zniósłby jedno z przykazań (…) będzie najmniejszy w królestwie niebieskim (…). Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszy, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mt 5,19–20). „Nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem” (Mk 14,33). „Nie możecie służyć Bogu i Mamonie” (Mt 6,24). „Pójdź za Mną a zostaw umarłym grzebanie ich umarłych” (Mt 8,22). „Miłujcie waszych nieprzyjaciół” (Mt 5,44). „Temu, kto chce (…) wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz” (Mt 5,40). „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40). „Ciasna jest brama i wąska droga prowadząca do życia” (Mt 7,14). „Kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je” (Mt 16,25–26). Z gniewem wypędził przekupniów ze świątyni (J 2,13–15).

Ten sam Jezus porównuje bardzo sprawiedliwego i zasłużonego faryzeusza do grzesznego celnika. Faryzeusz modlił się: „Dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści… Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daje dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam”. A celnik nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: „Boże, miej litość dla mnie, grzesznika” (Łk 18,9–14). Pan Jezus daje nam za przykład właśnie celnika. Powołuje, zaprasza do Siebie także celnika Mateusza. Nie mówi: „Jak się poprawisz, możesz przyjść”. Powołuje i Mateusz przychodzi, jaki jest. „(…) przyszło wielu celników i grzeszników i siedzieli wraz z Jezusem (…). Widząc to, faryzeusze mówili do Jego uczniów: »Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z grzesznikami?«”.

Oni mieli podstawy, by się zdziwić, przecież Nauczyciel, jak oni, nakazywał moralne życie. „On rzekł: »Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników«” (Mt 9,9–13). W przypowieści o robotnikach w winnicy wszystkich, i tych zasłużonych bardzo, i tych zasłużonych bardzo mało, nagradza tak samo: „Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie. (…) Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?” (Mt 20,1–15). Do jawnogrzesznicy mówi „Ja cię nie potępiam, idź i nie grzesz więcej” (J 8,11).

Nieoczekiwanie woła zwierzchnika celników, Zacheusza: „dziś muszę się zatrzymać w twoim domu”, na co wszyscy szemrali: „do grzesznika poszedł w gościnę!” (Łk 19,1–7). Przyjmował grzeszników i nie stawiał im warunków ani ich nie potępiał. Jadł z nimi i pił. On szuka owcy, która się zabłąkała i bierze ją na ramiona (Mt 18,12–14). Dlaczego lekką ręką daje niebo łotrowi, który na to nie zasłużył, będąc jednak świadomy swojej słabości, po prostu Go o to poprosił? (Łk 23,39–43) Dlaczego wreszcie za wzór stawia nam dziecko, które niczym nie zasłużyło, i jak ono nakazuje nam przyjąć Królestwo Boże (Mk 10,15)?

 
strona: 1 2 3 4 5 6